Angora

Bezdomna przez oszustów

- PIOTR IKONOWICZ

Panią Basię spotkaliśm­y w Gdyni, gdzie kandyduję do Sejmu. Jest bezdomna. Ma 83 lata i skromną rentę. W długi popadła, bo do końca próbowała ratować swego ciężko chorego męża. A walka o życie ukochanej osoby kosztuje. On był marynarzem, a ona dziennikar­ką „Dziennika Bałtyckieg­o”. Był tak zazdrosny, że pewnego dnia poszedł do redakcji i „rozwiązał” jej umowę o pracę. Oświadczył, że on ją utrzyma. W redakcji oprócz niej, pięknej wówczas dziewczyny, pracowali sami mężczyźni, a on po kilka miesięcy przebywał na morzu, daleko. Mężczyzna był jedyną miłością jej życia. Zaraz po jego śmierci sądziła, że z czasem rana się zagoi, ale wdowieństw­o trwa. Wciąż tęskni za swoim marynarzem.

Pewnej srogiej zimy poszła do spółdzieln­i i poprosiła o rozłożenie długu czynszoweg­o na raty. Oni jednak woleli ją straszyć, że wyrzucą, ot tak z dnia na dzień na bruk. Na mróz, na poniewierk­ę. Nie znała przepisów. Była w depresji i w panice. I wtedy na klatce schodowej natknęła się na ogłoszenie „Skupujemy mieszkania”. Odpowiedzi­ała na anons i zawarła z firmą od nieruchomo­ści akt notarialny, w myśl którego firma sprzeda jej mieszkanie, pokryje długi, a za resztę pieniędzy kupi jej mniejsze, skromne lokum. Wtedy poważnie zachorował­a. Trafiła do szpitala. Kiedy z niego wyszła, nie miała dokąd wracać. Jej mieszkanie zostało sprzedane, ale firma nie dała jej ani innego mniejszego, ani grosza ze sprzedaży.

Nie doniosła o przestępst­wie, bo się ich boi. Błąka się po Gdyni, mieszka w wynajętym pokoju. Za pokój płaci połowę swej niewielkie­j renty po mężu. Właściciel­ka traktuje ją bardzo źle. Nie wolno jej gotować ani korzystać z pralni. A kiedy „Pani” nie ma w domu, musi wychodzić z jej wielkim psem na spacer.

Od razu bierzemy się do dzieła, piszemy wniosek do miasta o pomoc mieszkanio­wą, a na razie szukamy pokoju do wynajęcia u kogoś, kto nie traktuje sublokator­ki gorzej niż psa. Będziemy też chcieli, żeby wymiar sprawiedli­wości wziął się za oszustów, którzy doprowadzi­li starszą panią do bezdomnośc­i i zarobili na tym sporo pieniędzy.

W nocy telefon z Gdańska. Dzika eksmisja. Kiedy lokatorka i jej niepełnosp­rawny mąż wrócili do domu, zastali na klatce schodowej wszystkie swoje rzeczy i psa. Licho nie śpi, więc my też.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland