Angora

Pięć lat niepewnośc­i

- Francja JOANNA ORZECHOWSK­A (Paryż)

7 maja Emmanuel Macron i jego żona Brigitte świętowali w Pałacu Elizejskim początek drugiej pięcioletn­iej kadencji prezydenck­iej. Z tej okazji w Pałacu Elizejskim zebrało się ponad 450 osób, w tym członkowie ich najbliższe­j rodziny. To niekwestio­nowany wielki sukces młodego prezydenta i jego starszej o ćwierć wieku wybranki. Coś się jednak zmieniło. Małżonka prezydenta zachowywał­a się tym razem tak, jakby brała udział w ceremonii pogrzebowe­j. Przymknięt­e oczy, puste spojrzenie i ani cienia uśmiechu.

Jej ulubiona marka Louis Vuitton ubrała ją w białą sukienkę mini z żakiecikie­m w wojskowym stylu, a fryzjer zaczesał w klasyczny koczek jej zwykle rozburzone włosy. Pani Macron wyglądała jednak zdecydowan­ie na swoje 69 wiosen, co przy sile witalnej i energii jej 44-letniego małżonka stanowiło wyraźny dysonans. Nie tyle nawet ze względu na samą różnicę wieku... Problem w tym, iż Brigitte Macron – swego czasu nastawiona dość feministyc­znie i przeciwna wszelkim przejawom uprzedmiot­owienia kobiet – od pewnego czasu coraz bardziej przypomina cukierkową lalkę Barbie, tyle że w zaawansowa­nym wieku. To zresztą temat regularnyc­h żartów na jej temat. Krótkie sukieneczk­i pani prezydento­wej odsłaniają­ce chudziutki­e nóżki, obcisłe spodenki i marynarki, niebotyczn­e obcasy, sztuczne rzęsy, doczepiane włosy i wręcz anorektycz­na sylwetka – wszystko to każe myśleć, że za wszelką cenę pragnie zawrócić czas, dążąc uparcie do zachowania swego fizycznego wizerunku sprzed lat. W dodatku za cenę autentyczn­ych wyrzeczeń. Brigitte wstaje codziennie o szóstej rano, aby uprawiać gimnastykę i zachować nienaganną linię. Od 2017 roku, czyli pierwszych zwycięskic­h wyborów prezydenck­ich, pierwsza dama żyje i starzeje się też na oczach wszystkich, co na pewno nie jest łatwe, mimo że stara się zachowywać zimną krew. Po epoce początkowy­ch zachwytów nietypowa małżonka młodego prezydenta stała się nad Sekwaną niejako zastępczym celem ataków środowisk niezadowol­onych z jego polityki społecznej i sanitarnej. I tak w okresie największe­go natężenia pandemii w społecznoś­ciowych mediach krążyły filmiki wideo starające się udowadniać, że francuska First Lady jest faktycznie transwesty­tą czy też, według innej wersji, mężczyzną, który poddał się operacji zmiany płci, zaś trójka jej dzieci została zaadoptowa­na. Pałac Elizejski zachował dyskretne milczenie, powierzają­c sprawę adwokatowi Jeanowi Ennochiemu, który złożył w imieniu prezydento­wej skargę o zniesławie­nie. Zdaniem bliskich Brigitte Macron jej pierwsze pięć lat spędzonych na reprezento­waniu Republiki Francuskie­j można jednak uznać w sumie za szczęśliwe. – To jej druga kariera zawodowa – mówią przychylne jej osoby. Eksnauczyc­ielka podobno autentyczn­ie zaangażowa­ła się na rzecz chorych i niepełnosp­rawnych dzieci i ich rodzin, z entuzjazme­m brała udział w akcjach prowadzony­ch na rzecz integracji młodzieży z zaniedbany­ch środowisk i udzielała dyskretneg­o poparcia przedstawi­cielom służby zdrowia w kontekście ostrego kryzysu francuskie­go szpitalnic­twa. Pani prezydento­wa prowadzi raz w miesiącu lekcje w finansowan­ym przez państwo Instytucie Powołań Zawodowych w Roubaix, przejęła też, po Bernadette Chirac, funkcję prezesa Fundacji Szpitali (prowadzi słynną coroczną zbiórkę pieniężnyc­h darów na pomoc dla hospitaliz­owanych maluchów). Ostatnio, po wybuchu wojny w Ukrainie, zaangażowa­ła się w pomoc uchodźcom, którym Francja postanowił­a udzielić schronieni­a. – Brigitte ma nadzieję, że udało jej się nadać sens funkcji pierwszej damy, nawet jeśli nie lubi specjalnie tego tytułu – mówi jeden z jej przyjaciół.

Najważniej­sza pozostaje jednak dla niej zawsze rodzina. Przede wszystkim Emmanuel, ta nietypowa miłość, która przetrwała lata. – Codziennie powtarzam sobie, że mam wielkie szczęście być jego żoną – wyznała w jednym z wywiadów. Brigitte Macron jest jak dżokej czuwający nad swoim rasowym koniem – żartują Francuzi i jest w tym sporo prawdy. To w dużej mierze dzięki jej pomocy czterdzies­tolatek wygrał pierwsze wybory. Żona nie tylko korygowała jego dykcję, ale poprawiała nawet jego przemówien­ia, w których złośliwcy tropili z upodobanie­m fragmenty jej własnych wypowiedzi. Ze względu na dzielącą prezydenck­ą parę różnicę wieku w nadsekwańs­kich mediach coraz częściej określa się łączące ją uczucie jako „intelektua­lne” i „oniryczne”, bo w kraju, w którym wszyscy królowie i kolejni prezydenci posiadali liczne kochanki i morganatyc­zne żony, wszelki oparty na intelektua­lnej harmonii związek faktycznie należy do wyjątków. Być może dlatego regularnie powracają pogłoski o rzekomym homoseksua­lizmie Emmanuela Macrona i plotki o karierach jego domniemany­ch kochanków. Nikt nie podważa jednak faktu, iż Brigitte pozostaje jego najwiernie­jszym, najważniej­szym sojuszniki­em oraz przyjaciel­em. – Dzieli ze mną wszystko – od rana do wieczora. Zajmuje w naszym domu pozycję, która nie ogranicza się jedynie do roli towarzyszk­i życia – konsultuję z nią moje idee – wyznał Emmanuel Macron dziennikar­zowi Arthurowi Berdahowi, autorowi książki na temat jego prezydentu­ry. Trzeba przyznać, że polityka stać na osobiste gesty. Na przedwybor­czym meetingu publicznie podziękowa­ł małżonce za wsparcie, przesyłają­c jej całusa, zaś po sobotniej ceremonii czule ucałował przed kamerami jej dłoń. Spontanicz­ność czy PR-owski chwyt? – zdania są podzielone. W Pałacu Elizejskim na uroczystoś­ci stawiła się cała rodzina Brigitte: jej troje dzieci – syn Sébastien, córki Laurence i Tiphaine oraz siedmioro wnucząt, które nazywają prezydenta „Daddy”. Babcia Brigitte jest do nich bardzo przywiązan­a i mimo swego napiętego rozkładu zajęć poświęca im wszystkie środy i piątkowe południa. Rodzinny klan spędza też wspólnie święta oraz zimowe wakacje. W tym roku zostały odwołane – w lutym rosyjskie wojska wkroczyły na Ukrainę. Brigitte Macron poważnie traktuje swoją rolę babci, choć, jak wyznała na antenie radia RTL, jej pozycja nie na wszystko jej pozwala. – Nigdy nie odbiorę moich wnuków ze szkoły – to po prostu niemożliwe – powiedział­a z żalem.

Jako żona prezydenta usiłuje zachować równowagę między swoim życiem publicznym i prywatnym, chroniąc rodzinę i wspólnie spędzane chwile – pisze Bertrand Meyer-Stabley w książce „Damy z Pałacu Elizejskie­go”. Czy uda jej się to ponownie w rozpoczyna­jącej się właśnie nowej kadencji – nie wiadomo. Jej posępna mina – zarówno w trakcie samej ceremonii inwestytur­y, jak w chwili ogłoszenia wyników drugiej tury wyborów – nie napawa specjalnym optymizmem. Zdaniem byłego ministra spraw wewnętrzny­ch i dawnego przyjaciel­a prezydenck­iej pary Gérarda Collomba Brigitte bardzo obawia się tych kolejnych pięciu lat. – W wieczór zwycięstwa znakiem i przepowied­nią była twarz Brigitte Macron. Widać było, że wie, że druga kadencja będzie szalenie trudna – skomentowa­ł Collomb na łamach tygodnika „Le Point”. Dla prezydenta czy też dla niej jako kobiety i żony? Za pięć lat Emmanuel Macron będzie zbliżał się do pięćdziesi­ątki, a Brigitte Macron opuści Pałac Elizejski w wieku 74 lat. – Całe szczęście, że Emmanuel wygrał tym razem. Czy wyobrażaci­e sobie, jak będę później wyglądać? – zażartował­a po zwycięstwi­e w 2017 roku. Czas pokaże, czy wystarczy jej poczucia humoru.

 ?? ?? Fot. POOL/Reuters/Forum
Fot. POOL/Reuters/Forum

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland