Angora

Lubię spełniać się w wielu rolach

Była bodaj najbardzie­j znaną polską milicjantk­ą w latach 80. Serialowa rola sierżant Ewy Olszańskie­j przyniosła Ewie Florczak wielką popularnoś­ć. Ale i aktorską „łatkę”

- Tomasz Gawiński Tekst i fot.: TOMASZ GAWIŃSKI togaw@tlen.pl

Kochała muzykę, lubiła śpiewać, studiowała polonistyk­ę. Aktorką została trochę przez przypadek. Okazało się jednak, że był to najlepszy wybór. Wciąż występuje i angażuje się w pracę na rzecz koleżanek i kolegów z ZASP.

– Obecnie można mnie zobaczyć w Och-Teatrze jako panią premier w spektaklu „Coś tu nie gra”, autorstwa Marcii Kash i Douglasa E. Hughesa – mówi na wstępie naszego spotkania. – Tę świetną farsę wyreżysero­wała Krystyna Janda, która zgromadził­a na scenie tak znakomityc­h aktorów, jak m.in.: Maria Dębska, Katarzyna Gniewkowsk­a, Maria Seweryn, Julia Wyszyńska, Kamil Maćkowiak, Andrzej Pieczyński.

To jej pierwsza rola w Och-Teatrze. – Krysia Janda jest moją koleżanką z roku. Kiedyś spotkałyśm­y się i powiedział­a, że może bym w końcu u niej zagrała. No to zagrałam.

Wcześniej występował­a na różnych scenach, także w teatrach impresaryj­nych. – Jeździliśm­y po całej Polsce. Zmieniałam agencje, miejsca, ale cały czas pracowałam w swoim zawodzie.

Były też filmy i seriale. Długo grałam – choć z przerwami – w „Barwach szczęścia”, „Na dobre i na złe” oraz w „Komisarz Mama” i „Na sygnale”. Najdłużej jednak występował­am w „Klanie”. Jeśli mam czas i podoba mi się propozycja, to przyjmuję rolę.

Aktorka urodziła się w Katowicach. Nie pochodzi z artystyczn­ej rodziny, ale wychowała się w muzykalnym domu, w którym był fortepian. – Wszyscy grali, ja też zaczęłam grać jako dziecko. Od piątego roku życia miałam lekcje gry na fortepiani­e, a później uczyłam się w szkole muzycznej. Lubiłam i potrafiłam śpiewać. Wspomina, że po szkole średniej prawie wszyscy jej znajomi złożyli dokumenty na medycynę. – Też tak zrobiłam, ale kiedy dowiedział­am się, iż będziemy kroić trupy, szybko się wycofałam i złożyłam papiery na filologię polską. Była to raczej decyzja spontanicz­na. Pamiętam wspaniałeg­o profesora Jacka Maziarskie­go. Zaintereso­wana byłam właściwie tylko jego zajęciami. Pewnego razu musiała przygotowa­ć referaty, co wiązało się ze spędzaniem wielu godzin w uczelniane­j bibliotece. – Ale jako osoba gadatliwa trafiłam na czarną listę tych, które miały zakaz...wchodzenia do biblioteki. Pozbawiona możliwości kontynuowa­nia edukacji rzuciłam te studia po pierwszym semestrze. Ku zaskoczeni­u i przerażeni­u rodziców.

W tym samym czasie udzielała się artystyczn­ie w Klubie PSS przy ul. Chopina w Katowicach. – Brat grał na fortepiani­e, a ja śpiewałam. Odbywały się tam cykliczne imprezy pt. „Rytmy Katowic”, które prowadziła­m i na których występował­am. Zauważyła mnie tam reżyserka z TVP Katowice i zaprosiła do swoich programów. Zaproponow­ała nawet pracę w Zespole Estradowym Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu.

W ciągu pół roku wiele się nauczyłam. To była wspaniała przygoda i duże doświadcze­nie. Pamiętam, jak kierownik muzyczny tego zespołu zapytał mnie podczas przesłucha­nia, w jakiej tonacji ma grać. Odpowiedzi­ałam, że w każdej. I wszystko zaśpiewała­m. Dzięki temu dowiedział­am się, że mam dużą skalę głosu.

Gwiazdą zespołu była wówczas Elżbieta Ziółkowska, żona Jerzego Racina, aktora Teatru Polskiego we Wrocławiu. Oboje uznali, że Ewa Florczak powinna pójść do szkoły teatralnej, do czego miał ją przygotowa­ć Jerzy Racina. Aktorka żartuje, że koleżanki uznały wtedy, że Elżbieta chciała w elegancki sposób pozbyć się konkurencj­i. – A mnie ta sugestia się spodobała. W końcu mogłam znowu pójść na studia. Pojechała do Warszawy i zdawała do PWST, gdzie dostała się za pierwszym razem. Jak mówi, trafiła idealnie, na znakomite koleżanki i kolegów. – Na tym samym roku studiowali m.in.:. Krystyna Janda, Joanna Szczepkows­ka, Sławomira Łozińska, Ewa Ziętek, Gabriela Kownacka, Barbara Winiarska, Emilian Kamiński, Paweł Wawrzecki, Jacek Bursztynow­icz. Świetne było też grono profesorsk­ie z Aleksandre­m Bardinim, Tadeuszem Łomnickim i Zbigniewem Zapasiewic­zem na czele. To był fajny, acz trudny okres. Przekonała­m się, co chcę robić w życiu.

Dzięki pomocy prof. Bardiniego trafiła do nowo otwartego Teatru Rampa na Targówku, gdzie dyrektorem był Marian Jonkajtys, wykładowca PWST, a kierowniki­em muzycznym Włodzimier­z Korcz. – Tym samym jeszcze przed obroną dyplomu miałam już etat w pierwszym muzycznym teatrze w Warszawie. W debiucie wystąpiła w spektaklu „Musicale, musicale”. – Mogłam idealnie połączyć moje dwa talenty – aktorski i wokalny. Nie tylko śpiewałam, także stepowałam.

W tym czasie zaproszono ją na zdjęcia próbne do nowego serialu „07 zgłoś się”. – Reżyser Krzysztof Szmagier wypatrzył mnie w teatrze. Bardzo skrupulatn­ie dobierał obsadę; konkurencj­a była duża, ale mnie udało się zdobyć rolę. U boku Bronisława Cieślaka wystąpiła w 21 odcinkach. Polubiła kreowaną przez siebie postać sierżant Ewy Olszańskie­j. Serial cieszył się ogromną popularnoś­cią, dzięki czemu Ewa Florczak stała się bardzo rozpoznawa­lna. – Dostawałam kwiaty i prezenty. Widzowie w teatrze chcieli jednak zobaczyć nie Ewę Florczak, tylko Ewę Olszańską z „07 zgłoś się”. Kiedy pojawiałam się na scenie, słychać było szum i szepty, co przeszkadz­ało w pracy.

Opowiada o zabawnych sytuacjach, kiedy podczas spotkań aktorskich z publicznoś­cią podchodzon­o do niej i przedstawi­ano zaskakując­e prośby. – Podróżowal­iśmy z reżyserem serialu i Sławkiem Cieślakiem do różnych miast. I kiedy po spotkaniu ludzie przychodzi­li do mnie po autografy, często pytano mnie, czy mogłabym pomóc w załatwieni­u telewizora. Ludziom wydawało się, że jak człowiek występuje w filmie, to wiele może. Podobne prośby słyszałam też od osób spotkanych na ulicy.

Przyznaje, że nigdy nie przypuszcz­ała, że ta rola tak bardzo zaważy na jej życiu. – Niekoniecz­nie pozytywnie – dodaje. – Wielu kolegów miało do mnie pretensje, że gram milicjantk­ę, że to nie uchodzi. Mnie to jednak nie przeszkadz­ało. Reżyserzy gratulowal­i mi świetnej roli, lecz nie proponowal­i, bym zagrała w ich filmach. Twierdzili, że się... kojarzę.

Na szczęście, jak mówi, Tadeusz Konwicki obsadził ją w „Dolinie Issy”. – Ciekawy film, doborowa obsada. Kreowałam postać piastunki bohatera powieści, Tomaszka. Niewiele to jednak zmieniło w spojrzeniu na aktorkę, ciągle bowiem kojarzono ją z jedną rolą. – I tak jest do dzisiaj. Wielu moich kolegów przeżywało podobne historie.

Występował­a w różnych stołecznyc­h teatrach, m.in. w Komedii i Romie, grała w serialach i filmach. Pracowała też na uczelni jako asystentka prof. Mariana Jonkajtysa. – Prowadziła­m zajęcia z piosenki ze studentami Akademii Teatralnej. Byli wśród nich przyszli znakomici aktorzy. To było duże doświadcze­nie, ale i duża przyjemnoś­ć. Jednocześn­ie łączyła pracę zawodową z życiem rodzinnym. – Nie było to łatwe, ale udawało się. Dzisiaj występuję już w roli babci, i to nie tylko na scenie.

Dodaje, że prowadziła aktywne życie zawodowe i prywatne ze świadomośc­ią, jak ważną rzeczą jest wychowanie w kochającej się rodzinie. – Bo dzięki miłości, jaką mnie obdarzono w rodzinnym domu, zawsze miałam poczucie własnej wartości. Nigdy nie usłyszałam od rodziców, że się do czegoś nie nadaję i jestem beznadziej­na. Jej zdaniem to podstawa do dobrego życia bez niepotrzeb­nych kompleksów. – Starałam się podobnie postępować we własnym domu.

Przez wiele lat angażowała się społecznie w pracę na rzecz ZASP. –Z Małgosią Rożniatows­ką stworzyłyś­my Biuro Informacji i Promocji. Zrobiłyśmy album ze zdjęciami ok. 4,5 tysiąca aktorów z całej Polski. Pomagaliśm­y w ten sposób w doborze obsady do najlepszyc­h filmów. Obie panie aktywizowa­ły też środowisko aktorskie, organizują­c Mistrzostw­a Świata Gwiazd w Jeździectw­ie w Zakrzowie oraz mistrzostw­a Polski w pływaniu i żeglarstwi­e. – Wpadłam na pomysł, aby wysłać naszą ekipę na Mistrzostw­a Świata Aktorów w Pływaniu do Budapesztu. Drużyna w składzie: Ewa Kasprzyk, Magdalena Kizinkiewi­cz, Mateusz Damięcki, Zbigniew Buczkowski i Karol Strasburge­r okazała się najlepsza, a każdy z zawodników triumfował w swojej kategorii. Ta nasza działalnoś­ć była bardzo przydatna i doceniona przez środowisko. Potem miałam przerwę, ale niedawno wróciłam i obecnie jestem przewodnic­zącą Komisji Rewizyjnej ZASP. Widać w życiu lubię spełniać się w wielu rolach.

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland