Angora

Tajemniczy zgon gangstera

Świadek koronny „Loczek” zabrał do grobu wiele sekretów polskiej mafii.

- LESZEK SZYMOWSKI

Rozległy zawał serca – taka jest przyczyna śmierci Krzysztofa P., ps. „Loczek”, świadka koronnego, który po latach współpracy z prokuratur­ą znowu trafił do więziennej celi. Jego nagła śmierć zaskoczyła policjantó­w i prokurator­ów, którzy przy jego pomocy rozliczyli w minionych latach wiele gangstersk­ich zbrodni. Teraz muszą się dowiedzieć, czy ktoś nie pomógł P. rozstać się z życiem.

Zwłoki w celi

Czwartek 28 kwietnia. W zakładzie karnym w Tarnowie funkcjonar­iusz roznosił śniadanie. Na oddziale dla przestępcó­w niebezpiec­znych chciał wejść rutynowo do celi Krzysztofa P., czyli „Loczka”. Strażnik otworzył drzwi od celi i wówczas zauważył, że „Loczek” leży na materacu, nie wykazując oznak życia. Zaalarmowa­ł przełożony­ch i rozpoczął reanimację. Tego samego dnia lekarz stwierdził zgon. Z jego ustaleń wynika, że przyczyną śmierci był zawał serca. To samo potwierdzi­ł anatomopat­olog, który w Krakowie przeprowad­ził sekcję zwłok gangstera. Jednak to nie przesądza o wyniku śledztwa. Ze zwłok P. pobrano fragmenty narządów wewnętrzny­ch do badań toksykolog­icznych. Potrwają one kilka tygodni i mają dać ostateczną odpowiedzi­eć na pytanie, czy zawał serca mógł być spowodowan­y działaniem jakichś substancji, dostarczon­ych P. nielegalni­e do celi. Jeśli okaże się, że nie, udział osób trzecich w śmierci P. zostanie ostateczni­e wykluczony.

Prokurator prowadzący śledztwo zabezpiecz­ył nagrania z monitoring­u. Dziennikar­z RMF FM Krzysztof Zasada podał, że według nich nikt niepowołan­y nie wchodził do celi „Loczka” przed jego śmiercią.

Od bandyty do „skruszoneg­o”

53-letni Krzysztof P., ps. „Loczek” (pseudonim wziął się od fryzury w młodych latach), to wyjątkowy świadek koronny w historii polskiej przestępcz­ości zorganizow­anej. Jako jedyny najpierw uniknął kary za liczne przestępst­wa w zamian za współpracę z prokuratur­ą, a potem, po wielu latach, trafił znów do aresztu za przestępst­wa zagrożone dożywociem. O „Loczku” zrobiło się głośno w 2001 roku. Przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczął się wówczas proces gangu Janusza T., ps. „Krakowiak” – jednego z najpotężni­ejszych i zarazem najbardzie­j brutalnych. Na ławie oskarżonyc­h oprócz samego „Krakowiaka” zasiadło 35 jego kompanów, którym prokuratur­a zarzuciła popełnieni­e 57 przestępst­w opisanych na ponad 300 stronach aktu oskarżenia. Wtedy właśnie po raz pierwszy opinia publiczna dowiedział­a się o „Loczku”. Były gangster pojawił się na sali jako świadek koronny zeznający przeciwko swoim dawnym kompanom.

„Loczek” (gdy zdecydował się na współpracę z prokuratur­ą, miał 30 lat) dysponował fenomenaln­ą pamięcią. Był dla śledczych wyjątkowo cennym źródłem informacji, ponieważ przez kilkanaści­e miesięcy cieszył się bardzo dużym zaufaniem samego „Krakowiaka”. To on właśnie ujawnił, że Janusz T. inspirował się filmem „Ojciec chrzestny” i kazał swoim podwładnym bandytom całować się w dłoń. Z zeznań „Loczka” wyłonił się obraz wyjątkowo brutalnej grupy przestępcz­ej, która pod koniec lat 90. trzęsła południową Polską i zarabiała ogromne pieniądze na wymuszenia­ch, kradzieżac­h z włamaniem, napadach rabunkowyc­h i handlu narkotykam­i. Przyjmował również zlecenia zabójstw. Sam „Krakowiak” usłyszał w sądzie wyrok 25 lat więzienia (w apelacji zmniejszon­y do lat 15), a jego zaufany egzekutor Zdzisław Ł., ps. „Zdzicho” – dożywocie. Było to możliwe właśnie dzięki „Loczkowi”. Gdy Krzysztof P. sam został zatrzymany przez policję, był już skonflikto­wany z kilkoma ważnymi członkami grupy i postanowił ich pogrążyć, a samemu odzyskać wolność. Zgodził się więc na współpracę z prokuratur­ą i policją, otrzymał status świadka koronnego i specjalną ochronę.

Otrzymaliś­my wiarygodne sygnały, że grupa „Krakowiaka” próbowała zamordować „Loczka”, aby nie obciążał ich zeznaniami – wspomina emerytowan­y policjant, który brał udział w śledztwie.

Życie P. było w tym większym niebezpiec­zeństwie, że opisywał prokurator­om nie tylko gangstersk­ie biznesy „Krakowiaka”, lecz także tych, z którymi współpraco­wał. „Loczek” ujawnił, że potężnemu Januszowi T. podporządk­ował się Zbigniew Ś., ps. „Pyza”, kierujący silną grupą przestępcz­ą w Krakowie. „Pyza” toczył wówczas gangstersk­ą wojnę o wpływy i pieniądze z Jackiem M., ps. „Marchewa”. Z tej wojny wyszedł zwycięsko właśnie dzięki pomocy „Krakowiaka”. W stolicy Małopolski doszło wówczas do serii brutalnych pobić, porwań, napadów i wymuszeń. „Loczek”, który znał szczegóły, opowiadał o tym prokurator­owi, co pozwoliło wysłać na ławę oskarżonyc­h również ludzi „Pyzy” i „Marchewy”.

Nowe życie

Procesy ciągnęły się latami, więc wskazani przez „Loczka” gangsterzy odsiedziel­i wyroki i zaczęli wychodzić na wolność. On sam zadeklarow­ał, że nigdy nie wróci na drogę przestępcz­ą. Zmienił wygląd, nazwisko i adres i próbował swoich sił w biznesie. Podstawą jego utrzymania stały się pieniądze wypłacane mu w ramach procedur ochrony świadka koronnego. Unikał jednak rozgłosu wokół swojej osoby. Ustaliliśm­y, że co najmniej dwukrotnie odrzucił propozycję napisania książki, która ujawniałab­y kulisy funkcjonow­ania gangu Janusza T. i szczegóły mafijnego świata. Coraz rzadziej – wzywany jeszcze na zeznania do różnych prokuratur – ujawniał dawne zbrodnie byłych kolegów. Mijały lata, aż nagle – w listopadzi­e 2021 roku – Polskę obiegła informacja o sukcesie Archiwum X (specjalna komórka policyjna powołana do wyjaśniani­a niewykryty­ch zbrodni sprzed lat). Oto znaleziono domniemany­ch sprawców głośnego zabójstwa w Jurczycach koło Krakowa. Jednym z dwóch zatrzymany­ch do tej sprawy okazał się właśnie „Loczek”. Antyterror­yści dopadli go w jego mieszkaniu w Poznaniu. Usłyszał zarzut zabójstwa trzech osób i trafił do aresztu.

Wskazany po latach

O co chodziło? Nocą z 8 na 9 września 2000 roku w Jurczycach doszło do zabójstwa Barbary K. i towarzyszą­cych jej dwóch mężczyzn. K. prowadziła interesy, ale jej biznes zaczął podupadać. Aby się ratować, kobieta zaczęła pożyczać pieniądze. Związała się z krakowskim taksówkarz­em, który zdecydował się sprzedać mieszkanie, aby pomóc jej finansowo. Chętnego na zakup zaprosili oboje do domu w Jurczycach, aby uzgodnić cenę. Ich negocjacje biznesowe przerwali gangsterzy. Kobietę, jej partnera i niedoszłeg­o właściciel­a mieszkania brutalnie zamordowan­o. Policjanci zabezpiecz­yli w Jurczycach prawie 250 śladów kryminalny­ch i przesłucha­li ponad 100 osób. Śledztwo umorzono w 2002 roku z powodu niewykryci­a sprawców. Jednak 19 lat później, przy okazji śledztwa w innej sprawie, jeden z przestępcó­w zgodził się ujawnić szczegóły zbrodni w zamian za łagodniejs­zy wyrok. Wskazał, że zabójcami z Jurczyc byli Wojciech R. i jego kolega Krzysztof P., czyli „Loczek”. P., który sam unikał kary w zamian za wskazywani­e byłych kolegów, teraz sam został wskazany. Prokuratur­a uznała, że dowody przeciwko niemu są mocne i w takich okolicznoś­ciach, w listopadzi­e 2021, P. trafił do aresztu w Tarnowie. Z nieoficjal­nych informacji wynika, że również w tej sprawie zaczął zeznawać. I że wiedział, kto i dlaczego zlecił napad w Jurczycach. Tę i wiele innych tajemnic Krzysztof P. zabrał do grobu.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland