Biedni ci bogacze
Rozmowa z MONIKĄ SOBIEŃ-GÓRSKĄ, autorką książki „Polscy miliarderzy. Ich żony, dzieci, pieniądze”, o blaskach i cieniach życia najbogatszych Polaków
Nr 18 (26 IV). Cena 10,90
– W książce „Polscy miliarderzy” odsłania pani sekrety naszej elity finansowej. Mowa m.in. o ludziach z listy 100 najbogatszych Polaków miesięcznika „Forbes”, gdzie najbiedniejszy – setny – ma już „tylko” 824 mln zł majątku. I co widzimy? Ćpanie, picie, prostytutki, życie na pokaz i wyścigi, kto ma większy jacht, albo walkę o to, gdzie kto siądzie na balu charytatywnym...
– To robią w czasie wolnym, bo większość ich życia pochłania jednak praca, i to bardzo ciężka. W mojej książce jest mowa i o ludziach, którzy dziś są na liście „Forbesa”, i o tych, którzy byli na niej kiedyś przez wiele lat i już nie są, albo byli na niej krótko, albo właśnie mają przerwę. Piszę też o ludziach, którzy mimo ogromnego majątku nie znajdują się na tej liście, bo nie leży to w ich interesie. Lista „Forbesa” rzuca światło na elity finansowe, ale tak, nie jest to światło pełne. No i dochodzimy do słowa elita, o którym pani wspomniała. Elita to jest pojęcie, które ma oznaczać top, szczyt, tylko problem polega na tym, że w Polsce nie ma arystokracji ani stuletnich fortun. My w znaczącej części mamy dorobkiewiczów. Jedna z moich rozmówczyń – żona multimilionera z majątkiem szacowanym na ok. 800 mln zł – opowiadała, że jej mąż wyszedł z prostej, biednej rodziny, odniósł sukces. Ale sama dodawała: „Można mieć złote kible, ale mentalność pozostaje”, „popisywanie się bogactwem jest typowe dla milionerów w pierwszym pokoleniu”.
– Czym może się popisać jeden multimilioner przed drugim?
– Choćby tym – jak opowiadała żona multimilionera – że na ostatnich wakacjach jej mąż, żeby zrobić wrażenie na kolegach, wynajął całą restaurację w jednym z najdroższych kurortów francuskich. I ze swoimi gośćmi uczyli się pod okiem szefa kuchni, jak przygotowywać steki z najdroższej na świecie wołowiny, jedli najdroższe sery i popijali winami po kilka tysięcy złotych za butelkę. Łącznie zapłacili za kolację 100 tys. zł. Kobieta tłumaczyła, że mąż ma fantazję, lubi się bawić, a przede wszystkim robić wrażenie na innych.
U wielu tak właśnie jest. To jest sytuacja, w której na człowieka spadają w relatywnie krótkim czasie setki milionów, a nawet miliardy złotych. Otoczenie też natychmiast zaczyna demoralizować takie osoby, ponieważ każdy od nich coś chce i w zamian daje im najczęściej fałszywy obraz, że są kimś wyjątkowym. Na poziomie emocjonalnym jest mi trochę tych ludzi szkoda.
– Ale nie żałują sobie. Ta pani rozmówczyni skrupulatnie wyliczała, ile i na co wydają.
– Rzeczywiście jest bardzo konkretna. Na dwutygodniowe wakacje idzie pół miliona. Bo hotel – 100 tys. zł, restauracje – kolejne 100 tys. Jeden prywatny lot – a robi się ich kilka – 60 tys. zł. Oczywiście mają jacht – 50-metrowy za 30 mln zł. Choć kobieta zaznacza, że musieli na niego trochę oszczędzać. Wakacje spędzają najczęściej, pływając ze swoimi gośćmi: Bahamy, Sardynia, Mykonos, Saint-Tropez, Monako. Koszt jednego dnia cumowania to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych – jak podaje ta pani – a roczne utrzymanie jachtu kosztuje 7 mln zł. Przy tym te kobiety – żony, partnerki milionerów – mówiły mi, że na tych jachtach strasznie się nudzą, bo faceci gadają tam głównie o interesach. Jedna z uczestniczek takich rejsów opowiadała: „Ile można słuchać o zarabianiu pieniędzy albo wynurzeń innych żon, co nowego sobie kupiły, i że to samo co one nosi Lewandowska”.
– A tak bez wakacyjnych szaleństw, to ile wydają miesięcznie na codzienne życie?
– Trudno precyzyjnie określić, bo są i bardzo oszczędni, którzy jeżdżą do pracy kilkuletnim oplem, a z ubrań kupują tylko białe koszule i czarne spodnie, i to też raz na jakiś czas – tak, tacy też się zdarzają, i tacy, którzy naprawdę lubią wydać na siebie. Najwięcej oczywiście na wakacjach. Moja rozmówczyni pokazała mi zestawienia, że przez dwa tygodnie pobytu za granicą wydawała 30 tys. zł dziennie na ubrania. A koszty codzienne też zależą np. od tego, ile razy lecą gdzieś prywatnym samolotem albo czy w danym miesiącu podejmują