Czas rozliczeń
16 maja zakończy się oficjalnie stan epidemii, jaki w naszym kraju trwa od 20 marca 2020 r.
Przez ponad dwa lata pandemii potwierdzono 6 mln zakażeń, które miały być odpowiedzialne za 116 tys. 138 zgonów.
Przyjęliśmy ponad 54 mln dawek szczepień, przy czym w pełni zaszczepionych (dwoma dawkami lub jedną firmy Johnson & Johnson) jest 22,7 mln osób.
Na podstawie tych zestawień łatwo obliczyć, że na covid w Polsce zmarła jedna osoba na 51 zakażonych, czyli około 2 proc.
Te dane pozostają jednak w sprzeczności z wynikami wielu badań czołowych ośrodków medycznych na świecie.
Według prof. Johna P.A. Ioannidisa (Uniwersytet Stanforda) podczas pandemii umierało średnio 0,05 proc. zakażonych, a według badań japońskich naukowców – od 0,04 do 0,12 proc. (a więc mniej niż w przypadku grypy sezonowej).
Dlaczego w Polsce umarło tak wielu zakażonych? Może dlatego, że niektóre badania wskazują, że wynik fałszywie dodatnich testów przekraczał 50 proc.
Profesor Walter Ricciardi z Universita Cattolica del Sacro Cuore, autor ponad 300 prac naukowych (głównie z dziedziny epidemiologii), badając epidemię we Włoszech, stwierdził, że prawie u wszystkich pacjentów, którzy we włoskich szpitalach umarli, będąc zakażeni covidem, to koronawirus został uznany za przyczynę ich śmierci, podczas gdy w rzeczywistości takich przypadków było osiem razy mniej.
Prof. Piotr Kuna, jeden z najlepszych polskich pulmonologów, już podczas szczytu pandemii twierdził, że nie ma żadnych dowodów na to że lockdown może być skutecznym lekarstwem na powstrzymanie wirusa. I historia przyznała mu rację. Nad Wisłą twórczo modyfikowaliśmy wprowadzane w Europie zakazy, decydując się w pewnym momencie nawet na zamknięcie lasów (warto poznać nazwisko mądrali, który był autorem tego pomysłu). A ile kosztował nas pierwszy i drugi lockdown? Grubo ponad 400 mld zł.
Walka z covidem była też okazją do powstania ogromnych patologii. Jak ustaliła Najwyższa Izba Kontroli, pewien lekarz za 30 minut pracy w miesiącu brał 15 tys. zł dodatku covidowego! Rekordziści otrzymywali miesięcznie dodatek w wysokości 41,5 tys. zł.
W jednym z kontrolowanych szpitali okazało się, że tylko 10 proc. osób otrzymujących ten rodzaj gratyfikacji za walkę z pandemią miało kontakt z pacjentami zakażonymi wirusem (co było niezbędną przesłanką do jego wypłacania). W pewnym szpitalu na jedno łóżko covidowe przypadało od 21 do 31 pracowników pobierających dodatki covidowe.
W Radzie Medycznej przy premierze pracował profesor, który brał granty od jednego z producentów szczepionek i nie uważał za stosowne przyznać się do tego. Jednak do dziś ani władze korporacji lekarskiej, ani szpital, w którym pracuje ten specjalista chorób zakaźnych, nie mówiąc o samym lekarzu, ani słowem nie wspomnieli o konflikcie interesów.