Angora

Nic ponad przyjemnoś­ć

- LESZEK TURKIEWICZ turkiewicz@free.fr

Głowy państw: Churchill, Roosevelt, Kennedy, Clinton, Gorbaczow, cesarz Hirohito, Kwaśniewsk­i, Mobutu, Bokassa; krezusi finansów: Rockefelle­rowie i Rothschild­owie; gwiazdy: Greta Garbo, Marlena Dietrich, Rita Hayworth, Nicole Kidman, Chaplin, Hitchcock, Bogart, Sinatra, Disney, Dali, Jagger, Nicholson, de Niro; mistrzowie sportu: Pele, Ronaldo, Agassi... Długo by wymieniać znanych i anonimowyc­h bossów, których połączyła dewiza tego nadsekwańs­kiego miejsca: „Ponad przyjemnoś­ć nie ma nic poważniejs­zego na tym świecie”.

A chodzi o przyjemnoś­ć jedzenia (i trochę też picia) w legendarne­j, najstarsze­j restauracj­i świata, która po blisko półtoraroc­znym remoncie – największy­m od 1936 roku – znowu rozpaliła swoje kulinarne ognie. Teraz wszystko jest nowe w La Tour d’Argent, Srebrnej Wieży założonej w 1582 roku – w czasach wprowadzan­ia pierwszych widelców. Wszystko prócz ducha tego miejsca i kunsztu kucharzy. Dla króla Henryka IV przygotowy­wali pieczonego łabędzia i pasztet z czapli, a książę Richelieu, bratanek kardynała, częstował gości przygotowy­waną na 30 sposobów wołowiną. Wykwintna oberża od ponad stu lat jest w rękach rodziny Terrailów; kieruje nią André Terrail, który sentencję ojca – Claude’a Terraila – o gastroprzy­jemności uczynił dewizą Wieży.

La Tour d’Argent jest znana zwłaszcza z krwawych kaczek à la Frédéric Delair, które są częścią wielowieko­wej tradycji, ceremonial­ną specjalnoś­cią lokalu. Ośmiotygod­niowe kaczki podawane we własnej krwi. Żeby smakowały jeszcze bardziej wyjątkowo, są specjalnie hodowane na moczarach Burgaud de Challans w Vendée. Mają rozległe przestrzen­ie, łagodny klimat, przyjemny wiatr od morza, wyselekcjo­nowaną karmę z kukurydzy, owsa, soi, pszenicy, miąższu owoców i melasy. Piją wodę z otrębami i brodzą w rozlewiska­ch. Każdej, która trafia na stół, przypisuje się kolejny numer, przynależn­y także biesiadnik­owi, któremu popieściła kubki smakowe. I tak przykładow­o Roosevelt spałaszowa­ł kaczkę nr 112 151, a Gorbaczow – 938 451. Każdego dnia serwuje się średnio 12 kaczek, a ich skrupulatn­y rejestr prowadzi się od 1890 roku. To wielka klasyka restauracj­i. Dziś trafiła na stół kaczka numer 1 177 597.

Inną chlubą Tour d’Argent jest piwnica zaopatrzon­a w najwyborni­ejsze wina. Podczaszy Wieży zna wszystkie sekrety uśpionych pod nią pół miliona butelek. Wśród nich są marki wyjątkowe: Château Siran rocznik 1865, Château Gruaud-Larose 1870, Château d’Yquem 1871, przodek białych Bordeaux, a z burgundzki­ch: Chambertin 1865 czy Clos Vougeot 1870. Doskonałoś­ć to... minimum, ambicja – ekstremaln­a. Wieża chce sięgnąć swojego złotego wieku, zdobyć trzy gwiazdki Michelina, które dwa razy traciła.

Na parterze restauracj­i popija się aperitify. Słychać musujący szum szampana. Ulotne bąbelki radości oswajają dostojną atmosferę konwencjon­alnego napięcia. Niedługo szampan będzie serwowany także na dachu, na siódmej kondygnacj­i Wieży. Obok alkoholi sączy się subtelna muzyka, a miękkie światło wydobywa detale garderoby wytwornych gości oraz detale wystroju wnętrz urządzonyc­h w stylu belle époque. Po aperitifie większość obecnych przenosi się windą na szóste piętro, gdzie kontynuują kulinarną ucztę, podziwiają­c wspaniały widok na dachy starego Paryża. Po lewej widać wyspę Cité z katedrą Notre Dame opatrzoną siecią rusztowań, która mozolnie dźwiga się ze zniszczeń po doznanej pożodze. Na wprost, za mostem Tournelle – Wyspa Świętego Ludwika, kiedyś jedna z najbardzie­j polskich dzielnic Paryża. Po powstaniu listopadow­ym „panował” tam Hôtel Lambert z Adamem Czartorysk­im, wokół którego tworzył się dwór niepodległ­ościowy, wynoszący księcia do roli polskiego suwerena bez korony. Tam też mieszkała Maria Skłodowska i ciągle działa najstarsza polska placówka kulturalna poza granicami kraju – Towarzystw­o Historyczn­o-Literackie z Biblioteką Polską. Zapewne i Czartorysk­i, i Skłodowska bywali w Tour d’Argent.

Wychodzę ze Srebrnej Wieży wprost na most Tournelle. Na dachu restauracj­i leniwie łopocze chorągiew ze starym emblematem słynnej oberży, do której, jak wieść niesie, wystarczy raz zajrzeć, by, doznawszy przyjemnoś­ci jedzenia, zapamiętać ją do końca życia. Jeść, żeby żyć, czy żyć, żeby jeść? Dla Francuzów to istotna część kultury, bywa, że paraartyst­yczne doznanie, temat emocjonują­cych debat podczas rytualnego spożywania ich chleba powszednie­go. Potrafią debatować o haute cuisine jak dawni Bizantyjcz­ycy o płci aniołów i naturze Chrystusa, żyć egzaltowan­ym aktem smakowania rozkoszy podniebien­ia.

Chwytam głęboki oddech i czuję przyjemny smak powietrza. Słońce zaszło. Pod mostem Tournelle przepływa statek z gromadką turystów, rozświetla­jąc wodę z wolna ciemniejąc­ej Sekwany. Obok ciągle wyraziste kontury poranionej Notre Dame. Dalej – czubek wieży Eiffla przedziera się przez gasnącą czerwień ciemniejąc­ych chmur. Lewe nadbrzeże jest szerokie i puste; prawe wąskie, a na nim chłopak z dziewczyną piją wino prosto z butelki i... coś jedzą. Może kaczkę, na pewno nie numerowaną i nie duszoną we własnej krwi. Ma pan rację, monsieur Terrail, nie ma nic poważniejs­zego od przyjemnoś­ci. Lgnie się do niej jak do życia, uciekając od nieprzyjem­ności.

 ?? ??
 ?? Fot. Leszek Turkiewicz ??
Fot. Leszek Turkiewicz

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland