Wielka przemiana
Rozmowa z PATRYKIEM ZAŁĘCZNYM, prezesem klubu piłkarskiego Śląsk Wrocław
– Od kilku tygodni zarządza pan świetnie spisującym się w tym sezonie Śląskiem Wrocław.
– Próbowałem sił w koszykówce i piłce nożnej, ale – niestety – zdrowie nie dopisywało, by poważnie myśleć o karierze zawodniczej. Studiowałem dziennikarstwo i komunikację społeczną z myślą, by mówić i pisać o ukochanym sporcie. Jeszcze na studiach rozpocząłem pracę w sekcji koszykówki, udzielałem się w kilku stacjach radiowych, aż znalazłem się w piłkarskim Śląsku. Krążyłem i po innych miejscach, kierowałem różnymi grupami ludzi, dokształcałem się, jestem trenerem personalnym, mam licencję spikera, a obecnie powierzono mi misję w jednym z czołowych polskich klubów.
– Co pan wpisuje, wypełniając różnorodne ankiety w rubryce zawód?
– Do tej pory – dziennikarz. Dzisiaj już – menedżer do spraw sportowych.
– Gdyby pan nadal był dziennikarzem, to o co zapytałby pan... obecnego prezesa Śląska?
– Co się zmieniło, że drużyna piłkarska, która przez dwa ostatnie sezony walczyła o utrzymanie się w Ekstraklasie, obecnie zaczęła tak dobrze grać? Co się stało w ciągu trzech miesięcy?
– No właśnie: co?
– Cała otoczka. Wszyscy czujemy świeżość działania. Pracownicy nabrali przekonania, że wszystko można zrobić, a ja nie blokuję ich, tylko otwieram nowe ścieżki, by mogli realizować swoje świetne pomysły. Jestem dumny z tego, że widzę radość u wszystkich pracujących w klubie, że minęła zapaść mentalna.
– To w sferze administracyjnej. A w sportowej?
– Mamy świetny duet, który tworzą dyrektor sportowy Dawid Balda i trener Jacek Magiera. Z przyjemnością przypatruję się ich pracy, bo rysują ciekawą wizję rozwoju klubu. Trafiliśmy z transferami, pojawili się w drużynie wartościowi, choć mniej znani dotychczas piłkarze. Aleks Petkov jest według mnie najlepszym obecnie obrońcą naszej Ekstraklasy; został doceniony w swojej ojczyźnie i gra w reprezentacji Bułgarii. W pomocy sprawdza się Petr Pokorny, o którego starały się inne polskie kluby. Trener Jacek Magiera inaczej podchodzi do pracy z zespołem, dojrzał, nabrał tak potrzebnego dystansu. Jestem pod wrażeniem, jak odczarował dla Śląska hiszpańskiego napastnika Erika Exposito.
– Niedawno Śląsk zwolnił Jacka Magierę.
– To była błędna decyzja, ale dobrze, że pod koniec poprzedniego sezonu klub, trochę zmuszony, wyciągnął ponownie po niego rękę. Jacek Magiera zmienił się mentalnie, wyciąga wnioski, wydoroślał szkoleniowo, cieszy się ogromny zaufaniem. Nie popełnia błędów – zwłaszcza w postępowaniu z doświadczonymi piłkarzami.
– W podstawowym składzie Śląska mało polskich piłkarzy.
– Polscy zawodnicy zdecydowanie więcej kosztują. Chcemy jednak stawiać na piłkarzy z naszego kraju i starannie pracujemy, by w najbliższym okienku transferowym trafili do nas.
– Czym jest Śląsk dla Dolnego Śląska?
– Oknem wystawowym. Cały region może się dzięki klubowi wypromować. Na mecz z Legią Warszawa bilety wyprzedano w ciągu kilku dni. Śląsk to klub z ogromnym potencjałem. Nie potrafię stwierdzić, dlaczego w ostatnich latach go nie wykorzystywano. Szczęśliwie minął marazm także w sferze wizerunkowej – otwieramy się na ludzi, sponsorów, przyciągamy na stadion seniorów, tysiące dzieci.
– Interesują mnie sprawy organizacyjne w klubie.
– Śląsk jest spółką akcyjną. Zdecydowanym, blisko stuprocentowym udziałowcem jest Gmina Wrocław.
– Klub utrzymuje się wyłącznie dzięki środkom z budżetu miasta?
– Żaden polski klub nie jest w stanie utrzymać się wyłącznie z dotacji miejskich, dlatego generujemy przychody od sponsorów, z transmisji telewizyjnych. Jesteśmy
spółką miejską, ale dużo jeszcze pracy przed nami, by pozyskiwać więcej środków zewnętrznych, a przez to odciążać budżet Wrocławia. Czujemy, że na polu marketingowo-sprzedażowym mamy ogromne rezerwy.
– Jaki jest budżet klubu?
– 50 milionów złotych gwarantuje spokojną pracę i walkę nie tylko o utrzymanie się w Ekstraklasie.
– Ile wynoszą dotacje miejskie?
– Mniej więcej ¼ budżetu, czyli 12 – 13 milionów złotych. Stawiamy mocno na rozwój działu sprzedażowego. Ruszamy na rozmowy do nowych potencjalnych sponsorów, co przy tak dobrze grającej drużynie jest łatwiejsze i zdecydowanie przyjemniejsze. Wiem, że w ostatnim czasie ludzie nie bardzo chcieli łożyć na klub swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Zniechęcał ich marazm, złe podejście. Obecnie Śląsk staje się produktem, który wzbudza zainteresowanie firm, przedsiębiorców i warto się przy nim pokazać.
– Śląsk jest mocno zadłużony?
– Każdy klub w Polsce ma długi. Nie chciałbym o tym wspominać – zwłaszcza teraz, gdy istnieje możliwość prywatyzacji Śląska. Piłkarze otrzymują wynagrodzenie na czas, a – co ciekawe – docierają do nas sygnały, że są chętni do gry we Wrocławiu, bo wiedzą, że klub jest coraz lepiej zorganizowany i dobrze zarządzany finansowo.
– Rzeczywiście istnieje potencjalny inwestor?
– Tak, trwają rozmowy z firmą Westminster. Sprzedaż spółki miejskiej jest trudnym, poważnym formalnościowym tematem, którym zajmuje się specjalna komisja. Prosiłbym, zwłaszcza kibiców, o cierpliwość i wyrozumiałość. Gmina musi nabrać przekonania, że odda klub w dobre ręce. Miasto musi mieć stuprocentową pewność, że firma ma właściwe zabezpieczenie na wymaganą kwotę i nie będzie zmuszone po pewnym czasie znowu odkupywać klubu, spłacać zaległości i ponownie wyciągać tonący Śląsk na powierzchnię. Wydaje mi się, że choć rozmowy się przedłużają, to sprawy zmierzają w dobrym dla stron kierunku.
– Wielu mieszkańcom Wrocławia nie podoba się, że tak ogromne środki finansowe przeznaczane są na działalność klubu.
– Rzeczywiście, dość często pojawiają się głosy niezadowolenia. Warto jednak spojrzeć przez pryzmat aspektów społecznych. Dofinansowywane są przecież przykładowo instytucje kultury. Dla wielu osób kulturą jest właśnie sport, stadion, mecz Śląska. Należy w dalszym ciągu zapełniać widzami stadion na meczach, ale trzeba też brać pod uwagę to, że wbrew przeświadczeniu mieszkańców miasta, miliony złotych nie są przeznaczane wyłącznie na pierwszą drużynę Śląska. Przecież 400 dzieci należy do klubowej Akademii, mamy piłkarską drużynę kobiet, zespół rezerw.
– Kibice Śląska niecierpliwie oczekują na dobrego inwestora.
– Najchętniej w roli „finansowego szejka”. Marzą o tym, by ktoś wyłożył miliony dolarów i zaciągnął klub do Ligi Mistrzów. To jest ich wizja prywatyzacji klubu. Tyle że w Polsce to się jeszcze nie udało, by jakikolwiek inwestor wpompował miliony i w szybkim tempie zbudował potęgę piłkarską. Trzeba spokojnie rozmawiać o wieloletnim procesie tworzenia klubu dobrze zorganizowanego i właściwie zabezpieczonego od strony finansowej. Realia polskiej piłki są inne. Niestety, wielu osobom wydaje się, że niemal z dnia na dzień można skopiować to, o czym słyszy się w dobrych klubach zagranicznych.
– Wszystko wiąże się też z polityką, a za kilka miesięcy wybory samorządowe. Klub, gmina, ratusz, samorząd – wszystko to stanowi system naczyń połączonych.
– To bardzo trudne zadanie, by to wszystko było idealne. Dokonam wszelkich możliwych starań, by mieszkańcy Wrocławia byli dumni ze Śląska. Ostatnio na ligowym meczu rozmawiałem z seniorką. Była pierwszy raz na stadionie i stwierdziła, że dopiero teraz zrozumiała, czym jest sport, i przekonała się, dlaczego kibice tak chętnie chodzą na mecze. We Wrocławiu mamy bardzo bezpieczny stadion, ligowe mecze są dla wielu osób rodzinnymi piknikami. Chcemy zmienić postrzeganie klubu – zwłaszcza u tych, którzy krytykują tak dużą finansową pomoc miasta.
– Łatwiej zwolnić trenera klubu czy prezesa, który jest jednym z najmłodszych w Polsce?
– Nie ma co sobie zaprzątać głowy, bo nie zamierzamy przez najbliższe lata zwalniać trenera. A moją umowę można bardzo szybko rozwiązać, jednak wszyscy jesteśmy mocno zaangażowani w budowę i realizację projektu – Śląsk. Marzymy o ponownie silnym piłkarskim klubie we Wrocławiu.