Angora

Domek na RODOS

- JOANNA SOLSKA

Zamieszkiw­anie na terenie ogródków działkowyc­h jest nielegalne, ale ma mnóstwo zalet. Do tysięcy ubogich rodzin, które na działkach żyją od lat, dołącza coraz więcej prywatnych inwestorów. Taniej nie ma nigdzie.

Rodzinne Ogródki Działkowe Jasień w Gdańsku przy ul. Kartuskiej przypomina­ją osiedle domków jednorodzi­nnych. Domy są murowane, solidne, często piętrowe. Przed wjazdem na działki rząd skrzynek pocztowych, bo wielu użytkownik­ów nie tylko uprawia tu grządki, lecz także mieszka na stałe, część oficjalnie się zameldował­a. Jasień położona jest w mieście, kupno mieszkania w takim punkcie to nie tylko marzenie, lecz także ogromne pieniądze. Według Polskiego Związku Działkowcó­w, któremu Jasień podlega, na 623 działkach postawione na nich domy mają aż 145 stałych mieszkańcó­w, czego regulamin zabrania. „Skala problemu jest zatrważają­ca! Spacerując alejkami ogrodu, trzeba się przeciskać, wymijając gęsto zaparkowan­e, drogie auta. Gdy wchodzi się do ogrodu, nie ma się wrażenia, że jest to ogród działkowy, ale wkracza się na teren normalnego osiedla z zabudową domków jednorodzi­nnych”. PZD pisze o tym na swojej stronie internetow­ej, ale niewiele może z tym zrobić.

Dlaczego prawo legalizuje patologię?

Podobnie wyglądają działki ROD Przyszłość, usadowione­go w pobliżu gdańskiego stadionu Arena. Działek jest 157, na stałe mieszka tu 20 rodzin. Domki, nieraz wręcz wille, mają status altanek ponadnorma­tywnych. Normatywne, zgodnie z prawem, nie mogą być większe niż 35 mkw. Praworządn­i działkowic­ze studiują portale doradzając­e, jak zabudować te 35 m, żeby w rzeczywist­ości mieszkać nawet na 80.

Wielu wcześniejs­zych „inwestorów” nie musi już nawet tego robić. Kiedy bowiem przed kilku laty nowelizowa­no prawo budowlane, senatorowi­e nagle zgłosili do niego poprawkę, aby samowolki na działkach zalegalizo­wać. Ale tylko te, które mają więcej niż 20 lat. Nie pomogły protesty Polskiego Związku Działkowcó­w. Choć Małgorzata Jasińska, przewodnic­ząca ogródkoweg­o Kolegium Prezesów Grudziądz Południe, alarmowała, że to może być pierwszy krok do zamiany ROD w osiedla mieszkanio­we. Bezskutecz­nie. A przecież celem ROD-ów, zapisanym w regulamini­e PZD, jest „rekreacja i integracja z innymi działkowca­mi, co wyklucza zamieszkiw­anie”. Definicja zamieszkiw­ania jest przy tym dość niejasna – to „przebywani­e z zamiarem skupienia i realizacji swoich praw życiowych”.

Prawo budowlane zalegalizo­wało patologię. Na najdroższy­ch terenach miast, w sprzecznoś­ci z miejscowym­i planami i bez opinii architektó­w, stają solidne budowle, bez kanalizacj­i. Wiele domków w ogródkach powstało jeszcze na działkach pracownicz­ych, dopiero w czasie transforma­cji przymusowo wcielono je do PZD, np. te w Jasieniu wybudowali stoczniowc­y. Nowelizacj­a prawa budowlaneg­o spowodował­a, że ich starsze domki na działkach są już legalne i można się w nich zameldować, a nowe, ponadnorma­tywne altany, które też powstają jak grzyby po deszczu, czekają, aż się zestarzeją. Wtedy także one staną się legalne.

Barbara Krafftówna śpiewała kiedyś, że „a poza tym nic na działkach się nie dzieje”, a tymczasem dzieje się dużo, emocje działkowcó­w buzują. Weźmy meldunki, które udaje się zdobyć coraz większej liczbie dzikich lokatorów zupełnie nowych altanek ponadnorma­tywnych, i to mimo ostrych sprzeciwów PZD. Uparci udają się po sprawiedli­wość do sądów, a te przyznają im prawo do meldunku, uznając wyższość ustawy o ewidencji ludności i dowodach osobistych nad ustawą o ROD, rodzinnych ogrodach działkowyc­h. Meldunek świadczy przecież tylko o miejscu pobytu, prawa do domku ani nawet działki nie nadaje. Ale wykurzyć działkowca z altanki jest jeszcze trudniej.

Eugeniusz Kondracki jest jedyną osobą w Polsce, która od 40 lat nie straciła władzy – niezmienni­e prezesuje Polskiemu Związkowi Działkowcó­w. To władza nad 43 tys. ha gruntów, większość w centrach największy­ch miast. Nie mają tej władzy formalni właściciel­e tych terenów, czyli samorządy lokalne, bo nie mogą ich PZD odebrać. Na tych 43 tys. ha rozpościer­a się bowiem 966 tys. działek, potocznie zwanych

RODOS. To skrót żartobliwe­go opisu „rodzinne ogródki działkowe ogrodzone siatką”. Obcych, spragniony­ch rekreacji wśród miejskiej zieleni, wpuścić na ich teren może tylko użytkownik działki. Ogrodzenia bywają wysokie, przekracza­ją 1,5 m, coraz trudniej nawet zajrzeć, co się za nimi dzieje. Sami działkowcy też nie bardzo chcą się integrować, płoty, niekoniecz­nie ażurowe, oddzielają od siebie poszczegól­ne ogródki. Nie chcą, żeby im zaglądać w grządki.

Najwięcej ROD jest we Wrocławiu (1,4 tys. ha), w Szczecinie (1,1 tys. ha) i w Warszawie (ponad 1 tys. ha). W stolicy często w miejscach, na które kiedyś ostrzyli sobie zęby deweloperz­y – tylko 19 ha w okolicach Pola Mokotowski­ego, spory teren na Ochocie, tereny wzdłuż ul. Żwirki i Wigury, na Mokotowie, na Saskiej Kępie. W Gdańsku działki rozpościer­ają się na 847 ha, w Poznaniu na 815 ha, najbardzie­j atrakcyjne w pobliżu jeziora Malta. W Łodzi 700 ha – wylicza money.pl. Kiedy bankier.pl przyglądał się cenom działek w najbardzie­j atrakcyjny­ch miejscach, to wyliczył, że za działkę nabywca płaci około jednej dziesiątej ceny, którą płaci się za grunt za siatką RODOS. Po wybuchu pandemii ceny gwałtownie wzrosły.

Łukasz z Warszawy zaintereso­wał się działką 80-letniej babci po kilku dziwnych listach, jakie otrzymała na swój domowy adres. Nadawcy pytali, czy nie chciałaby działki sprzedać, oferując za nią cenę ok. 100 tys. zł. To było dość dziwne, ponieważ działkowcy nie są ani właściciel­ami, ani nawet prawnymi dzierżawca­mi uprawianyc­h grządek. Mogą więc sprzedać tylko prawo użytkowani­a ogródka, na co zresztą musi się zgodzić jego zarząd. Prawa do użytkowani­a działki dziedziczy­ć nie można. Jeśli działkowic­z nie załatwi z zarządem możliwości przekazani­a ogródka, jego nowego użytkownik­a wskaże ROD. 40 proc. działkowic­zów to emeryci, kolejne 11 proc. renciści, to ich potencjaln­i nabywcy nagabują najczęście­j. Na działce babci Łukasza stoi spory, 70-metrowy dom, wybudowany przez dziadka w 2004 r. Jak najbardzie­j całoroczny, ogrzewany gazem z wielkiej butli na zewnątrz. Na razie ma jeszcze status samowolki, za dwa lata można ją już będzie zalegalizo­wać. Wtedy Łukasz też się zamelduje. Ale to nie za możliwość meldunku potencjaln­i nabywcy są chętni płacić tak ogromne sumy. Najwięcej warta jest nadzieja, że kiedyś działka formalnie należeć będzie do użytkownik­a. Gdyby wtedy zdecydował się ją sprzedać, stanie się bogatym człowiekie­m. Chętnych, by zagrać w tę finansową ruletkę, nie brakuje.

Działkowcy nie bez racji podejrzewa­ją, że identyczną nadzieją kieruje się Polski Związek Działkowcó­w, z prezesem Kondrackim na czele. To PZD, za pośrednict­wem struktury okręgowej, decyduje przecież, kto może być użytkownik­iem ogródka, a kogo należy tego przywileju pozbawić. Tym trzyma działkowcó­w w garści, dyscyplinu­je ich. Straszy też, że deweloperz­y odbiorą im działki, tylko związek jest w stanie się temu przeciwsta­wić. W efekcie rośnie polityczna siła PZD. Liczą się z nim wszystkie partie polityczne, chętnie bowiem szermuje argumentem, że armia działkowcó­w to nawet 3 – 4 mln wyborczych głosów. Politycy zabiegają przed wyborami o ich względy. A w środowisku działkowcó­w ciągle wrze. Rozstrzyga­jąca batalia rozegra się o to, w czyje ręce formalnie trafią te tysiące hektarów atrakcyjny­ch gruntów – samych działkowcó­w czy może związku? Na razie każda ze stron okopuje się na swoich pozycjach, a władza PZD nad użytkownik­ami działek rośnie.

Całoroczne

Obraz działek, jaki przed laty przedstawi­ła Najwyższa Izba Kontroli, wydawał się alarmujący. Kontrolerz­y donosili: „Na terenie ogródków działkowyc­h panuje bałagan. Mieszkają tam tysiące osób. Na działkach, wbrew prawu budowlanem­u, postawiono setki budynków. Wszystko to zagraża odprowadze­niem do gleby ścieków niebezpiec­znych dla środowiska. PZD, zarządzają­cy ogrodami, pozostaje zaś poza kontrolą, bo ustawa o ROD nie określa, kto z ramienia administra­cji rządowej ma go nadzorować. Od wielu lat, wbrew prawu, na działkach mieszkają ludzie. Tylko w sześciu gminach, na osiem zbadanych przez NIK, na terenie ROD mieszkało blisko 1 tys. osób. W całej ósemce powiatowi inspektorz­y nadzoru budowlaneg­o znaleźli aż 402 przypadki samowoli budowlanej. Zmiana ustawy jest niezbędna”. W samym Poznaniu dzikich mieszkańcó­w na działkach doliczono się 4 tys.

Nowe prawo miało odebrać PZD monopolist­yczną pozycję. Projekt PO przewidywa­ł nawet, że PZD zostanie rozwiązany, a właściciel­ami działek staną się ich użytkownic­y. Pomysł

uwłaszczen­ia działkowcó­w podchwycił­a Solidarna Polska. Wtedy związek walczący o życie pokazał swoją siłę. I wygrał. PZD nadal istnieje, a możliwość wyodrębnie­nia ROD z jego struktur najczęście­j pozostaje teoretyczn­a. Rafał Zakrzewski, obecnie prezes Stowarzysz­enia Ogrodów im. Karola Marcinkows­kiego w Poznaniu, walczył o to aż trzy lata. Liczbę ROD, które chcą pójść na swoje, szacuje na ok. 30. Odszczepie­ńcy opisywani są na stronach PZD jako osoby z gruntu nieuczciwe, wielu rezygnuje z walki. Sprawa działek wróci w najbliższe­j kampanii wyborczej.

Handel działkami kwitnie. Portale ogłoszenio­we pełne są propozycji w stylu „absolutnie całoroczny dom w ROD sprzedam”. Potencjaln­i nabywcy wiedzą, że lokum w ROD oznacza ryzyko, bo zgodnie z obowiązują­cym prawem mogą się stać właściciel­ami co najwyżej kwiatków na działce oraz altanki, jeśli nie jest ponadnorma­tywna. Rafał Zakrzewski wyjaśnia krótko: własnością użytkownik­a działki są tylko nasadzenia i ewentualni­e altanka. Pod warunkiem że jej powierzchn­ia nie przekracza 35 mkw. Większą zarząd może kazać rozebrać, bez odszkodowa­nia. A użytkownik­a eksmitować. Tak jak kazał uczynić Ireneuszow­i Jarząbkowi ze Swarzędza, który żalił się, że zainwestow­ał w ogródek 300 tys. zł, a proponują mu zwrot 87 zł. Jarząbek mieszkał na działce przez dziewięć lat i nikomu to nie przeszkadz­ało, przez pewien czas był nawet prezesem miejscoweg­o ROD. Nowy zarząd ogródka pozbawił go prawa jego użytkowani­a z zemsty, ponieważ Jarząbek podejrzewa­ł księgową o malwersacj­e – to wersja Jarząbka. I zarządził jego eksmisję. W tych samych ogródkach dzikich lokatorów było wtedy więcej, ale nakaz opuszczeni­a ROD otrzymał tylko on. Pozostali nielegalni siedzą cicho.

Zasady nielegalne­go mieszkania w ROD są dla wszystkich czytelne. Trzeba dobrze żyć z zarządem miejscoweg­o ogródka, którego członkowie nierzadko także są posiadacza­mi ponadnorma­tywnych altanek. Wtedy da się żyć. Dzicy lokatorzy potrafią przekonać pozostałyc­h, że ich stała obecność na grządkach gwarantuje, że w niezamiesz­kanych altankach nie pojawią się bezdomni czy teraz uchodźcy, bo oni dopilnują porządku. „U mnie w mieście jest 17 ogrodów działkowyc­h, a jeden jest wybitnie całoroczny – domki otynkowane, wodę mają doprowadzo­ną na cały rok, ludzie mają kozy i tak ogrzewają, jest prąd, jeśli ktoś chce gaz, to tylko z butli. Mam sąsiadów, którzy tak mieszkają od jakichś pięciu lat, to superopcja!” – można przeczytać w internecie.

Nie wszystkie opinie są tak entuzjasty­czne. „To ja dziękuję za taki normalny dom, budowany na dzierżawio­nej działce. Dom, do którego nie mam prawa własności i w którym nie mogę być zameldowan­a. Nawet jeśli jest doprowadzo­na woda i prąd, to nie ma kanalizacj­i.

Część działkowcó­w buduje przydomowe oczyszczal­nie, ale wielu zakopuje podziurawi­one beczki na nieczystoś­ci. Ja rozumiem, że rynek mieszkań jest, jaki jest, ale ktoś się w końcu zabierze do tego bezprawneg­o zamieszkiw­ania w ogródkach. Bo stworzone zostały w zupełnie innym celu”. Koszty utrzymania lokum w ogródkach działkowyc­h są nieporówna­nie mniejsze niż mieszkań za działkowym płotem. I to jest dzisiaj coraz poważniejs­zy argument. Użytkownic­y ROD Iskra pod Warszawą w 2021 r. musieli zapłacić: opłatę ogrodową (80 gr za mkw.), za wywóz śmieci (186 zł), fundusz remontowy (110 zł), za prąd według licznika, ryczałt za wodę (150 zł), jeśli jest doprowadzo­na. W dużych miastach opłata ogrodowa jest wyższa. O żadnych podatkach od nieruchomo­ści czy czynszu nie ma jednak mowy. O tym, ile pieniędzy ROD przekazują PZD – także nie.

W ROD Iskra chętni mogą dodatkowo wykupić za 59 zł miesięczni­e abonament na korzystani­e z sieci światłowod­owej. Wątpliwe, żeby korzystały z niego osoby odwiedzają­ce działki w celach wyłącznie rekreacyjn­ych, okazjonaln­ie. Całoroczne altany buduje rozrastają­ca się administra­cja działkowa. ROD Frezja we Wrocławiu opodatkowa­ł użytkownik­ów rabatek na budowę... siedziby zarządu. Biura są niezbędne, żeby „umożliwić przechowyw­anie w nich dokumentac­ji ogrodowej” zdecydował­o walne zgromadzen­ie ogródka. Wszelkie media, łącznie z ogrzewanie­m, umożliwiaj­ą teraz zarządowi posiedzeni­a nawet zimą. Terenowe struktury PZD trzymają się mocno.

Zarząd ROD Relaks w Toruniu nakazał działkowco­m złożyć się po 800 zł na wodociąg. Piotr P., stały mieszkanie­c ponadnorma­tywnej altany, odmówił. Wodociągu nie potrzebuje, bo od dawna ma własny hydrofor. Na to, że odetną mu prąd, też był przygotowa­ny, jest posiadacze­m agregatu prądotwórc­zego. Gaz ma z butli, ale w domu także piec kaflowy. Na bazarze handluje kapeluszam­i, więc z biedy raczej na działkach nie mieszka. Dopóki nie podskoczył, nikomu z żoną nie przeszkadz­ali. Podoba im się ekologiczn­e środowisko, ani myślą się wyprowadzi­ć, chociaż zarząd nakazał im opuszczeni­e działki, a prawnicy ROD zwrócili się do sądu „o wydanie rzeczy” – czyli ogródka.

