Putin błagał Kima
Na rosyjskim Dalekim Wschodzie spotkali się dwaj tyrani. Dyktator Korei Północnej Kim Dzong Un odwiedził kremlowskiego podżegacza wojennego Władimira Putina. Rzecznik Białego Domu Matthew Miller powiedział szyderczo: „Przywódca Rosji musiał przejechać cały swój kraj, aby zobaczyć międzynarodowego pariasa i prosić go o pomoc w wojnie, którą spodziewał się wygrać w ciągu miesiąca. Można powiedzieć, że Putin wystąpił w roli błagającego o wsparcie”.
Otyły, groteskowo straszny Kim rzadko wyjeżdża za granicę. Rosję odwiedził wcześniej w 2019 roku. Wtedy z zapewnień o współpracy między Moskwą a Pjongjangiem wynikło niewiele. Obecnie sytuacja jest inna. Putin montuje antyzachodni sojusz światowych wyrzutków – Rosji, Korei Północnej i Iranu. Potrzebuje wsparcia Korei Północnej, a przede wszystkim amunicji. Wojna w Ukrainie, która trwa już 18 miesięcy, to konflikt artylerii. W czasie 12 miesięcy armia Moskali zużyła około 10 milionów pocisków artyleryjskich. Przemysł rosyjski może wyprodukować jakieś półtora miliona rocznie.
Według ocen ekspertów KRLD (Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna) dysponuje ogromnymi zapasami amunicji sowieckich kalibrów. Przed wizytą Kima Waszyngton ostrzegł, że Korea Północna „zapłaci cenę”, jeśli udzieli Rosji wojskowego wsparcia. Reżim z Pjongjangu, i tak obłożony międzynarodowymi sankcjami, zbytnio się tym nie przejął. Kim gotów jest wesprzeć Putina, ale zażąda wysokiej zapłaty. Oczekuje wsparcia na polu żywnościowym, energetycznym, a przede wszystkim nowoczesnej technologii wojskowej, zwłaszcza rakietowej i nuklearnej.
„Najwyższy Przywódca Partii, Armii i Narodu”, jak oficjalnie nazywany jest Kim, przybył do Rosji 12 września. Przyjechał toczącym się powoli opancerzonym pociągiem wyposażonym we wszelkie luksusy. Towarzyszyła mu świta czołowych dygnitarzy. Następnego dnia spotkał się z kremlowskim autokratą na kosmodromie Wostocznyj. Kilka godzin wcześniej północnokoreański reżim zagroził światu, wystrzeliwując dwie rakiety balistyczne w kierunku morza.
Putin z entuzjazmem ściskał Kimowi dłoń przez mniej więcej 40 sekund i powiedział wylewnie: – Cieszę się, że cię widzę. Północnokoreański satrapa zadeklarował: – Zawsze będziemy popierać decyzje prezydenta Putina... i zawsze będziemy razem w walce z imperializmem. Kim stwierdził też, że oba kraje toczą „świętą wojnę” w obronie swej suwerenności. Po rozmowach odbył się bankiet, podczas którego tyrani raczyli się sałatką z kaczki, fig i nektarynek, pierogami z kraba kamczackiego, zupą rybną z amura białego, jesiotrem z grzybami, a popijali rosyjskim winem. Biesiadę zwieńczył deser z borówek. W tym samym czasie wielu udręczonych poddanych Kima cierpiało straszliwy głód. – Jesteśmy pewni, że rosyjska armia i naród z pewnością odniosą wielkie zwycięstwo w świętej walce o ukaranie nagromadzonego zła – zakomunikował na zakończenie dyktator z Pjongjangu i wyruszył w podróż powrotną. Po drodze odwiedził ośrodki przemysłowe i zbrojeniowe w Komsomolsku nad Amurem i we Władywostoku.
Nie jest jasne, jakie poczyniono ustalenia. Putin zapowiedział, że Kreml wesprze wysiłki Pjongjangu w budowie satelitów kosmicznych. Stwierdził enigmatycznie, że istnieją „możliwości” współpracy militarnej. Zdaniem ekspertów, nawet jeśli Kim sprzeda Moskwie znaczne ilości pocisków artyleryjskich, przeważnie przestarzałych, nie zmieni to losów wojny w Ukrainie. Nie można wykluczyć, że obaj dyktatorzy stracą na dłuższą metę na swoich układach. Korea Południowa, zaniepokojona „osią zła” Moskwa – Pjongjang, może wysłać nowoczesną broń Kijowowi, czego do tej pory nie czyniła. Nie wiadomo, jaka będzie reakcja Chin, które uważają KRLD za swoją strefę wpływów i niechętnie patrzą na „strategiczny sojusz” tego kraju z Rosją.