Czy padnie łupem Putina?
Mołdawia
Pożoga w Ukrainie może się rozlać na inne kraje. Rosja planuje inwazję na Mołdawię. Decyzja została podjęta. Atak nastąpi wkrótce – alarmuje dziennik „The Times”.
Postradziecka republika Mołdawia to jedno z najuboższych państw Europy i z pewnością się nie obroni. Jej siły zbrojne liczą zaledwie 3250 żołnierzy, z poboru, dysponujących przestarzałą bronią lekką. Takie wojsko może stawić symboliczny opór. – Od trzydziestu lat nasza armia pozostaje bez uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Jesteśmy teraz dotkliwie świadomi konsekwencji. To musi się zmienić – powiedziała prezydent Maia Sandu.
Najazd Rosji na Ukrainę wprawił władze Mołdawii w przerażenie, wyrządził też znaczne szkody. Eksport zmniejszył się o 15 proc., inflacja bije rekordy. Według ministerstwa spraw wewnętrznych w Kiszyniowie kraj przyjął około 95 tys. uchodźców z Ukrainy, co stanowi 3,5 proc. jego własnej populacji. Rząd Mołdawii pośpiesznie złożył wniosek o przyjęcie do Unii Europejskiej, ale Mołdawianie z niepokojem patrzą na Naddniestrze. To pseudopaństwo ze stolicą w Tyraspolu, obejmujące tereny położone na lewym brzegu Dniestru oraz prawobrzeżne miasto Bendery, jest w praktyce protektoratem Moskwy. W 1990 roku Naddniestrze oderwało się od Mołdawii i ogłosiło niepodległość. Uznają je tylko prorosyjskie separatystyczne republiki w Gruzji Abchazja i Osetia Południowa.
W Naddniestrzu stacjonuje około 1800 żołnierzy 14. armii rosyjskiej i tu znajdują się potężne magazyny amunicji jeszcze z sowieckich czasów. W marcu Rada Europy uznała Naddniestrze za terytorium okupowane przez Moskwę. Zastępca dowódcy Centralnego Okręgu Wojskowego Rosji generał Rustam Minnekajew zapowiedział 22 kwietnia, że rozpocznie się „druga faza” wojny z Ukrainą, polegająca na zajęciu Donbasu
i stworzeniu korytarza lądowego do Naddniestrza, gdzie „również ludzie rosyjskojęzyczni są uciskani”. Wkrótce w Naddniestrzu doszło do eksplozji w budynku „ministerstwa bezpieczeństwa” w Tyraspolu, jakoby ostrzelanym z granatnika. Dwa wybuchy uszkodziły maszty nadawcze ośrodka radiowo-telewizyjnego Majak, przesyłające sygnały rosyjskich stacji radiowych. Strzały podobno padły też w pobliżu magazynu amunicji we wsi Kołbasna. Separatyści z Naddniestrza oskarżają o te ataki Ukrainę. Wprowadzili „czerwony poziom” zagrożenia terrorystycznego i odwołali zaplanowaną na 9 maja Defiladę Zwycięstwa. Wiele wskazuje jednak na to, że „incydenty” to prowokacje, dzieło służb specjalnych Kremla.
Do zastraszania Kiszyniowa przyłączył się szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. W wywiadzie dla telewizji Al-Arabija zagroził 2 maja, że obywatele Mołdawii „powinni martwić się o przyszłość, ponieważ wciągają ich do NATO”. Swoim zwyczajem minister minął się z prawdą. Mołdawia ma zapisany w konstytucji status kraju neutralnego i o przyjęcie do paktu północnoatlantyckiego się nie stara.
Według brytyjskich analityków Putin może powtórzyć „scenariusz” Donbasu. Uzna niepodległość Naddniestrza i wyśle wojska do tego regionu, naruszając integralność terytorialną Mołdawii. Dyktator osiągnie przez to trzy cele. Odciągnie część sił ukraińskich z frontu w Donbasie, osłabi proeuropejską politykę rządu mołdawskiego oraz zatrwoży Zachód. Wywiady państw NATO uważają wszakże, że wykrwawiona i zdemoralizowana armia rosyjska nie jest zdolna do przeprowadzenia takiej operacji. Nie zdobędzie znajdujących się na drodze do Naddniestrza silnie bronionych Mikołajowa i Odessy. Desant powietrzny z Krymu dozna dotkliwych strat, zadanych przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Dwie trzecie mieszkańców Mołdawii ma rumuńskie paszporty, więc najazd na ten kraj może oznaczać wciągnięcie do wojny Rumunii, należącej do NATO. Niemniej, jak powiedział wysokiej rangi dyplomata Unii Europejskiej, niczego nie można być pewnym. Rosjanie są nieprzewidywalni i „robili już szalone rzeczy”.
Na podst.: