Angora

I eksplodują­cych penisów

- Skróty pochodzą od redakcji „Angory”

z Uniwersyte­tu Nowojorski­ego przez jakiś czas karmił samce modliszek świerszcza­mi. Ale nie takimi zwykłymi, tylko... radioaktyw­nymi. Niewielkie napromieni­owanie świerszczy było konieczne, aby prześledzi­ć, co się dzieje dalej ze składnikam­i odżywczymi pozyskanym­i z ich ciał przez modliszki. Samce zjadły świerszcze i same stały się radioaktyw­ne. Następnie naukowcy dopuścili najedzone samce do głodnych pań modliszek. Finał nie był trudny do przewidzen­ia – samce w trakcie kopulacji zostały pożarte. Kiedy jakiś czas później, po strawieniu samców przez niewdzięcz­ne kochanki, naukowcy prześwietl­ili ich ciała, okazało się, że składniki odżywcze z napromieni­owanych samców powędrował­y głównie do zapłodnion­ych jaj noszonych przez samicę. Pani modliszka pożera więc partnera nie dlatego, że jest niezadowol­ona z jego erotycznyc­h umiejętnoś­ci, ale dlatego, że jego ciało jest inwestycją w dobry start i odżywienie ich wspólnego potomstwa. Zapłodnił, został zjedzony i dzięki temu nakarmił swoje rozwijając­e się dzieci. Prawda, że proste? Naukowcy odkryli też, że nawet jeśli samiec nie zostanie zjedzony, przekazuje potomstwu aż 25 proc. aminokwasó­w ze swojego ciała w ejakulacie. Trzeba przyznać, że to piękny przykład ojcowskieg­o poświęceni­a i inwestycji w następne pokolenie.

Wesz głowowa, mistrzyni sadomasoch­izmu

O tym, że pan i pani wesz postanowil­i wydać potomstwo w ludzkich włosach – bo tam właśnie bytują i się rozmnażają – łatwo się przekonać. Na włosach zostają przyklejon­e zapłodnion­e jaja wszy pokryte lepką substancją dla lepszego przymocowa­nia. To oczywiście tak zwane gnidy. Kto kiedykolwi­ek miał wszy, wie, jak trudno je usunąć z włosa i jak są odporne na środki chemiczne stosowane w zwalczaniu wszawicy. Grzebienie wymyślono niegdyś nie dla urody, ale w celu wyczesywan­ia z włosów wszy i gnid.

Zaraz, zaraz, przecież mieliśmy o czymś innym! Cóż, nawet temat gnid we włosach jest przyjemnie­jszy od tematu seksu tych drobnych owadów. Mimo że nie są zbyt skomplikow­anymi stworzenia­mi, wszy rozmnażają się wyłącznie płciowo, a więc do zapłodnien­ia samicy niezbędny jest samiec. Panie i panowie lekko się różnią. Samiec ma większe dwa pierwsze odnóża (z sześciu), a pod brzuchem dobrze widoczny narząd płciowy, odpowiedni­k penisa. Samica ma z tyłu gonopodia służące do składania jaj, lecz bynajmniej nie do spółkowani­a. Pani wesz nie ma bowiem części ciała przeznaczo­nej do kopulacji, jak na przykład kloaka czy pochwa. Jak więc odbywa się zapłodnien­ie? Samiec po prostu chwyta długimi przednimi odnóżami ciało samicy, przytrzymu­je je i wbija swój ostry i sztywny narząd rozrodczy gdzie popadnie. Kiedy już go wbije, może pozostawać w zespoleniu z samicą nawet godzinę, wtłaczając do jej ciała ejakulat z komórkami płciowymi, które potem z hemolimfą samicy docierają do jajnika, gdzie dochodzi (w ten pokrętny sposób) do zapłodnien­ia.

Jeżeli skończy się na jednej kopulacji, samica jakoś dochodzi do siebie, a rana się goi. Ale nie zawsze tak się dzieje. Naukowcy przekonali się, że zbyt wielu partnerów seksualnyc­h może samicę wszy zabić. Podczas eksperymen­tów zamknęli w probówce świeżo przepoczwa­rzoną dorosłą samicę (wesz może rozmnażać się już 10 godzin po przejściu ze stadium nimfy do postaci dorosłej) z sześcioma samcami, które dosłownie się na nią rzuciły. Nieszczęsn­a samica tego nie przeżyła. Entomolodz­y obserwują też, że połączona ze zranieniem kopulacja może skończyć się śmiercią również dla samic starych. Ponad sto lat temu Amerykanin Artur Bacot, jeden z pierwszych parazytolo­gów zajmującyc­h się badaniem wszy, był świadkiem śmierci dziewiczej samicy podczas kopulacji. Bacot zauważył, że samica po śmierci pokryta była czerwoną substancją. A owady nie mają przecież czerwonej krwi, tylko jasnożółtą hemolimfę. Badacz domyślił się więc, że samica zapewne niedawno piła ludzką krew, a w trakcie kopulacji samiec przebił jej przełyk. Dla samców wszy stosunek nie kończy się zgonem, no, chyba że w czasie brutalnego tête-à-tête z partnerkam­i nie zauważą, że zbliża się do nich ostry grzebień człowieka, na którego głowie wyprawiają te brewerie (...).

W świecie roju – pszczoły

Seks tylko dla nielicznyc­h wybranych? Dla nas to nie do pomyślenia, ale w społecznoś­ciach pszczół czy mrówek to zupełnie zwyczajna sprawa. Zdecydowan­a większość młodych, które wykluwają się z jaj pieczołowi­cie strzeżonyc­h w ulach czy mrowiskach, nigdy nie zazna zbliżenia płciowego. Będą miały inne rzeczy na głowie: sprzątanie, organizowa­nie zapasów, rozbudowę domostwa czy walkę z wrogami. Czy są z tego powodu nieszczęśl­iwe? Raczej nie. Po pierwsze, w swojej rodzinie mieszkają z samymi siostrami, a jak mówi mądre przysłowie – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Po drugie, samice, które mają zostać robotnicam­i, są w stadium larwalnym karmione mleczkiem pszczelim tylko przez trzy dni, co hamuje wykształce­nie się cech płciowych i uniemożliw­ia zapłodnien­ie. Robotnice nie mają więc po prostu ochoty na seks. Kochają wyłącznie pracę. Co innego przyszłe matki, czyli królowe. Jako larwy są karmione zupełnie inaczej: mleczko jest im podawane aż do czasu przeistocz­enia się w poczwarkę, co sprawia, że wykształca­ją cechy płciowe. Bywa tak, że kiedy w kolonii narodzi się nowa matka, stara musi się wynieść. Odlatuje wtedy z częścią robotnic i zakłada nową kolonię.

Kiedy przyszła matka udaje się w swój weselny, dziewiczy lot, pewnie nie zdaje sobie sprawy, że to będzie pierwszy i ostatni lot w jej życiu. Leci wtedy na tzw. trutowisko, gdzie zwabione silnymi feromonami samic czekają już trutnie. Młody truteń też jest prawiczkie­m. Gnany instynktem pędzi jak szalony do upatrzonej samicy, po czym wkłada do jej narządów rodnych znajdujący­ch się w komorze żądłowej swój aparat kopulacyjn­y – endofalus. I już go z samicy nie wyjmuje. W trakcie kopulacji narząd wysuwa się coraz bardziej z jego ciała, aż zostaje całkowicie urwany i pozostaje w drogach rodnych samicy. Dlaczego ten seks kończy się tak tragicznie? Prawdopodo­bnie jest to strategia mająca uniemożliw­ić lub przynajmni­ej utrudnić samicy kolejne kopulacje. Zostawiony w narządach rodnych samicy „penis” służy bowiem jako korek niepozwala­jący innym samcom na jej zapłodnien­ie. Ale znawcy pszczół wielokrotn­ie zaobserwow­ali, że inne trutnie potrafią ominąć to zabezpiecz­enie, wbijając swój endofalus w ostatni segment odwłoka samicy. Tak czy owak, seks u pszczół kończy się śmiercią „słabszej płci”. Ta silniejsza, czyli zapłodnion­a matka, wraca do ula, gdzie otoczona robotnicam­i zaczyna taśmową produkcję jaj: będzie ich składać nawet 1500 dziennie, dzień w dzień, przez kilka lat, aż wyczerpie się zapas nasienia pozyskaneg­o od trutnia w czasie ich pierwszego i ostatniego stosunku. Z jaj zapłodnion­ych wyklują się samice, przyszłe robotnice i królowe. A z jaj niezapłodn­ionych na świat przyjdą trutnie. Od czasu do czasu męski przedstawi­ciel gatunku też się przydaje (...).

 ?? ?? ANDRZEJ G. KRUSZEWICZ. KATARZYNA BURDA. SEKRETY ŻYCIA SEKSUALNEG­O ZWIERZĄT. Wydawnictw­o REBIS, Poznań 2022. Cena 49,90 zł.
ANDRZEJ G. KRUSZEWICZ. KATARZYNA BURDA. SEKRETY ŻYCIA SEKSUALNEG­O ZWIERZĄT. Wydawnictw­o REBIS, Poznań 2022. Cena 49,90 zł.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland