I życie, i bajka...
Opowiem Wam krótką, ale prawdziwą historyjkę z pięknym morałem. Żyła sobie w Warszawie młoda rodzina z dwójką małych dzieci. Oboje ciężko pracowali, by spłacić maleńką kawalerkę, w której cała czwórka ledwo się mieściła. Oboje rodzice znaleźli niezłą pracę, którą mogli wykonywać zdalnie. To miało kapitalne znaczenie, bo mogli cały czas opiekować się swoimi małymi pociechami. Niestety, nie wystarczało im do pierwszego, a brak dalszych perspektyw życiowych powoli niszczył początkową idyllę. Aż tu nagle wszystko, jak w bajce, się odwróciło. Sprzedali swoją maleńką kawalerkę w Warszawie i wyjechali. Za pieniądze ze sprzedaży kupili piękne słoneczne trzy pokoje z kuchnią, nowe meble i... żyli długo i szczęśliwie.
To koniec tej bajeczki? Ależ to wszystko prawda! Opowiem Wam teraz o miejscu, do którego się przeprowadzili. To małe, ciche i spokojne miasteczko. Po prostu miasto – gmina. Mieszkańców tylko cztery tysiące. Dookoła miasta tylko lasy i jeziora. Żadnego przemysłu w okolicy, przez co powietrze chyba najczystsze w Polsce. W zimie, jak spadnie śnieg, to dopóki leży, nawet do wiosny, jest cały czas biały. A co można mieć w tak małym miasteczku? Tu jest sześć sklepów sieciowych. Duży ośrodek zdrowia. Basen kryty. Małe lotnisko aeroklubowe, skatepark, przedszkole, szkoły, stadion sportowy, pięć restauracji i najważniejsze – ogólny dostęp do szybkiego internetu przez światłowód. Do najbliższego miasta (40 tys. mieszkańców) tylko 18 km. Samochodem to 17, góra 20 minut jazdy.
W Warszawie z jednego jej końca na drugi jedzie się dużo dłużej. Jak to wszystko możliwe?! Na dodatek tu mieszkania można kupić, płacąc za metr od 3,5 tysiąca do 4,8 tys. zł. Nie wierzycie? To ja wam sprzedam mieszkanie 107 m2, dwupoziomowe, 4 pokoje, kuchnia, dwie łazienki, przedpokój, duża piwnica. To wszystko w cenie kawalerki w Warszawie. To miejsce nazywa się Borne Sulinowo, leży w Zachodniopomorskiem. Najbliższe miasto to Szczecinek. Mieszkańcy to ludzie z całej Polski i trochę z zachodniej i wschodniej Europy. Wszyscy to ludność napływowa, nie ma tu autochtonów. Po prostu tu się przyjeżdża i zostaje. Jeśli ktoś z Was, młodych, może pracować zdalnie, to pomyślcie o tym, by tu się osiedlić. A obiecuję Wam, że Wasza bajka będzie trwać długo i szybko się nie skończy.