Angora

Głupi jak Zbyszko z Bogdańca

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka henryk.martenka@angora.com.pl

Tę historię pamięta każdy urodzony w ubiegłym stuleciu. Oto bohater Sienkiewic­zowskich „Krzyżaków” – poruszony nieszczęśc­iem ukochanej – postanawia krzywdę jej pomścić i ściąć krzyżacki czub. Zbyszko, człek młody, nieuk, ale zapalczywy, gdy tylko ony czub zobaczył, rzucił się do ataku z kopią, by Krzyżaka pokarać. Tymczasem był to zakonny poseł wysłany do króla polskiego, zatem prawem chroniony. Zbyszkowy atak powstrzyma­ł rycerz Powała, honor Rzeczyposp­olitej ratując, co poczciwego osiłka od gniewu króla i sądu nie uchroniło. Jak się to skończyło, wiemy... Kto nie wie, niech przeczyta.

Prawna ochrona posła jest starsza niż konwencja wiedeńska z 1961 roku, a zapewnieni­e posłowi (dziś nazywa się go ambasadore­m) nietykalno­ści jest obowiązkie­m kraju, który go przyjął. „Ochrona głów obcych państw i międzynaro­dowych organizacj­i, szefów przedstawi­cielstw tych państw i organizacj­i jest analogiczn­a do ochrony Prezydenta RP” – tak stanowi polskie prawo. Przypadek Siergieja Andriejewa, ambasadora Federacji Rosyjskiej, jest przykładem błędu popełnione­go przez polskie władze. Pozbawieni­e dyplomaty ochrony podczas wypełnieni­a przezeń czynności służbowych pokazuje, że Polska pozostaje państwem z tektury, zaś ocierające się o upośledzen­ie umysłowe tłumaczeni­a policji czy ministra spraw wewnętrzny­ch wskazują, że być może to nie jest tektura, ale szary papier.

Ambasador Andriejew jako dyplomata wzorowo wypełnia obowiązki reprezenta­nta rządu swego kraju. Robi to profesjona­lnie, za zgodą państwa przyjmując­ego, czyli Polski. Mało kto go lubi i szanuje, ale dla jego misji to nie ma znaczenia. Nie ma też wątpliwośc­i, że jako człowiek uosabia genetyczne cechy kacapa, a żeby Andriejew nie czuł się lżony przez cudzoziemc­a, wesprę się jego rodakiem Aleksandre­m Sołżenicyn­em, słynnym dysydentem i noblistą, który powiedział, że „nie ma na tym świecie istoty bardziej miałkiej, bardziej bydlęcej i chamskiej niż kacap”. Niemniej nawet kacap, jeśli ma status dyplomaty, też musi mieć zagwaranto­wane bezpieczeń­stwo. Epizod z warszawski­ego cmentarza, gdzie protestują­cy Ukraińcy oblali go farbą czerwoną jak krew, ukazał nie tylko stan społecznej emocji, ale przede wszystkim ujawnił indolencję władz, a w praktyce polską głupotę w stylu Zbyszka z Bogdańca. I tak należy rozumieć niemądrą wypowiedź ministra Kamińskieg­o, który napisał w komunikaci­e: „Emocje ukraińskic­h kobiet biorących udział w manifestac­ji, których mężowie dzielnie walczą w obronie ojczyzny, są zrozumiałe, a Policja umożliwiła ambasadoro­wi bezpieczny odjazd z miejsca zdarzenia”. Nikt nie zarzuca Ukraińcom nielegalno­ści ich manifestac­ji! To sytuacja oskarża polskie władze, że po pierwsze, nie obroniły Andriejewa przed atakiem, a po drugie, naraziły Polskę na zarzut tolerowani­a bezprawia. „Rosjanie już wiedzą, że Polacy to dzikusy, które nie potrafią utrzymać standardów” – mówi senator Marcin Bosacki, kiedyś też ambasador. Dziś państwo staje przed dwoma dylematami: jak ukarać ukraińską dziennikar­kę, która znieważyła ambasadora, oraz jak wytłumaczy­ć się światu ze złamania prawa przez państwo polskie. Bo atak Ukrainki na Rosjanina umożliwiło świadome odstąpieni­e przez Polskę od jej fundamenta­lnego obowiązku określoneg­o w konwencji i praktyce służby dyplomatyc­znej. Może tylko cieszyć, że jedynym głosem rozsądku, i to pełnym ubolewania, była natychmias­towa reakcja ministra spraw zagraniczn­ych Zbigniewa Raua, który wyraził żal z powodu zajścia.

Głupota polskich służb uruchomiła pełną skalę możliwości odgrywania się Rosjan na polskiej placówce i jej personelu w Moskwie. Już wezwano ambasadora do tamtejszeg­o MSZ, już obsmarowan­o farbą polskie godło na bramie ambasady, wyzwano Polaków od neonazistó­w i faszystów. „Błąd polskich służb wywoła kolejne konsekwenc­je” – zauważył Aleksander Kwaśniewsk­i. Narazi też na fizyczne niebezpiec­zeństwo nasz personel dyplomatyc­zny w Moskwie. Riposta rzecznika rządu Müllera, że „ambasadorz­y pracujący na terenie Federacji Rosyjskiej podejmują ryzyko”, przebija głupotę Zbyszka z Bogdańca. W opinii komentator­ów międzynaro­dowych to polski rząd nie dopełnił obowiązku ochrony immunitetu dyplomatyc­znego. „A to gorzej niż błąd” – twierdzą dziennikar­ze portalu Politico.

Postawa polskiej policji, która – jak zapewnił jej rzecznik – „zapewniła ambasadoro­wi bezpieczny odjazd z cmentarza”, jest kpiną. Policja, tak sprawnie radząca sobie na czarnych marszach, paradach gejów, opozycji i takich tam, teraz bezczynnie gapiła się na niebezpiec­znie eskalującą sytuację, bezmyślnie przyczynia­jąc się do niepowetow­anej szkody polskiego wizerunku. Musi to im ktoś w prostych słowach wytłumaczy­ć, bo mało kto wierzy, że są aż takimi idiotami.

Kilka lat temu w Radomiu wszechpola­cy pobili człowieka należącego do KOD-u. Atak potępiła ówczesna rzecznik rządu Mazurek, zrazu dodając, że jednak rozumie napastnikó­w. Czyli źle zrobili, a mimo to dobrze, bo się kodziarzow­i wziąć po ryju po prostu należało. W Mazurkowym duchu odezwał się premier Morawiecki, mówiąc, że ostrzegano Ruska, by nie brał udziału w żadnych uroczystoś­ciach na mieście, bo to się może dlań źle skończyć. I skończyło się fatalnie, choć nie ma pewności, czy dla kacapa Andriejewa, czy dla naszego państwa.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland