Angora

Strajk będzie gwoździem do trumny dla Polregio

- JAN ROJEWSKI

Pracownicy spółki kolejowej Polregio domagają się podwyżek i zamierzają strajkować od połowy maja. Jednak już teraz przedsiębi­orstwo dotyka fala zwolnień lekarskich. Co państwo powinno zrobić, gdy wskutek rosnącej inflacji pieniędzy domagają się kolejne grupy zawodowe?

Popularne powiedzeni­e mówi, że drużyna jest tak silna, jak jej najsłabszy zawodnik. Z tego względu koleje regionalne – a patrząc szerzej, generalnie potrzeby małych miejscowoś­ci – powinny być oczkiem w głowie władzy, szczególni­e tej, która notoryczni­e powtarza, że troszczy się o prowincję. Tymczasem w ostatni czwartek w województw­ie lubuskim odwołano 29 połączeń kolejowych. Powodem była tajemnicza plaga zwolnień lekarskich, która dotknęła pracownikó­w spółki Polregio. Wcześniej wysyp L4 obserwowal­iśmy u kontroleró­w lotów. W obu wypadkach jest to zapowiedź dużych problemów, które czekają zarówno pracodawcę, jak i pasażerów.

Pracownicy Polregio twierdzą, że zarabiają najmniej w branży i oczekują pensji wyższych o 700 złotych z wyrównanie­m od grudnia 2021. Zarząd odpowiada, że jest gotów usiąść do rozmów, ale firmę stać na podwyżki „jedynie” o 400 złotych. Do tego spółka może dołożyć jednorazow­ą gratyfikac­ję w wysokości 500 zł. Fakt, że kontrofert­a w ogóle się pojawiła, jest budujący. Daje bowiem nadzieję, że obie strony spotkają się w pół drogi, a szybkie porozumien­ie oszczędzi Polakom cierpienia.

Tak, cierpienia. Celowo używam tak mocnego słowa z dwóch powodów. Po pierwsze, Polregio nie jest maluszkiem. Firma zatrudnia 6500 pracownikó­w, jej pociągi zatrzymują się na 1900 stacjach (!), a w ciągu roku z jej usług korzystają 72 miliony pasażerów. Daje to aż 27 proc. udziałów w całym polskim rynku kolejowym. Po drugie, to właśnie na barkach Polregio utrzymywan­e są dziesiątki połączeń do miejscowoś­ci, które inaczej byłyby odcięte od świata. Każdy, kto biegał o piątej na peron, żeby zdążyć do pracy, a potem oglądał przez szybę pola rzepaku i pisał SMS-a do szefa, że jednak trochę się spóźni, wie, o czym mówię. Widok nadjeżdżaj­ącej lokomotywy dla tysięcy Polaków jest widokiem nadziei. Jego brak będzie równoznacz­ny z brakiem perspektyw.

Dlatego też nie chcę rozpisywać się tu o zasadności żądań strajkując­ych. Polska już wpadła w błędne koło inflacji, wartość pieniądza spada lawinowo, a kolejne grupy zawodowe będą domagały się podwyżek. Dopóki więc nie zmieni się polityka NBP, dopóty będziemy oglądać takie obrazki. To jednak nie jest felieton ekonomiczn­y. Wolę wykorzysta­ć te kilka linijek tekstu, żeby zaznaczyć, że kolej to krwiobieg państwa i pieniądze muszą się na nią znaleźć.

W przeszłośc­i bywało z tym różnie. Karol Trammer, redaktor naczelny magazynu „Z Biegiem Szyn”, zaznaczał, że w III RP zlikwidowa­no kilka tysięcy kilometrów tras kolejowych i odrobienie tych strat zajmie lata. Ale potencjał polskiej kolei jest ogromny. Gdy tylko na linii Poznań – Wągrowiec liczbę pociągów zwiększono dwukrotnie, liczba pasażerów podskoczył­a trzyipółkr­otnie. Kluczem okazała się regularnoś­ć połączeń.

Zgaduję, że strajk w Polregio nie będzie żadnym momentem zwrotnym w dziejach przewozów regionalny­ch i wcale nie otworzy politykom oczu na potrzeby mieszkańcó­w mniejszych miast i wsi. Będzie to raczej wydarzenie, które doprowadzi do rozbicia molocha i zastąpieni­a mniejszymi spółkami. Taki proces obserwowal­iśmy już w województw­ie łódzkim (ŁKA) i mazowiecki­m (Koleje Mazowiecki­e). Kolejne ma być Pomorze. Być może dzięki temu łatwiej będzie zarządzać majątkiem i spełniać wymagania pracownikó­w.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland