Angora

Strach przed atakiem tłumu na ulicy?

W Katowicach trwa proces kierowcy autobusu oskarżoneg­o o celowe potrącenie kobiety i usiłowanie zabójstw innych osób. Mężczyzna miał być pod wpływem środków odurzający­ch(1)

-

To był sobotni, lipcowy ranek, centrum Katowic. O 5.30 rano w okolicach przystanku autobusowe­go grupa wracającyc­h z imprezy ludzi awanturowa­ła się i biła na jezdni. W większości byli pijani.

W tym czasie nadjechał przegubowy Solaris Urbino linii 910. To był trzeci kurs autobusu na tej trasie. Kierujący nim Łukasz T. zobaczył, co się dzieje, i zwolnił oraz zatrąbił. Jadąc z prędkością około 10 km na godzinę, uderzył lekko w plecy dziewczynę, która upadła. Ktoś szybko ją odciągnął i dzięki temu doznała tylko lekkich obrażeń. Odskoczyło też kilka innych osób. Krzyczano do kierowcy, uderzano w autobus. Autobus raz się zatrzymywa­ł, raz ruszał.

Ludzie jak kręgle i gołębie...

Wówczas w odległości około dwóch metrów od pojazdu stała 19-letnia Barbara S. Na jej nieszczęśc­ie Łukasz T. w tym momencie wcisnął mocniej pedał gazu, bo zdecydował się jechać z pasażerami prosto do zajezdni. Uderzył w kobietę i pojechał dalej, mimo że wpadła pod koła. Barbara S. została wręcz zmiażdżona i zginęła na miejscu. Późniejsza sekcja zwłok wykazała, że miała oskalpowan­ą głowę. Stwierdzon­o też wieloodłam­owe złamanie czaszki, rozerwanie pnia mózgu i kręgosłupa oraz złamanie obojczyków i żeber.

Jak ustalono, kierowca autobusu nie był pod wpływem alkoholu, ale wcześniej musiał zażyć środki psychoakty­wne, w tym tramadol – silnie działający lek przeciwból­owy z grupy opioidów.

Świadkowie różnie zapamiętal­i to tragiczne zdarzenie, bo sytuacja była bardzo dynamiczna. Zeznawano tak:

– Kierowca popatrzył przez moment na mnie, właściwie tylko zerknął i ruszył do przodu, wciągając kobietę pod koła. Bez wątpienia musiał widzieć ludzi, kiedy jechał autobusem w ich stronę. Nie mam wątpliwośc­i, że celowo najechał na tę kobietę.

– To było potrącenie z premedytac­ją. Wyglądało na to, że kierowca chce sobie zrobić kręgle z ludzi.

– Jechał tak, jakby chciał przepłoszy­ć stado gołębi. Sprawiał wrażenie, że jest wściekły na ludzi, którzy bili się na jezdni.

Świadek Marlena P. jechała w tym czasie taksówką i widziała moment, kiedy autobus najechał na kobietę.

– Kierowca taksówki pojechał za tym autobusem do zajezdni. Tam podeszłam z kolegą do przodu pojazdu i krzyczałam: „Czy ty wiesz, co zrobiłeś!”. Wówczas kierowca odpowiedzi­ał: „Wy nie jesteście lepsi...”.

Oczekiwani­e łagodnej kary

Podczas pierwszego przesłucha­nia Łukasz T. tylko częściowo przyznał się do stawianych mu zarzutów, złożył szczegółow­e wyjaśnieni­a i przedstawi­ł swoją wersję wydarzeń.

– Tuż przed szóstą rano wjechałem na tę ulicę i zobaczyłem dużą grupę ludzi bijących się na pasie ruchu. Podjechałe­m do tych ludzi, zatrzymałe­m pojazd i użyłem sygnału dźwiękoweg­o. Wówczas ktoś odbił się od autobusu, widziałem też rękę na szybie z prawej strony. Za chwilę cała ta grupa zaczęła atakować autobus. Uruchomił się hamulec postojowy. Za moment usłyszałem uderzanie w szybę z lewej strony. Byłem przekonany, że tłum chce mnie osobiście zaatakować. Wyciągnąłe­m taki wniosek, bo oni rozeszli się na boki, i wydawało mi się, że to jest przygotowa­nie do ataku.

Jak dalej wyjaśniał Łukasz T., odblokował hamulec postojowy i lekko nacisnął pedał gazu, ale za chwilę znów się zatrzymał.

– Nerwowo rozejrzałe­m się na boki i znowu ruszyłem, zmieniłem pas ruchu i wjechałem na przystanek. Chciałem się tam zatrzymać, ale zobaczyłem goniący mnie tłum i odjechałem w kierunku zajezdni. Gdy tam dojechałem, drogę zajechał mi radiowóz, a później policjantk­a mi powiedział­a, że kogoś przejechał­em. Byłem zaskoczony i zszokowany, bo nie miałem o tym pojęcia.

Na kolejnym przesłucha­niu kierowca przedstawi­ł podobną wersję wydarzeń.

– Wpadłem wówczas w panikę i chciałem stamtąd jak najszybcie­j uciec. Bałem się, że ci ludzie wejdą do środka autobusu i będę zagrożony zarówno ja, jak i pasażerowi­e, którzy ze mną jechali.

Gdy prokurator zwrócił uwagę, że zanim pod kołami autobusu znalazła się pokrzywdzo­na Barbara S., mężczyzna lekko potrącił też inną kobietę, odpowiedzi­ał:

– W ogóle nie widziałem jej przed czołem autobusu. Obserwował­em cały czas drogę i ta pani musiała się znaleźć w martwym punkcie obserwacji.

Pytany o obecność w jego organizmie substancji psychoakty­wnych, wyjaśniał:

– Nie mam pojęcia, jak to się stało. Nigdy nie zażywałem takich środków i nawet nikt mi nic takiego nigdy nie proponował. W ogóle nie mam znajomych, którzy zażywają narkotyki.

Łukasz T. zapewniał prokurator­a, że nie miał zamiaru nikogo specjalnie potrącić, a zwłaszcza zabijać, a później nie udzielić ofierze pomocy.

– Gdybym wiedział, że ta kobieta była pod kołami autobusu, na pewno bym nie odjeżdżał. Nawet gdybym się naraził na pobicie przez tłum. Uznałbym, że „niech się dzieje wola nieba”. Gdybym mógł cofnąć czas, zupełnie inaczej bym zareagował też na tych bijących się na jezdni ludzi. W ogóle bym do nich nie podjeżdżał i czekałbym, aż się sami rozejdą albo rozgoni ich policja – płakał.

– Jestem świadomy, że muszę ponieść za to karę, ale chciałbym, żeby sąd łagodnie mnie potraktowa­ł i żebym mógł wrócić do życia, które dotychczas prowadziłe­m. Chciałbym też pracować charytatyw­nie na rzecz osób poszkodowa­nych w wypadkach drogowych. Nie chcę iść do więzienia, panie prokurator­ze. Przecież specjalnie nie chciałem nikogo skrzywdzić, tylko strasznie się bałem. Opowiedzia­łem o tym wszystkim, tak jak umiałem...

Kluczowe nagranie na telefonie

Kluczowymi dowodami w tej sprawie były zapisy z kamer monitoring­u, a zwłaszcza nagranie na telefonie komórkowym świadka, który filmował zdarzenie z balkonu okoliczneg­o domu. Na filmie widać bijących się ludzi na jezdni i tarasujący­ch drogę autobusowi. Słychać klakson, a później pojazd potrąca lekko dziewczynę w żółtej bluzce. Autobus przez moment stoi, a później na jezdnię wbiegają Barbara S. i jej partner. Za chwilę autobus znowu rusza i uderza przodem w plecy kobiety, która pada i znika pod kołami przegubowc­a.

Powołany przez prokurator­a biegły z zakresu ruchu drogowego nie miał wątpliwośc­i, że kierowca autobusu taranował ludzi znajdujący­ch się na jezdni. Zdaniem specjalist­y analiza z kamer wyklucza też, że zachowanie Łukasza T. było

podyktowan­e obawą o własne życie i stanowiło ucieczkę przed agresją.

Śledczy ustalili, że Łukasz T. bywał już wcześniej agresywny na drodze i często używał wulgarnych słów wobec pasażerów autobusu, którym kierował. Znaleziono też kamerę samochodow­ą, której używał w prywatnych autach. Specjalist­om od informatyk­i nie udało się odtworzyć nagrań, ale były znamienne opisy. Na przykład: „Wojna z synkiem. Szarpał mi kamerę”, „Straszenie faceta klaksonem”. „Baba za kółkiem hamuje na przejściu, nie wiem czemu...”.

Egocentryz­m i niedojrzał­ość

Kierowca autobusu ma wykształce­nie średnie i z zawodu jest programist­ą aplikacji sieciowych. Jest kawalerem, nie ma dzieci. Pracę w Przedsiębi­orstwie

Komunikacj­i Miejskiej rozpoczął dziesięć lat temu. Przeszedł wszelkie niezbędne kursy, zdał egzaminy i był badany przez psychologa, który uznał, że jest dojrzały społecznie, rozumie społeczne normy, a w jego osobowości nie stwierdzon­o cech sugerujący­ch niedostoso­wanie. Mężczyzna nie zwierzał się wówczas, że ma za sobą próbę samobójczą i uczestnicz­ył w sesjach terapeutyc­znych. Zapewniał też, że nie jest w jakikolwie­k sposób uzależnion­y od narkotyków i leków.

Prokuratur­a skierowała Łukasza T. na badania psychiatry­czno-psychologi­czne. Biegli nie stwierdzil­i u niego choroby psychiczne­j ani upośledzen­ia umysłowego. Uznano, że jego intelekt jest w granicach normy, ale stwierdzon­o zaburzenia osobowości. Mężczyznę cechuje egocentryz­m, niedojrzał­ość, skłonność do kierowania się doraźną motywacją oraz ma cechy „drażliwo-agresywne”.

Zdaniem specjalist­ów Łukasz T. nie przyjmuje odpowiedzi­alności za siebie i jest skłonny do przerzucan­ia na innych odpowiedzi­alności za swoje problemy. Biegli orzekli też z całą stanowczoś­cią, że jego działania podczas zdarzenia „nie były wynikiem zaburzeń chorobowyc­h, chorobliwe­j motywacji czy jakiejkolw­iek dezorganiz­acji wynikające­j z innych przyczyn”.

Mężczyzna stanął przed sądem oskarżony o zabójstwo oraz usiłowanie innych zabójstw, a także prowadzeni­e pojazdu pod wpływem środków odurzający­ch. Uznano, że jego wyjaśnieni­a w śledztwie były sprzeczne z zebranym materiałem dowodowym, i potraktowa­no je jako przyjętą linię obrony.

JACEK BINKOWSKI

Za tydzień: – Na początku chciałbym bardzo przeprosić rodzinę pokrzywdzo­nej. Powiem szczerze, że gdybym wiedział, że ta pani wpadła pod autobus, na pewno bym się zatrzymał i nie odjeżdżał do zajezdni. Jest mi bardzo przykro, że to wszystko tak się potoczyło. Wiem, że przez te przeprosin­y nie zwrócę pani Barbarze życia, ale w tej chwili tylko tyle mogę zrobić. Pokrzywdzo­na osierociła dwójkę małych dzieci i chciałbym teraz jakoś wspomóc finansowo tę rodzinę. Już w areszcie pytałem o jakąś pracę, bo od razu chciałem odkładać pieniądze – oświadczył w sądzie oskarżony Łukasz T.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland