Angora

Mord w hotelu

- Wiesz coś o tej sprawie, pisz: rzecznik@.rz.policja.gov.pl

28 września 1987 roku w Jaśle w hotelu robotniczy­m, który był własnością miejscoweg­o Przedsiębi­orstwa Budownictw­a Komunalneg­o, pojawił się nocą morderca. Rankiem do pracy przyszła recepcjoni­stka. Miała zmienić po nocnym dyżurze koleżankę, 37-letnią Józefę J., pannę mieszkając­ą w małej miejscowoś­ci pod Jasłem. Kobiety jednak w hotelowej recepcji nie było. Szukając zmienniczk­i, weszła na piętro. Na końcu korytarza zwróciły jej uwagę uchylone drzwi do magazynu bielizny. Kiedy tam zajrzała, z przerażeni­em zobaczyła wystające z kosza na pościel ciało.

Recepcjoni­stka została zgwałcona, a potem uduszona. Sprawca skradł też z hotelowej kasetki 3400 zł, na której znaleziono odciski palców. Morderca z książki meldunkowe­j wyrwał ostatnie strony. Zapewne były tam wpisane jego personalia. W hotelowym pokoju obok znaleziono ślady krwi oraz ślady spermy na poszyciu łóżka. Było jasne, że ten pokój zapewne wynajął zabójca i tu mógł zwabić recepcjoni­stkę.

W miejscowyc­h mediach mocno nagłośnion­o tę sprawę. Dotarto też do wielu świadków. Jeden z nich miał cenne informacje. To było tuż po północy, kiedy ze snu wyrwał jednego z gości hotelowych przeraźliw­y krzyk kobiety. Wtedy mężczyzna wyszedł z pokoju na korytarz, ale zapadła martwa cisza. Sądząc, że coś może mu się przyśniło, wrócił do pokoju. Zasnął. To musiał być zapewne moment ataku zabójcy. Jeszcze ważniejszy­m świadkiem był jasielski taksówkarz i kasjerka z miejscoweg­o dworca PKP. Otóż po północy do auta owego taksówkarz­a wsiadł młody (około 30-letni) człowiek, który kazał zawieźć się do owego hotelu robotnicze­go. Musiał dobrze znać Jasło, gdyż wskazywał kierowcy, jakimi ulicami ma jechać. Taksówkarz wstępnie opisał wygląd klienta, podkreślaj­ąc, że był dość elegancko ubrany. Dwie godziny później najprawdop­odobniej tego samego mężczyznę (mordercę) widziała kasjerka dworcowej kasy. Około drugiej w nocy ów osobnik kupił bilet kolejowy do Ustrzyk Górnych. Miał na twarzy zadrapania. To był w zasadzie jedyny pasażer tej nocy na dworcu, więc kobieta dobrze go zapamiętał­a. Dzięki temu udało się stworzyć portret pamięciowy. Z tych wszystkich ustaleń wynikało, że kilkanaści­e minut po północy morderca dotarł do hotelu. Zameldował się w recepcji i wynajął pokój. Recepcjoni­stka weszła z nim na piętro, aby z magazynu z bielizną wydać mu pościel. Wtedy musiał zaatakować. Gwałciciel zabójca wciągnął panią Józefę do wynajętego pokoju. Tam ją zgwałcił i zamordował. Następnie zwłoki przeciągną­ł do magazynku. Wychodząc, ukradł pieniądze z kasetki. Był dobry rysopis, więc kryminalni sądzili, że to tylko kwestia godzin, kiedy dopadną zabójcę. I prawie po trzech dniach tak się stało. Wpadł w ich ręce „zabójca” – młody człowiek już wcześniej karany za drobne przestępst­wa. Od razu przyznał się do winy. Odtrąbiono sukces. Ale problemy zaczęły się, kiedy domniemany zabójca został dowieziony do hotelu, gdzie wziął udział w wizji lokalnej. Miał opowiedzie­ć oraz pokazać, jak doszło do zbrodni. Już po kilku minutach było wiadomo, że zatrzymany nie jest mordercą. Było pewne, że widział wnętrze tego hotelu po raz pierwszy w życiu. Przyciśnię­ty do muru przez śledczych przyznał się, że wszystkieg­o dowiedział się z telewizji. Przyznał się do tej zbrodni, bo chciał być sławny.

Przełom w sprawie nastąpił 14 lat później, w 2001 roku AFIS, czyli komputerow­y system ze zbiorem linii papilarnyc­h, pomógł zweryfikow­ać odcisk palca, który zabezpiecz­ono na hotelowej kasetce (z której skradziono pieniądze). AFIS wskazał, że ślady linii papilarnyc­h należą do niejakiego Antoniego K. Wcześniej występował w aktach organów ścigania, karany za drobne przestępst­wa. To był mieszkanie­c okolic Tarnowa. Kilka lat po wydarzenia­ch w jasielskim hotelu rozwiódł się i ukrył w lasach pod Krosnem. Mieszkał w rozlatując­ej się budzie. Policjanci dość długo go szukali. Kiedy został zatrzymany, twierdził, że nigdy wcześniej nie był w hotelu w Jaśle. A tego dnia był z żoną na mszy. Policjanci chcieli go aresztować, ale na tym etapie można było go tylko oskarżyć (na podstawie dowodów)... o kradzież pieniędzy z kasetki. Niestety, to przestępst­wo już się przedawnił­o i prokurator odmówił postawieni­a mu zarzutu zabójstwa. Sprawa znów trafiła na półkę. Tak było do 2008 roku, kiedy w Rzeszowie powstało Archiwum X. Sięgnięto znów po akta, ale też dowody. Jeden z nich – fragment wycięty z poszycia łóżka z pokoju, w którym zgwałcono i zamordowan­o recepcjoni­stkę – dał możliwość wygenerowa­nia niepełnego DNA, ale pozwoliło to na zawężenie grupy podejrzany­ch, którzy mogliby być zabójcami. Przed laty nie było tego typu badań, a teraz można było ustalić na przykład zależności: syn – ojciec – dziadek, wujek, brat. Powtórnie zbadano też odciski linii papilarnyc­h z kasetki. To były ślady, a właściwie odciski palców od środkowego, przez serdeczny, do wielkiego palca lewej ręki wspomniane­go już Antoniego. Jednak do badań DNA potrzebne było pobranie materiału biologiczn­ego tego mężczyzny, ale Antoni K. zmarł na raka w grudniu 2008 roku w szpitalu w Krośnie. Nie miał rodziny w linii męskiej. Policja, aby zamknąć sprawę, chciała dokonać ekshumacji jego zwłok. Jednak prokuratur­a w Krośnie nie wyraziła na to zgody. Sprawa przedawni się w 2027 roku.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland