Glapiński drugi raz!
Wybór prof. Adama Glapińskiego na drugą kadencję na funkcję prezesa Narodowego Banku Polskiego wywołał skrajne emocje.
Paulina Hennig-Kloska z koła Polska 2050 oświadczyła, że bankiem centralnym zarządza „lekko otumaniony jastrząb”. Joanna Senyszyn z Polskiej Partii Socjalistycznej, skleciła podwórkową rymowankę: „Glapa, to PiS-u klapa”. Jeszcze dalej posunął się Dobromir Sośnierz z Konfederacji: „Jak posadzimy tam małpę, za stołem prezesa NBP, to jest 50 proc. szans, że ona podejmie dobre decyzje, a tutaj jest zero procent szans”.
Te nieparlamentarne wystąpienia nie przyniosły jednak skutku. Za powołaniem Glapińskiego głosowało 234 posłów, 223 było przeciw.
Prezes na trudne czasy Rozmowa z prof. ZBIGNIEWEM KRYSIAKIEM ze Szkoły Głównej Handlowej
– Prezes Glapiński wywołuje skrajne emocje, a jaka jest pana opinia na temat jego sześcioletniej kadencji?
– Od wielu lat jesteśmy profesorami na tej samej uczelni. Cenię go zarówno jako nauczyciela akademickiego, szefa NBP i jako człowieka. Szefowanie przez profesora NBP przypadło na bardzo trudny czas: pandemię i wojnę w Ukrainie. Złożoność problemów z pewnością była i jest dużo większa niż za jego poprzedników. W ostatnim czasie profesor był atakowany, że jest reprezentantem konkretnej opcji politycznej. Znam sytuację panującą w NBP i mogę powiedzieć, że to nieprawda. Prezesa zupełnie nie interesują poglądy polityczne jego pracowników. W banku, i to na wysokich stanowiskach, nadal pracują osoby zatrudnione tam w czasach rządów Platformy, a nawet SLD. Wydaje się, że osób sympatyzujących z PO jest najwięcej. Jestem przekonany, że wielu byłych prezesów NBP, gdyby znalazły się dziś na miejscu prof. Glapińskiego, poradziłyby sobie znacznie gorzej.
– I tu się z panem nie zgodzę. Lech Wałęsa przed wielu laty powiedział mi, że zdecydował się zgłosić kandydaturę Hanny Gronkiewicz-Waltz, gdyż była osobą szczególnie pobożną (działała w Ruchu Odnowy w Duchu Świętym). A więc być może wyprosiłaby coś na górze, tak jak swego czasu marszałek Marek Jurek, modląc się o deszcz, wymodlił powódź. – (Śmiech). – W ostatnich miesiącach prezes był krytykowany przede wszystkim za zbyt późne podniesienie stóp procentowych.
– Stopy procentowe podnosi Rada Polityki Pieniężnej, gdzie prezes ma tylko jeden głos. Proszę zauważyć, że w krajach strefy euro stopy procentowe nadal pozostają praktycznie na zerowym poziomie. To zwiększa inflację, a ponieważ wiele importujemy ze strefy euro, to ta inflacja przenosi się także do nas.
– Jednak średnia inflacja w strefie euro dochodzi dopiero do 8 proc., podczas gdy u nas już 12.
– Holandia i Belgia, których gospodarki należą do najefektywniejszych na świecie, mają także 12 proc., w Estonii i na Litwie zbliża się do 20 proc., w Hiszpanii inflacja jest najwyższa od 40 lat i wynosi 10 proc. Te różnice pokazują dysfunkcję strefy euro. Robert Mundell, laureat Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii (1999 – przyp. autora), twierdził, że wspólna waluta może obowiązywać tylko w obszarze jednorodnym gospodarczo. Tymczasem znalazły się w niej z jednej strony takie kraje jak Grecja i Portugalia, a z drugiej – Niemcy i Holandia, które więcej dzieli, niż łączy. Nic więc dziwnego, że według niemieckiego think tanku (Centre for European Policy, CEP – przyp. autora) na wprowadzeniu euro zyskały tylko Niemcy i Holandia, a reszta straciła ogromne kwoty. Jeżeli ktoś uważa, że RPP zbyt późno podniosła stopy, to niech odpowie na pytanie, dlaczego w strefie euro nie podnosi się stóp procentowych?
– Dlaczego?
– Najbogatsze kraje Unii, gdzie wzrost PKB jest minimalny, obawiają się, że po podwyższeniu stóp procentowych może on być ujemny. Ale moim zdaniem popełniają błąd.
– W Polsce trwa spór o to, w jakim stopniu na inflację mają wpływ czynniki zewnętrzne, a w jakim wewnętrzne.
– Jeżeli przyjmiemy, że inflacja wynosi dziś 12 proc., to połowa, czyli 6 proc., jest wynikiem wzrostu światowych cen surowców energetycznych. 2 – 3 proc. to wynik pandemii, zaburzenia łańcuchów dostaw, bo jak widzimy, gospodarka Chin nie zdołała jeszcze wyjść z pandemicznego kryzysu. Dopiero 3 – 4 proc. ma związek z czynnikami wewnętrznymi, nierównowagą popytowo-podażową. I podnoszenie stóp procentowych może oddziaływać tylko na wspomniane czynniki wewnętrzne. Na skutek wielkiej presji na RPP i jej prezesa Rada podniosła stopy do wysokości 5,25 proc. Moim zdaniem nie ma już podstaw do kolejnych podwyżek stóp, a gdyby tak się stało, mogłoby to być groźne dla naszej gospodarki i budżetów domowych.
– W Europie coraz więcej państw rozważa wprowadzenie, wzorem Chin, cyfrowego pieniądza, a nawet cyfrowego pieniądza o określonej dacie ważności. Wielkim zwolennikiem ograniczenia gotówki był Tadeusz Kościński, poprzedni minister finansów. Prezes Glapiński jest zdecydowanie temu przeciwny.
– Każde ograniczenie możliwości wyboru może prowadzić do ograniczenia naszej wolności, a w efekcie także totalnej inwigilacji. Rezygnacja z gotówki na rzecz cyfrowego pieniądza to rodzaj ekonomicznego totalitaryzmu. Nigdy nie wolno nam do tego dopuścić i tu zasługa prezesa Glapińskiego jest bezsporna.
– Prezes często podkreśla, że NBP jest instytucją niezależną tak jak i on sam. A jednak żeby zostać wybranym na kolejną kadencję, musiał mieć poparcie prezydenta, większości sejmowej i przede wszystkim prezesa Kaczyńskiego, który jest jego kolegą jeszcze z czasów antykomunistycznej opozycji.
– Na świecie nie ma wielu niezależnych ludzi, a może nie ma ich wcale. Jednak gdy mówimy o wpływie na wysokość stóp procentowych, to moim zdaniem zarówno Rada Polityki Pieniężnej, jak i jej prezes przy podejmowaniu tych decyzji są niezależni od rządu, koalicji. Mogę pana zapewnić, że Adam Glapiński nie jeździ do Jarosława Kaczyńskiego, żeby zapytać, czy podnieść stopy procentowe.