Ocaleni...
telefony, czytali całą korespondencję. Kobietom, które miały znajomych wojskowych lub w policji, grożono. Mówiono, że je odnajdą, obiecywano przysłać głowy ich mężów w pudełkach.
Elina, 54 lata. Wyjechała z mężem, córką i zięciem
– Pracowałam w kombinacie Azowstal jako kontroler w dziale kontroli technicznej w tym samym budynku, gdzie mieliśmy schron. Schron nie chronił nas w stu procentach, bo jeśli byłoby bezpośrednie trafienie, schron by zasypało i wszyscy byśmy zginęli. Po prostu zostalibyśmy tam zakopani. To było najstraszniejsze. To, że głodowaliśmy, byliśmy brudni, w wilgoci, pleśni – nie było takie straszne. Straszne było to, że nic od nas nie zależało.
(...) Żołnierze rzadko do nas przychodzili. A jak już przybiegli, to tylko by zostawić jedzenie dla dzieci. Dlatego że dorośli mogą głodować, a dzieci – nie. Mieliśmy chłopczyka w schronie, cztery latka. Przez cały czas mówił: – Mamo, chce mi się jeść. A ona mówi, że w domu on tak dużo nie jadł, a tu wciąż prosi. Mówi mu: – Przecież tego nie lubisz. A on: – Lubię, wszystko lubię.
(...) A wiecie, co jeszcze było straszne podczas ewakuacji? Wsadzili nas [do autokarów] i zaczęli wieźć, a ja przecież drogę mniej więcej znam. I widzę, że wiozą nas trasą taganroską. Przestraszyłam się, że wiozą do Rosji. Nie wiedziałam przecież, że wiozą nas do obozu filtracyjnego. I póki jechaliśmy z Mariupola do tego Bezimennego, przez całą drogę ryczałam. Dopiero potem, kiedy zobaczyłam zaporoskie autokary, zrozumiałam, że wszystko w porządku. Rannych z nami w autobusie nie było. Nasi wojskowi powiedzieli, że jeśli będą razem z nami, to narażą nas na niebezpieczeństwo.
Julia, wyjechała z mężem i kotem
– Jak żyliśmy? Można powiedzieć, że egzystowaliśmy. Jedzenie było dzięki stołówce stalowni konwertorowej. Najpierw były trzy posiłki dziennie, potem przeszliśmy na dwa dla dorosłych, a trzy zostały dla dzieci i osób starszych. Żeby oszczędzać, gotowaliśmy zupy. Potem znaleźliśmy mąkę. Mieliśmy panią, która piekła chleb. Chleb kroiliśmy na cieniutkie kromeczki. To było takie szczęście, kiedy zobaczyliśmy ten chleb. I ten zapach, jakby przechodziło się koło piekarni.
W naszym schronie były chyba 72 osoby. 14 – 17 dzieci i 10 staruszków. Było niemowlę, 5 – 6-miesięczne. Kiedy przyszli, miało ze trzy miesiące. Tam rosło, nauczyło się siedzieć.
Kiedy było zawieszenie broni, połowa ludzi wyszła sama, ale połowa została.
Pierwszą część wywieziono 30 kwietnia wieczorem, to były przeważnie kobiety i dzieci. Ja poczekałam na drugą turę, dlatego że nie chciałam wyjeżdżać bez męża. I nas ewakuowano wcześnie rano 1 maja. Nasi wojskowi dowieźli nas na nadbrzeże i tam przekazali stronie rosyjskiej. Byli ONZ, Czerwony Krzyż, duchowny był. Potem zawieźli nas do Bezimennego. Tam przeszliśmy filtrację. Oglądali nas: zdejmowałam górę, pokazywałam dół. Oglądali palce: czy strzelałam, czy nie. Telefony sprawdzali.
Nadija, 18 lat
– Jedzenie przynosili nam żołnierze. Przez ostatni miesiąc oddawali nam swoją żywność i wodę. Sami jedli raz dziennie, jeśli się udawało. Jeśli się nie udawało – wcale nie jedli. Przychodzili do nas w gości, odwiedzali nas, byli bardzo dobrzy. Jesteśmy im bardzo wdzięczni i bardzo chcemy, żeby ich stamtąd zabrali. Tam jest bardzo dużo poległych i rannych wojskowych, których trzeba zabrać. Z lekarstw nie ma nic. Tam umierają ludzie, po prostu spływają krwią. Cywili zostało tam ok. 200 osób i 30 dzieci.
Nas wywieźli poza teren zakładów nasi żołnierze, przekazali rosyjskim wojskowym. Odwieziono nas do wsi Bezimenne. Z zakładów konwojowali nas Czerwony Krzyż i ONZ, też jesteśmy im wdzięczni. Po drodze umieszczono nas w obozie. Tam rewidowano, sprawdzano telefony. Martwię się, bo chyba mam teraz w telefonie jakiś podsłuch. Patrzyli, czy ktoś ma tatuaże i blizny. Zadawali prowokacyjne pytania. Nawet nie pytania, a stwierdzenia były: – Bito was? Chcieli, żebyśmy nagadali na naszych wojskowych. Ale nic im z tego nie wyszło. Żony wojskowych bardzo źle traktowano – nazywano je prostytutkami i puszczalskimi. Tylko dlatego, że jechaliśmy do Ukrainy.
*** W środę 4 maja przed północą strona rosyjska oficjalnie ogłosiła, że na mocy jednostronnej decyzji otwiera korytarz humanitarny przeznaczony do ewakuacji z Azowstalu. Na kolejne trzy dni – czwartek, piątek i sobotę. „Mogą skorzystać z niego osoby cywilne, które według oświadczeń władz w Kijowie przebywają w podziemiach przedsiębiorstwa. W ciągu tych trzech dni Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej i formacje Donieckiej Republiki Ludowej w jednostronnym trybie zawieszają wszelkie działania zbrojne. Oddziały wojskowe zostaną wycofane na bezpieczną odległość” – zapewniły rządowe rosyjskie media. „Osoby cywilne opuszczające Azowstal będą mogły wyjechać w tym kierunku, w którym zechcą: na terytorium Rosji lub w rejony kontrolowane przez władze w Kijowie”. (CEZ)