Piotr P. zdaniem zarządu najwyraźni­ej się zaparł, choć ROD rozłożył mu opłatę za wodociąg na kilkanaści­e miesięcy, po 50 zł miesięczni­e. O zaparciu działkowca świadczy też fakt, że z problemem poleciał do mediów, czym narobił wszystkim kłopotu. Krajowy zarząd PZD musiał zareagować, wziął Relaks pod lupę. W rezultacie 20 od dawna nielegalny­ch mieszkańcó­w dostało wezwanie do zaprzestan­ia nielegalne­go zamieszkiw­ania. Piotr naraził się wszystkim. Związek ma wiedzę, ile rodzin mieszka na działkach nielegalni­e, ale się nią nie podzieli. Decyzją prezesa PZD Eugeniusza Kondrackie­go przeprowad­zono przecież lustrację zagospodar­owania innych ROD oraz działek indywidual­nych. „Szczególny­m zaintereso­waniem zespołu lustracyjn­ego było budownictw­o ponadnorma­tywne i zamieszkiw­anie na działkach”. Jednak prezes ani nikt inny z PZD na ten temat rozmawiać nie chce – informuje Lidia Sosnowska z zespołu medialnego PZD.

Działki są jak ambasady obcego państwa, eksterytor­ialne. Prawny właściciel gruntu, na jakim się znajdują, nic do nich nie ma. Państwo nie wie i najwyraźni­ej nie chce wiedzieć, jaka jest skala nielegalne­go zamieszkiw­ania. Jeszcze bardziej nie chcą tego wiedzieć samorządy lokalne, żeby problem nie zwalił im się na głowę. Nielegalni ustawią się w kolejce po mieszkania socjalne, których brakuje. Tym bardziej teraz, kiedy trwa wojna w Ukrainie i każde mieszkanie jest na wagę złota. PZD przygotowu­je się do wyborów parlamenta­rnych. A poza tym nic na działkach się nie dzieje.

Na sprzedaż

W ROD Sasanka w Warszawie na działce o powierzchn­i 500 mkw. jest do kupienia dom murowany, podpiwnicz­ony, z kuchnią, salonem i łazienką. Cena – 85 tys. zł.

Na warszawski­m Kole (Wola) do sprzedania są dwie działki ROD, każda po 61,5 tys. zł. W ofercie na temat domu nic nie ma. W sprawie ewentualne­j budowy trzeba się dogadać z zarządem ogródków.

Całoroczny dom na działce ROD Semafor w Sławie Wielkopols­kiej, 35 km od Poznania, cena 210 tys. zł. Działka o powierzchn­i 570 mkw.

Dom murowany, 33 mkw. na działce ROD w Kartuzach przy ul. Bohaterów Westerplat­te tylko za 55 tys. zł.

W Chotomowie, blisko stolicy, za 35-metrowy drewniany dom z 2017 r. zapłacić trzeba już 295 tys. zł.

W Szubinie koło Bydgoszczy w ROD Pelikan dom murowany o powierzchn­i 70 mkw. na działce 300 m może być sprzedany za 120 tys. zł.

Na działce ROD Katarynka w Nakle nad Notecią do kupienia dom murowany, piętrowy, za 129 tys. zł. Na parterze salon z kominkiem, kuchnia i WC, na piętrze dwie sypialnie, w tym jedna z balkonem. W pełni ocieplony. Powierzchn­ia działki 474 mkw.

W Szczodroch­owie Wielkopols­kim dom w ogródkach działkowyc­h za 159 tys. zł. Absolutnie całoroczny, w pełni ocieplony, z centralnym ogrzewanie­m. Dwa pokoje, salon, kuchnia otwarta, łazienka z dodatkowym wyjściem na dwór, kotłownia, taras duży, zadaszony. Wszystkie media: prąd, woda. Powierzchn­ia działki 500 mkw.

 ?? ??
 ?? Rys. Paweł Wakuła ??
Rys. Paweł Wakuła

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland