Z piekła do piekła
Wrażenie, że przed wyborami wszyscy kandydaci powtarzają na okrągło swoje szablonowe komunały i zanim otworzą usta, to już jesteśmy znudzeni, bywa jednak mylne. Chciałbym tu pochwalić premiera Morawieckiego, który ostatnio zaskoczył.
Nie powiem, że nie użył ogranych komunałów – tak dalece to jeszcze nie zaszło – ale zastosował je w dość nieoczekiwany sposób i nawet wnioski wyprowadzić z nich można różne od oczekiwanych.
Oto ni stąd, ni zowąd premier przyznał, że widzi groźbę „piekła kobiet” i osadził je w kontekście religijnym! Zapisując się niemal w szeregi Strajku Kobiet, Morawiecki zobaczył w religii przemoc wobec kobiet, i to nie jako jakieś wynaturzenie albo patologię, ale ugruntowane podejście wynikające z samej jej istoty. To właśnie to zgotowuje kobietom piekło.
Można się zżymać, że nawet treści tak otwarcie antyreligijne formułuje się klerykalnym językiem: wszak sam pomysł piekła wywodzi się wprost z religijnej graciarni pojęć i został stworzony na użytek straszenia wiernych, a także – co się zaraz okaże, gdy do tego dojdziemy – niewiernych. Morawiecki jest w tym względzie o tyle usprawiedliwiony, że pojęciem „piekła kobiet” posłużyły się – i to jako pierwsze – manifestantki nie tak dawno wykrzykujące swe hasła przed kościołami. Tym samym pojemność – i niejako bezdenność – tych czeluści okazuje się nieskończona, skoro w piekle widzi Kościół te manifestantki, a one widzą piekło w Kościele; przekonanie o jego istnieniu jest podzielane przez wszystkich, a cała różnica polega tylko na tym, kto i kogo tam smaży.
Nagłe przejście premiera Morawieckiego na pozycje Strajku Kobiet jeszcze to piekło multiplikuje i rozszerza. Chwilowo bowiem premier zobaczył je w religii muzułmańskiej. Trochę wycinkowo, ale od czegoś trzeba zacząć. Kto według niego mianowicie chce zgotować piekło kobietom? „To zwykle młodzi muzułmańscy imigranci wykorzenieni ze swoich środowisk. Tacy, którzy przyzwyczajeni są do zupełnie innej kultury, innego społecznego obcowania, do przemocy. Bardzo często do przemocy wobec kobiet”. Na razie to piekło urządzają za granicą i dopiero muszą się przedrzeć z tym swoim piekłem do nas.
Mimo to premier Morawiecki już chce przed nim uratować „drogie panie, nasze wspaniałe mamy, żony, siostry, matki, córki”. Pominięte zostały babcie, a przecież – jak w znanym dowcipie o gwałcicielach bardzo tu à propos – „babcie też”!
Pewna wybiórczość charakteryzująca wypowiedź Morawieckiego spotkała się już z krytyką, ale uważam, że należy ją docenić jako przełom w postrzeganiu trującej roli religii, dotąd nieobecny w oficjalnych wystąpieniach.
Jest przecież oczywiste, że potencjalne zagrożenie ze strony religii muzułmańskiej jest w Polsce nieporównanie mniejsze niż ze strony innych religii, które nie muszą się, niestety, przedzierać przez granicę i przez żaden mur, bo znajdują się już po tej stronie. Nie chcemy tu tak stygmatyzować tych religii, jak premier to zrobił z islamem, więc powiemy jedynie, że mamy na myśli wierzenia na ziemiach polskich dominujące.
Każdy rozumie, że bliższa ciału koszula komunijna niż hidżab. I że od rysowanego przez premiera na horyzoncie ewentualnego przyszłego piekła religijnego ważniejsze jest to, które już jest. Nawet jeśli zgodzimy się, że krąg piekła, w jakim tkwią polskie kobiety, jest trochę inny niż kobiet muzułmańskich, to jednak wątpliwa jest satysfakcja, że ktoś przeżywa męki piekielne większe od naszych.
W kręgu religii muzułmańskiej lekarz mężczyzna nie może tknąć kobiety, choćby miała umrzeć, ale i w kręgu naszej krajowej religii jest podobnie, gdy lekarz jest ginekologiem i podpisał „klauzulę sumienia”. Co gorsza, może nawet sam być kobietą, a i tak innej kobiecie potrzebującej pomocy to nie pomoże.
Sprawa zaszła już tak daleko (i wysoko), że sam Jarosław Kaczyński ostatnio – i to na konwencji programowej PiS-u – wygłosił dość zdumiewające oświadczenie, że kobieta, rodząc, „też” ma prawo do życia. Praktyka pokazuje jednak, że nie każda: tylko ta, która to przeżyje.
W przypadku ginekologów i położników rodzaj wykonywanego przez nich zawodu zakłada, że zajmują się niby wyłącznie kobietami. Te jednak muszą spełnić określone warunki, aby tego dostąpić. Jeśli chodzi o wpływ religii na ich los i szanse przeżycia, jest tu jeszcze ciekawa przestawka, że to, w co wierzy sama kobieta, nie ma żadnego znaczenia, a rozstrzygające jest wyłącznie to, w co wierzy ginekolog wraz z ustawodawcą.
Czy to w religii muzułmańskiej – jak zwrócił na to uwagę już nawet pan premier – czy w tej obowiązującej u nas (czego jeszcze nie dostrzegł) kobiety są od podporządkowania się i słuchania jakichś facetów – kapłanów. (Uwaga korekta – kapłon to jest co innego). Tak się składa, że wszyscy oni są zawsze facetami, ale to tylko zbieg okoliczności, że nikt inny nie może nimi zostać.
Niestety, szarża antyreligijna premiera Morawieckiego została w mediach nieco przykryta przez kolejną działkę, jaką zakupił na żonę, panią Morawiecką. Jej piekłem – ale w jeszcze większym stopniu piekłem całego naszego kraju – byłoby, gdyby premier mógł mieć jednocześnie więcej żon i dlatego z ulgą przyjmujemy przynajmniej jego nastawienie antymuzułmańskie.