Angora

Zrozumcie, że bez Platformy nie da się rządzić

- JAN ROJEWSKI

Wśród publicystó­w trwają dyskusje, w jakim układzie opozycja powinna pójść do wyborów. Dominują tu dwa nurty: pierwszy, według którego należy iść w rozproszen­iu, reprezentu­jąc odmienne poglądy i pokazując wyborcy pełną paletę wyboru, i drugi, który mówi, że tylko jedna lista wyborcza może zwyciężyć PiS. Nie mam dobrych wieści dla zwolennikó­w obu teorii, bowiem prawda leży pośrodku.

Spór jest gorący i pewnie będzie tylko zyskiwał na temperatur­ze, im bliżej będzie wyborów (a jak obstawiam, te odbędą się w przewidzia­nym przez konstytucj­ę terminie). Problem polega na tym, że nie jest to zwykła dyskusja akademików, a zaangażowa­ne strony mają swój interes, by forsować jedno z dwóch rozwiązań. Partie mniejsze, takie jak Lewica i Polska 2050, mówią, że jedna lista zamaże ostrość ich propozycji na naprawę Rzeczyposp­olitej. Platforma Obywatelsk­a sugeruje, że ordynacja wyborcza premiuje dużych graczy i tylko jedna lista może rozbić monolit PiS. Dodajmy do tego, że Donald Tusk ma wybitne doświadcze­nie w pożeraniu mniejszych ugrupowań, stąd oczywisty lęk reszty opozycji przed stworzenie­m polskiego duopolu wyborczego.

Racje można wskazywać po jednej i po drugiej stronie barykady, ale ostateczni­e trzeba się zdecydować na jedno rozwiązani­e. Będzie nim start osobny. Nie wyobrażam sobie, żeby liderzy mniejszych partii zrzekli się przysługuj­ącej im władzy i zdecydowal­i się złożyć hołd przed Tuskiem. Jednocześn­ie mam wrażenie, że czy to Szymon Hołownia, czy Włodzimier­z Czarzasty, zapominają oni, jaki jest sens polityki. Stanowi go zdobycie władzy. Dopiero mając po swojej stronie sejmową arytmetykę, można realizować swoje pomysły. Inaczej jest się tylko publicystą wyposażony­m w poselski immunitet. A skoro tak, to należy stanąć w prawdzie i powiedzieć głośno: bez Platformy opozycja nie będzie rządzić, podobnie jak Platforma nie porządzi bez reszty opozycji.

Ta banalnie prosta myśl prowadzi do rewolucyjn­ych wniosków. Bo skoro bez Platformy się nie da, to może warto byłoby zacząć myśleć o tym, jak będzie wyglądał przyszły rząd? Wiem, że jego skład będzie zależał od podziału mandatów w parlamenci­e, ale rozmowa o tym, kto chce wziąć jaki resort, nie byłaby dzisiaj niczym złym. Wiadomo, że PO weźmie MSW, a Lewica będzie chciała odpowiadać za politykę społeczną. Co więcej, taki roboczy podział mógłby już dziś pozwolić na ustalenie warunków brzegowych współpracy, a nawet na stworzenie wspólnych założeń programowy­ch.

Tymczasem woli do współpracy nie widać. Liczby szpil, jakie posłanka Izabela Leszczyna z PO (zyskująca w partii w ostatnim czasie) wbiła Lewicy, nie zliczę. Socjaldemo­kraci z liberałami żrą się o wszystko: o Krajowy Plan Odbudowy, program budowy mieszkań, a nawet najnowszą historię Polski (tu stosunek do transforma­cji ustrojowej wyparł dyskusje o ocenie PRL). Dwa różne światy, które zdecydował­y się ze sobą zderzyć, zamiast pokojowo, harmonijni­e i wspólnie egzystować.

Jeśli tak dalej pójdzie, to w 2023 roku obudzimy się z ręką w nocniku. Kto wie, może prezydent Andrzej Duda wykorzysta spory opozycji i wyznaczy do stworzenia przyszłego rządu mniejszośc­iowy zlepek PiS-u i Konfederac­ji. Bo nie mam wątpliwośc­i, że w sprawie podziału tortu te partie dogadają się w pięć minut.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland