Oligarchowie giną jak muchy
Trwa czarna seria śmierci rosyjskich biznesmenów i miliarderów związanych z sektorem naftowo-gazowym. Od końca stycznia w tajemniczych okolicznościach zmarło ich co najmniej ośmiu. Wielu komentatorów przypuszcza, że oligarchowie zostali zgładzeni na rozkaz Kremla.
8 maja zakończył życie były szef naftowego koncernu Łukoil, 43-letni Aleksander Subbotin, krezus i właściciel lukratywnej firmy przewozowej, uchodzący za okaz zdrowia. Jak informują media w Moskwie, skonał w niezwykłych, wręcz zdumiewających okolicznościach. Dodajmy, tak absurdalnych, że niełatwo w nie uwierzyć. Według oficjalnej wersji Subbotin korzystał z usług małżeństwa szamanów działających w mieście Mytiszczi pod Moskwą. Szamani występowali jako Magua Flores i Tina Cordoba (ich prawdziwe nazwiska to Aleksiej Pindjurin i Krystyna Teichryb). W rosyjskiej stolicy wróble ćwierkają, że u tradycyjnych uzdrowicieli i szamanów szukają eliksiru młodości także Władimir Putin i jego minister obrony Siergiej Szojgu. Podobno Subbotin przyszedł do szamanów „w stanie silnego zatrucia alkoholem i narkotykami”, by złagodzić straszliwego kaca. Uzdrowiciele leczyli miliardera kąpielą w krwi kogutów, potem rozcięli mu skórę, a w ranach umieścili jad ropuchy. Subbotin jakoby „zwymiotował i poczuł się lepiej”. Niestety, zaczął się skarżyć na kłopoty z sercem. Zamiast wezwać pogotowie, znachorzy podali mężczyźnie ziołowy lek uspokajający Corvalol. Oligarcha „zasnął w piwnicy używanej do rytuałów voodoo” i już się nie obudził. Komentatorzy przypominają, że Łukoil prowadzi interesy w Stanach Zjednoczonych i wezwał do jak najszybszego zakończenia wojny w Ukrainie.
37-letni Andriej Krukowskij był dyrektorem generalnym należącego do koncernu Gazprom kurortu „Krasnaja
Poljana” w pobliżu Soczi i wytrawnym alpinistą. Zdobył m.in. Elbrus i Kilimandżaro. Według oficjalnej wersji spadł z klifu podczas wędrówki do twierdzy Aczipsinskoj w górach koło Soczi i doznał poważnych obrażeń. 1 maja zmarł w szpitalu. „Krasnaja Poljana” jest ulubionym kurortem Putina, który lubi zapraszać tu swoich gości na narty. Czy Krukowskij znał zbyt wiele tajemnic dyktatora?
Czarna seria zgonów rozpoczęła się 30 stycznia. Tego dnia poniósł śmierć 60-letni Leonid Szulman, szef transportu w Gazprom Invest. Skonał w kałuży krwi w łazience swej daczy pod Petersburgiem. Zginął od ran kłutych. Śledczy ogłosili, że mężczyzna popełnił samobójstwo i zostawił list pożegnalny.
25 lutego, w dzień po rosyjskiej inwazji, zmarł we własnym domu 61-letni Aleksander Tjuliakow, zastępca dyrektora generalnego izby rachunkowej koncernu Gazprom ds. bezpieczeństwa. Powieszonego oligarchę znalazła kochanka; podobno przed śmiercią Tjuliakow został ciężko pobity. Trzy dni później Michaił Watford, rosyjski magnat przemysłu naftowego ukraińskiego pochodzenia „powiesił się” w garażu swej wartej 18 mln funtów posiadłości w Virginia Water w brytyjskim hrabstwie Surrey. Nie wiadomo, czy ktoś mu pomógł. Przez ostatnie dwa lata Watford lękał się, że wpisano go na „listę śmierci” Putina.
Pisaliśmy już o tragedii dwóch biznesmenów, którzy stracili życie w kwietniu. Każdy z nich zginął wraz z żoną i córką. Siergej Protosenia, menedżer gazowego koncernu Novatek, spotkał śmierć w hiszpańskim kurorcie Villa in Lloret de Mar, a Władysław Awajew, były wiceprezes Gazprombanku, w swym luksusowym mieszkaniu w Moskwie. Być może w obu przypadkach doszło do tzw. rozszerzonego samobójstwa, ale hiszpańscy śledczy mają wątpliwości.
Ukraińska gazeta „Siegodnia” napisała, że biznesmeni zginęli, ponieważ wiedzieli za dużo o finansowych machinacjach Kremla. (KK)