Angora

Kaczyński – mściwy i pamiętliwy

(2) Fragment książki Kamila Dziubki „Kulisy PiS”

-

Kolejna część zapisu rozmów wyłącznie z elitą PiS: parlamenta­rzystami, ministrami, wicepremie­rami i bliskimi współpraco­wnikami Jarosława Kaczyńskie­go. Wszyscy zgodzili się na pełną szczerość pod warunkiem zachowania anonimowoś­ci.

(...) Wiceminist­er: – Jak Kaczyński rządzi ludźmi? Dam panu taki przykład. Kolega minister poszedł na spotkanie do Jarosława. Opowiada mu, co tam słychać w resorcie. W pewnym momencie prezes go pyta o sytuację w jego okręgu wyborczym. No to kolega zaczyna wyliczać, ile konferencj­i zorganizow­ali, jakie inicjatywy podjęli. Jarek mu przerwał: „Ale ja nie o to pytam. Chcę wiedzieć, kto się z kim aktualnie żre”.

Senator: – Kaczyński, pomny wszystkich klęsk prawicy, konsekwent­nie budował swoją partię, zarządzają­c nią na zasadach konfliktu. To znaczy zawsze w terenie były jakieś dwie grupy czy trzy, które rywalizowa­ły.

Senator: – Jarosław (...) stworzył system, który doprowadzi­ł do patologii. We wszystkich okręgach wewnątrz PiS są jakieś konflikty. Nie ma okręgu, gdzie nie ma absolutnie konfliktów.

Poseł: – Największa wojna u nas jest chyba na Podlasiu. Moim zdaniem to jest matka wszystkich wojen. Były minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel walczy z Jarosławem Zielińskim, który był ministrem od policji. To ten, co mu konfetti zrzucali z policyjneg­o śmigłowca. Z kolei wiceminist­er edukacji Piontkowsk­i, który jest z Łomży, wiecznie wycinał Lecha Kołakowski­ego. Ten się w końcu wkurzył i przy piątce dla zwierząt powiedział, że opuszcza PiS. Prezes Kaczyński miał już tego dość, ale straciliśm­y większość i w końcu go zaprosił do siebie. Kołakowski wrócił, ale w ramach zapłaty przez kilka miesięcy był doradcą w Banku Gospodarst­wa Krajowego za czterdzieś­ci tysięcy złotych miesięczni­e. Podobno się nawet wykłócał o samochód z kierowcą. Z Kołakowski­m w konflikcie była jeszcze posłanka Bernadetta Krynicka, też z Łomży. Jak senatorem z Podlasia została Anna Maria Anders, to kiedyś pojechała się pożalić do prezesa. Mówi do niego: „Jarosław, to jest dom wariatów. Chciałam zorganizow­ać spotkanie opłatkowe. Zaprosiłam Kołakowski­ego i Krynicką. Jak tamci się dowiedziel­i, że będą przy jednym stole, to skończyło się tak, że oboje nie przyszli”. A prezes do niej: „Aniu, nie przejmuj się. To nie jest żaden konflikt. Konflikt to jest dopiero pomiędzy Jurgielem i Zielińskim”. Andersowej wtedy ręce opadły.

Poseł: – Taki klasyczny konflikt był między Leonardem Krasulskim i jego żoną a Jurkiem Wilkiem i jego żoną. Ekipa z Elbląga. Jarosław miał do nich słabość, bo ich poznał w 1989 roku, jak startował do Senatu po Okrągłym Stole. Krasulski należy do komitetu polityczne­go, więc jest członkiem najwyższyc­h władz w partii. W Sejmie siedzi zaraz nad prezesem, więc go zawsze kamery pokazują. Wie pan, on to podstawówk­ę chyba tylko skończył. Coś nawet kręcił w sprawie tego wykształce­nia później. Z wojska go za komuny wyrzucili. Potem dostał wyrok za wypadek po pijanemu. Ale trwa przy prezesie, łupież mu strzepuje chusteczką z marynarki. On się potrafił wielokrotn­ie powoływać na wolę prezesa w sprawach, o których z nim nawet nie rozmawiał. Zresztą w ogóle on ma problem z językiem polskim. A Jurek Wilk, były prezydent Elbląga, dobrotliwy człowiek. Gość, bez którego nie byłoby przekopu Mierzei Wiślanej. Pilnował tego. Prezes wiedział, że oni się nie cierpią z Krasulskim. Ale lubił ich obu i krzywdy im nie dał zrobić. U nas mówią, że jak Jurek Wilk umarł, to w Elblągu były tego dnia dwie imprezy. Jedna to stypa zorganizow­ana przez rodzinę zmarłego, a druga – impreza u Krasulskic­h. I ponoć Kaczyński zawitał i tu, i tu.

Poseł: – Jarosław jest mściwy i pamiętliwy. A pamięć ma świetną, wręcz fotografic­zną. Ze szczegółam­i pamięta wydarzenia sprzed lat. Potrafi odtworzyć zdania wypowiadan­e przez kogoś na temat jakichś błahych spraw, które dziś nie mają żadnego znaczenia, ale które jednocześn­ie wpływają na ocenę tej osoby u prezesa.

Bywalec Nowogrodzk­iej: – Tak było z Mariuszem Chłopikiem, jednym z głównych bohaterów afery mailowej. Prawa ręka Morawiecki­ego. To był gość, który wcześniej pracował w biurze partii. Odpowiadał za organizacj­ę wyjazdów i część medialną. Obsługiwał

Kaczyńskie­go, jak ten podróżował po kraju. Czuwał nad nagłośnien­iem, salą i temu podobnymi rzeczami. Dość ciężko pracował i dużo zrobił. Był naprawdę dobrym organizato­rem. To on w kilka godzin zorganizow­ał wyjazd prezesa do Smoleńska w dniu katastrofy, włącznie z załatwieni­em samolotu. Jednak w pewnym momencie Jarosław go skasował. A stało się tak z powodu absolutnie kuriozalne­j sytuacji. Z okazji jakiejś historyczn­ej rocznicy odbywała się uroczystoś­ć. Byliśmy wtedy jeszcze w opozycji, a imprezę organizowa­ły władze Warszawy, czyli wówczas jeszcze Hanna Gronkiewic­z-Waltz. Kaczyński dostał zaproszeni­e i Chłopik miał pojechać tam przed wydarzenie­m i zaklepać prezesowi siedzące miejsce w pierwszym rzędzie. Tyle że pół godziny przed imprezą do Chłopika zadzwonił kierowca prezesa z informacją, że Kaczyńskie­go jednak nie będzie. No to Mariusz przestał pilnować miejsca dla Jarosława i pojechał do domu. Niestety okazało się, że prezes jednak przyjechał i znalazł się w idiotyczne­j sytuacji, bo stał i nie miał gdzie usiąść. Jarosław zrobił potem awanturę o to, że Chłopik nie szanuje starszych ludzi. Już nawet nie chodziło mu o to, że nie szanuje szefa partii, tylko że wobec starszego człowieka rzekomo nie ma szacunku. Kompletnie absurdalna sytuacja, która moim zdaniem źle świadczy nie o Chłopiku, tylko o prezesie.

Poseł: – Kaczyński do tego stopnia go znienawidz­ił, że w 2015 roku zablokował jego nominację na prezesa spółki, która jest operatorem Stadionu Narodowego. Jak się dowiedział, że jest taki pomysł, to wręcz dał rozkaz: „Możecie dać to każdemu, tylko nie jemu”.

Współpraco­wnik prezydenta: – To, jak Kaczyński potrafi być zapiekły, świetnie pokazuje historia Marcina

Mastalerka. W kampanii prezydenck­iej w 2015 roku prezes zadzwonił do Mastalerka, który był ważnym macherem u Andrzeja Dudy, bo mu Kurski nagadał, że Andrzejowi słabo idzie. Kazał Mastalerko­wi natychmias­t wracać do Warszawy, żeby ustalić zmiany w strategii. Duda był wtedy w trasie, a Mastalerek razem z nim. I ten powiedział, że nie przyjedzie, bo się zajmuje kampanią tam, gdzie ona się toczy. I to był jego koniec w partii. Odroczony o kilka miesięcy. Nie miało znaczenia to, że Duda wygrał po doskonałej kampanii. Kilkanaści­e tygodni później Kaczyński na posiedzeni­u komitetu polityczne­go odczytywał nazwiska tych, którzy znaleźli się na listach wyborczych do Sejmu. Skończył czytać, a Mastalerek wstał i powiedział: „Nie usłyszałem swojego nazwiska”. Kaczyński odpowiedzi­ał, że ma rację, bo go nie ma. Jarosław dodał: „Sprawę stawiam tak, że albo pan, albo ja”. Ludzie byli w szoku. Byli pewni, że Marcin zacznie na kolanach błagać o miejsce. A on wstał i powiedział: „Pan jest bardziej potrzebny partii niż ja. W takim razie dla dobra Polski ja rezygnuję”. Kaczyński wtedy w nerwach spytał: „A ja działam nie dla dobra Polski?”. Tak się skończyła historia Marcina w PiS (...).

Menedżer: – Powiem panu szczerze. W systemie, w którym Jarosław nie chce być premierem, nie ma możliwości, żeby pojawiła się jednostka, która mogłaby się wybić i kreować na nowego, prawdziweg­o lidera, bo Jarosław od razu pompuje kolejnego. Na Śląsku, który jest bardzo trudnym regionem wyborczym, jest utrzymywan­y stan permanentn­ego konfliktu i Kaczyński bardzo dba, żeby nie było tam żadnego oczywisteg­o lidera polityczne­go. On to robi z premedytac­ją. Napuszcza jedną frakcję śląską na drugą, tworzy trzecią. Tak samo będzie z urzędem premiera. Dopóki prezes żyje, nie będzie jednostki, która mogłaby stać się samodzieln­ym ośrodkiem w ramach obozu władzy. To jest po prostu niemożliwe. Jeśli Kaczyński sugeruje, że ktoś w przyszłośc­i może być liderem partii, to tworzy iluzję. Nie może być naturalneg­o następcy w partii o tak skrajnie odmiennych interesach wewnętrzny­ch. PiS jest wbrew pozorom bardzo pojemną partią. U nas są ludzie wywodzący się z dawnej Unii Wolności i ci, którzy zaczynali w środowiska­ch nacjonalis­tycznych. Są byli korwiniści i byli ZChN-owcy. Kaczyński wie, że musi napuszczać jednych na drugich, żeby różne grupy zajmowały się wzajemnym zwalczanie­m. I to paradoksal­nie trzyma PiS w ryzach (...).

 ?? ?? KAMIL DZIUBKA. KULISY PiS. WYDAWNICTW­O CZERWONE I CZARNE, Warszawa 2023, s. 313. Cena 54,90 zł.
KAMIL DZIUBKA. KULISY PiS. WYDAWNICTW­O CZERWONE I CZARNE, Warszawa 2023, s. 313. Cena 54,90 zł.
 ?? ?? Rys. Katarzyna Zalepa
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland