My z Mikołajowa(4)
Iurii Sorochuk – ukraiński przedsiębiorca, właściciel rybnego sklepu internetowego i studia fotograficznego. Córka Anna skończyła z wyróżnieniem warszawskie Liceum im. Jacka Kuronia i studiuje w Polsce. Iurii mieszka w Mikołajowie w okolicach Chersonia i Odessy. Specjalnie dla Tygodnika „Angora” zaczął prowadzić wojenny dziennik. Piątek Wróciliśmy do Odessy. Mam mieszane uczucia – prawie nie mamy zamówień, co właściwie nie dziwi, ale oznacza, że kończą się pieniądze. Po naradach w domu zdecydowaliśmy, że musimy skorzystać z pomocy humanitarnej. To było dla mnie trudne, bo zawsze wolę dawać, niż brać. Wpisaliśmy się też na listę oczekujących na pomoc finansową od zagranicznego ośrodka wolontariatu. Nie wiem, czy to się uda. Źle się z tym czuję, nie chcę odbierać tym, którzy tego bardziej potrzebują, ale też rozumiem, że bez pracy nie będzie pieniędzy. Cały czas szukam zajęcia. Zacząłem brać udział w bezpłatnych kursach online dotyczących marketingu internetowego. Postaram się zarobić gdzie indziej.
Sobota
Rano było słychać dwa alarmy przeciwlotnicze – trafiło w Obelenergo, regionalną firmę energetyczną, i oczywiście wiele dzielnic miasta jest teraz bez prądu. Cztery rakiety uderzyły też w dzielnicę mieszkaniową w Odessie. W Mikołajowie są kłopoty z wodą, więc mieszkańcy Odessy zebrali 5 ton wody, a wolontariusze przed ładowaniem na ciężarówki ustawili butelki w kształcie herbu Ukrainy. Wyszło bardzo ładnie.
Jest coraz cieplej – przynajmniej to nas cieszy.
Niedziela
Chodziliśmy obok hotelu, zwiedzaliśmy okolicę. Dwukrotnie widzieliśmy i słyszeliśmy, jak pociski obrony powietrznej zestrzeliły rosyjskie myśliwce. W Mikołajowie dziś był pożar w klubie jachtowym, który był wizytówką miasta. W niektórych dzielnicach Mikołajowa pojawiła się woda: mieszkańcy świętują z szampanem. To nie żart – znajomi naprawdę zrobili zdjęcia wody lecącej z kranu i szampana. Dziś są urodziny mojej mamy, nie spędzamy tego dnia razem, ale cieszę się, że jest bezpieczna. To chyba najlepszy prezent dla niej i dla nas.
Poniedziałek
9 maja – kiedyś Dzień Zwycięstwa, dziś rano na paradzie w Moskwie Putin złożył kwiaty przy monumencie Odessy – miasta bohatera, a wieczorem mieliśmy tu alarm bombowy. Siedem wybuchów i doszczętnie spłonęło ogromne centrum handlowe. Co za hipokryzja! Dziś była godzina policyjna, siedzieliśmy w budynku i nigdzie nie wychodziliśmy. Dla mnie, dla osoby, która jest aktywna i nie lubi siedzieć w domu, to bardzo trudne. Internet to jedyna ucieczka od nudy. No i alarmy, które też nie pozwalają się nudzić.
Wtorek
Zajmowaliśmy się dokumentami potwierdzającymi transfer wewnętrzny do Odessy, byłem bardzo zmęczony. Kwitnie biurokracja. Musimy udokumentować, że tu jesteśmy. A w Mikołajowie od jutra woda techniczna będzie wpuszczana do kranów w całym mieście. Oczywiście nie można na niej gotować, ale przynajmniej jest woda. Cieszę się, że Urząd Miasta faktycznie działa, że starają się znaleźć wyjście z tej sytuacji. Dzięki im za to.
Środa
Byłem bardzo zmęczony – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. W nocy nawet nie słyszałem syren, chociaż obok nas jest głośnik. Na razie wszystko jest w porządku, chodzimy po urzędach i wypełniamy papiery. Rzeczywiście chodzimy, bo korzystanie z samochodu jest bardzo drogie. Jeździmy tylko w ostateczności. Po paliwo w cenie 45 hrywien trzeba stać w kolejce. Paliwa po 65 – 70 hrywien możesz zatankować pełny bak, i to bez kolejki. Jest coraz drożej.
Czwartek
Poranek zaczyna się nie od kawy, lecz od kolejek w urzędach po status migranta wewnętrznego. Powoli zaczynamy żyć w Odessie, a nie tu bywać. Ciągnie mnie do Mikołajowa, do domu, ale bardzo lubię przyrodę w Arkadii, w dzielnicy Odessy. Ciągle czytam czaty mieszkańców Mikołajowa – ludzie cieszą się, że dziś było spokojnie, nawet mignęła mi myśl, że chyba wszystko się skończyło? Chcę do domu.
Piątek
A w domu nie ma już okien. Nie mieliśmy szczęścia. Z bólem serca zatankowałem benzynę po 75 hrywien za litr i pojechałem sprawdzić nasze mieszkanie. Znajomi napisali, że dom jest uszkodzony. W nocy na przedszkole, które znajduje się tuż za naszymi oknami, spadł pocisk. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdybyśmy byli w środku. Zamówiłem ceratę, żeby zakryć miejsca po oknach, ale na razie jest „stała wentylacja”.
Akurat gdy byłem w Mikołajowie, trwało bombardowanie bombami kasetowymi. Trafili w centrum demontażu samochodów. Pożar trwał ponad 4 godziny.