Niegasnący konflikt
Gdy na Bałkanach ktoś wspomina o pięciu wiekach niewolnictwa, tamtejsi ludzie mają najczęściej na myśli 500 lat tureckiego jarzma. Inaczej rzecz ma się w Rumunii, kraju przez stulecia będącego na pograniczu wpływów Habsburgów, możnych hospodarów oraz Turków osmańskich.
W ostatnich latach Rumunów coraz bardziej niepokoi inny, nierozwiązany historycznie, problem – kilka wieków zniewolenia Romów przez tamtejszą Cerkiew prawosławną. Problem się pogłębia, a zainteresowane strony wydają się coraz mniej skłonne do kompromisu. Utrzymujący się stan napięcia potwierdziła Konferencja Romów Europejskich. Wpływowy, samozwańczy król rumuńskich Romów Dorin Cioabă zagroził w Sybinie, że złoży międzynarodowy pozew, jeśli Rumuńska Cerkiew Prawosławna nie uzna swojego udziału w zniewoleniu Romów między XV a XIX wiekiem. Ale rzecznik Cerkwi Victor Banescu oświadczył, że Romowie i Rumuni wspólnie cierpieli z powodu niewolnictwa, które w księstwach rumuńskich zniesiono dopiero w roku 1855. Cerkiew głosem rzecznika zdecydowanie obstaje przy swoim: – To niesprawiedliwe, aby wybrać tylko pewną kategorię faktów, takich jak niewolnictwo Romów,
i stosować ten klucz oceny tylko do jednej instytucji, Rumuńskiej Cerkwi Prawosławnej
– powiedział Banescu. Rumuńska Cerkiew, szukając potwierdzenia słuszności swej pozycji, opiera się na badaniach zachodnich naukowców. Brytyjski historyk Angus Fraser, specjalista od historii Romów, uważa, że romscy niewolnicy klasztorów często mieszkali na ich terenie i wykonywali określone prace lub byli służącymi, a ich sytuacja była lepsza niż Cyganów pracujących w polu. Ani o krok nie ma też zamiaru ustępować Cioabă. – Odkąd Romowie zostali zniewoleni, Cerkiew nie zrobiła nic, nigdy publicznie nie przeprosiła i nadal tuszuje ten temat. Publicznie i poprzez różne projekty zwracaliśmy się do Cerkwi z prośbą o dostarczenie dokumentów mówiących o relacjach Cerkiew – Romowie w minionych dekadach. Prawosławne zwierzchnictwo pozostawało i wciąż pozostaje głuche – powiedział Cioabă portalowi „Turnul Sfatului”.
W Sybinie, w Siedmiogrodzie, Cioabă ogłosił rozpoczęcie budowy pierwszego Międzynarodowego Muzeum Romów.
Pod koniec maja 2019 roku Rumunię odwiedził papież Franciszek. Przywódca katolików nawiązał do tych mrocznych czasów, prosząc o przebaczenie za grzechy, których dopuścili się w Rumunii chrześcijanie. Romowie uwierzyli wtedy, że nastał czas, by także hierarchowie prawosławni wzięli na siebie odpowiedzialność za grzechy swoich przodków. W czerwcu tego samego roku rumuńscy Romowie skierowali do patriarchy Daniela I oficjalny, czteroczęściowy dokument-petycję. Tak naprawdę do dziś Cerkiew nie odniosła się do niego, a sprawa zaczęła się „rozmywać”. Romowie, idąc za głosem papieża, ponowili żądanie, by Cerkiew publicznie przeprosiła Romów za 500 lat niewoli. Domagali się też, by co roku 20 lutego, w Dniu Wyzwolenia Romów organizowano nabożeństwa żałobne, a także, by Cerkiew zobowiązała się do przekazywania bezdomnym, bez względu na ich pochodzenie etniczne, gruntów pod zabudowę, gdyż część z nich to potomkowie niewolników, którzy wznosili cerkwie. Zażądali wreszcie od rumuńskich prawosławnych rozpoczęcia wmurowywania tablic pamiątkowych we wszystkich cerkwiach i klasztorach z przesłaniem: „To miejsce zostało zbudowane, a następnie utrzymywane dzięki niewolniczej pracy rumuńskich Romów”.
W petycji umieszczono fragment wspomnień Mihaila Kogălniceanu, XIX-wiecznego premiera Rumunii: „W młodości na ulicach Jass widziałem ludzi z łańcuchami na rękach czy nogach. Okrutne bicie, skazywanie na głód, zamykanie w prywatnych więzieniach, wrzucanie nago do śniegu lub zamarzniętej rzeki – taki był los nędznych Cyganów! Widziałem pogardę dla świętości więzi rodzinnych. Żonę zabrano mężowi, córkę porwano rodzicom. Sprzedawano ich na targach jak bydło w każdym zakątku Rumunii. Ani ludzkość, ani religia, ani prawo cywilne nie chroniły tych nieszczęsnych istot”.
Dziś blisko 90 proc. Rumunów to wyznawcy prawosławia. Choć tylko 40 proc. uznaje się za regularnie praktykujących, po 1989 roku prawosławna wiara zajmuje ważne miejsce w życiu wielu rumuńskich rodzin. (ChS)