190 lat Księgarni Polskiej w Paryżu
Librairie Polonaise otworzył w Paryżu Eustachy Januszkiewicz 12 września 1833 roku przy quai Voltaire, naprzeciwko Luwru, w czasach Wielkiej Emigracji po powstaniu listopadowym. Z okazji okrągłej rocznicy Księgarnia Polska przy bulwarze Saint-Germain 123, kontynuatorka tradycji tej najstarszej instytucji emigracji polskiej we Francji, zorganizowała 20 września okolicznościowe spotkanie.
Honory pani domu pełniła Vera Michalski-Hoffmann, właścicielka księgarni należącej do jej grupy wydawniczej Libella. Odczyt o narodzinach Librairie Polonaise wygłosiła Beata de Robien w obecności ambasadora Jana Emeryka Rościszewskiego i licznej publiczności.
Różne były postacie Księgarni Polskiej w Paryżu. Zmieniała nazwy i miejsca. Pod koniec XIX wieku należała do Władysława Mickiewicza, syna Adama, przy rue de Tournon, a od 1925 roku – już przy Saint-Germain – do księgarzy Gebethnera i Wolffa. Po wojnie jednym z jej kierowników był Andrzej Bobkowski. Od 1991 roku właścicielką jest Vera Michalski-Hoffmann, jak i wydawnictwa Noir sur Blanc, wydającego literaturę Europy Środkowo-Wschodniej w języku francuskim. Kupiła księgarnię, ten żywy pomnik historii, razem z Janem Michalskim (1953 – 2002), którego poznała podczas studiów w Genewie i poślubiła w 1983 roku. Poprzez działalność wydawniczą pragnęli stworzyć pomost pomiędzy kulturami Wschodu i Zachodu, między Polską a resztą Europy.
Spotkanie odbywało się na piętrze księgarni, gdzie są książki w języku polskim, i na parterze (tak dużo przyszło „francuskich Polaków”), gdzie są książki autorów francuskich, także o tematyce polskiej rozszerzonej na szeroko rozumianą Europę na wschód od Renu, na inne kultury, cywilizację żydowską, świat rosyjski, euroazjatycki; wszystko, co można powiązać z Polską. Obie te części się komunikują, o czym opowiadał w rozmowie z Paryskim nie-co-dziennikiem
Tomasz Michalski, syn Very i Jana Michalskich („Mickiewicz & Company”). Ja siedziałem na wprost dzieł Sławomira Mrożka, sąsiadujących z książkami Miłosza, Myśliwskiego, Gombrowicza. Mrożek miał wyjątkową pozycję w Noir sur Blanc. Zanim wyjechał do Meksyku, mieszkał w Paryżu przy avenue Franco-Russe. Zmarł w Nicei 10 lat temu. Słuchając odczytu, myślałem o jego sztukach wystawianych w Paryżu: „Emigrantach” w teatrze L’Atalante na Montmartrze i „Miłości na Krymie” w teatrze La Colline... Aż tu – „konstytucja, konstytucja, konstytucja” – te trzy słowa prelegentki dobitnie wypowiedziane (dotyczące Konstytucji 3 maja) sprowadziły mnie do rzeczywistości księgarskiej sali. Mało dyplomatycznie zareagował ambasador, opuszczając nagle Librairie wyjściem awaryjnym, nie pożegnawszy się ze słuchaczami.
Po uroczystości wróciłem do Mrożka. Do udziału pisarza w ankiecie „Polityki”: Wracać czy nie wracać do Polski? (15/94), którego odpowiedź odnalazłem w paryskim piśmie „Prasa Polska” (6/94), kiedyś dostępnym w Librairie Polonaise.
Jest się Polakiem (na przykład), czy się chce, czy się nie chce – czytam. Przekonałem się o tym na początku roku 1991, kiedy miałem umierać. W stanie agonalnym umiałem mówić już tylko po polsku. Podczas umierania koniec zwiera się z początkiem. Do Polski jednak nie wrócę, to znaczy nie wrócę, aby tam na stałe zamieszkać (...), gdzie trudno jest być sobą, ponieważ presja społeczeństwa, środowiska, grupy, presja towarzyska wreszcie jest wyjątkowo silna. Kto powiedział, że Polak jest indywidualistą? Pewnie jakiś Polak, który chciał się przypodobać sobie i innym Polakom (...). Wiem, że nic lepszego Polski spotkać nie może, jak tylko to, żeby się stała taką, jaką jest Francja na przykład; po prostu dlatego, że nic lepszego nie jest znane. Ale to najlepsze jest już dla mnie nie do przyjęcia. I proszę mnie nie pytać, co moim zdaniem jest najlepsze, bo nie wiem. Skąd ja to mogę wiedzieć, skoro cała ludzkość nie wie (...). Nie mogę się zachwycać Zachodem z drugiej ręki, znając go z pierwszej.
Komunizm odszedł, cham pozostał? Dlaczego cham pozostał? A dlaczego miałby odejść? Teraz dopiero nastał jego czas. Bo tymczasem wiele się na świecie zmieniło. Ideały humanizmu, racjonalizmu, oświecenia są bardzo piękne. Tak piękne, że nasuwa się pytanie: dlaczego świat od dwustu już lat według tych ideałów coraz to lepiej urządzany wygląda coraz to gorzej? Ideały zmieniły się w prawo państwowe, wolność jest przymusowa, równości pilnują konstytucje, policja i sądy, braterstwo jest surowo nakazane. A jednak nie wychodzi. Widocznie coś się pomyliło w rachunku, czegoś nie wzięto pod uwagę. Nie wzięto pod uwagę chama. Z praw najskuteczniej korzysta cham, ponieważ normalny człowiek zawsze ma jakieś wątpliwości, czy mu się wszystko należy. Kiedyś cham nie był w modzie, później stał się modny, teraz dyktuje modę. I nasz rodzimy, zgrzebny cham pada w otwarte ramiona chama światowego. Trudno jest nam być nowoczesnymi przez gospodarkę, organizację, technikę, bo ich nie mamy, poprzez chamstwo natomiast od razu i bez wysiłku (...) mamy chama nie gorszego niż oni. „Biedni, ale chamscy” możemy powiedzieć z dumą. Nasza goła dupa nie mniej goła niż dupa w „Penthausie”. Dlaczego nasz debiutujący cham razi mnie bardziej niż wysoko rozwinięty cham zagraniczny? Bo jest mój.
Stop! Już nie ma Mrożka. Została jego ironia, „jajo niewyklutego śmiechu i nierozlanej złości”. Zostały książki, została Librairie Polonaise, no i ta erozja czytelnictwa, z którą walczy turkiewicz@free.fr