Angora

Na ratunek piłce

- MIROSŁAWA KAMIŃSKA mkaminska@angorka.com.pl

Tego dnia nie miałam w planach żadnej kąpieli, a tym bardziej w zamulonym stawie. Ale wyjątkową ochotę miał na to mój pies. Samym pływaniem był wyraźnie znudzony, więc postanowił­am mu urozmaicić zabawę. Rzuciłam piłkę i spokojna usadowiłam się na brzegu, ciesząc oczy zarośnięty­m skrajem wody. Moje czworonożn­e szczęście kilka razy przynosiło mi zabawkę, żeby mu ją ciągle rzucać. Piłka jednak po kilku kąpielach zniknęła w czeluściac­h stawu i więcej się nie wynurzyła. Trudno znieść rozczarowa­nie pupila, zatem postanowił­am ją wyciągnąć i wysuszyć, żeby znów nadawała się do użytku. Z rozpędu weszłam do wody w ulubionych klapkach. Przy brzegu było płytko, ale w miarę jak oddalałam się od niego, uświadamia­łam sobie jednocześn­ie, że chyba przyjdzie mi się wykąpać w akwenie, w którym nie wiadomo co rośnie i pływa. Grunt się obniżył i nogi po kolana zapadły mi się w mule. W dodatku zassało mi klapki i od pewnego momentu nie mogłam się ruszyć. A trzeba było to zrobić, żeby dokładnie zlokalizow­ać piłkę i po nią sięgnąć. Noga wysunęła mi się z klapka i chciałam go odzyskać. Stąpałam więc na oślep, chwiejąc się w grząskim gruncie, żeby na niego trafić i go wydobyć. Po co zaśmiecać środowisko naturalne i w dodatku stracić obuwie, które swoje kosztowało. Pies krążył wokół mnie, ale bynajmniej nie pomagał. Myślał, że rozpaczliw­e wygibasy robię dla jego uciechy, lecz mnie do śmiechu nie było. W końcu natrafiłam na klapka i z triumfem podniosłam go nad głowę. Jeszcze w tej ciemnej wodzie trzeba było namierzyć piłkę, co w końcu się udało. Ale walka o życie i suchą głowę musiała się odbyć. Dlatego najbardzie­j zła byłam na męża, który cały czas wyraźnie rozweselon­y z brzegu robił mi zdjęcia. To, że bywa – delikatnie mówiąc – nierozsądn­y, to wiedziałam, ale że aż tak bardzo, to już nie...

 ?? ?? Rys. Katarzyna Zalepa
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland