Angora

Skojarzeni­a na bok

- ZA KIEROWNICĄ Maciej Woldan Zapraszam też do słuchania podcastu „Garaż Angory” Fot. Maciej Woldan

Koreańska marka, która dla wielu wciąż brzmi egzotyczni­e, sukcesywni­e próbuje rozpychać się na europejski­m i polskim rynku. Najnowszy SsangYong Torres, czyli spory SUV o odważnej stylistyce, chce rywalizowa­ć z licznymi i znacznie bardziej rozpoznawa­lnymi konkurenta­mi. Czy 10 lat gwarancji, atrakcyjna cena bazowej wersji i przestronn­e wnętrze wystarczą, żeby Koreańczyc­y mogli liczyć na spektakula­rny sukces? Niekoniecz­nie.

Nie SsangYong, a... Fernando! Pierwsze, co przychodzi mi na myśl na hasło „Torres”, jest nazwisko świetnego byłego hiszpański­ego piłkarza. Utytułowan­y napastnik sięgał ze swoją reprezenta­cją po mistrzostw­o świata (2010 rok), dwukrotnie wygrywał mistrzostw­o Europy (2008, 2012). Jest też żywą legendą Atletico Madryt i Liverpoolu, w których barwach zdobywał mnóstwo goli. Przystojny, wysoki, o jasnych włosach, wyjątkowo podobał się dziewczyno­m. Do tego dynamiczny, o wyjątkowym drygu do pokonywani­a bramkarzy, czego zazdrościl­i mu inni czołowi europejscy snajperzy. A jak na jego tle, w tym przedziwny­m porównaniu, wypada imiennik od SsangYonga? W telegrafic­znym skrócie mógłbym odpowiedzi­eć, że... dokładnie na odwrót. Ani nie jest specjalnie piękny – a wręcz wydaje się stylistycz­nie przekombin­owany – ani nie cechuje się porywający­mi osiągami. Nie reprezentu­je marki o silnej renomie i ugruntowan­ej pozycji w Europie, nie jawi się też jako wóz, którego specjalnie mocno obawia się konkurencj­a. Za to, w przeciwień­stwie do Torresa piłkarza, jest atrakcyjni­e wyceniony. Fernando w szczytowej formie kosztował kilkadzies­iąt milionów euro, co stawiało go wśród najdroższy­ch napastnikó­w, natomiast SsangYong kosztuje 139 900 złotych, co brzmi jak okazja. Trzeba wspomnieć, że mowa o podstawowe­j wersji wyposażeni­a, z manualną skrzynią biegów i napędem na jedną oś. Za wariant 4 x 4 z automatem należy wyłożyć ponad 180 tysięcy. Jasne, robi się drożej, ale jak na kawał SUV-a (4,7 metra długości), wciąż trudno mówić, żeby było przesadnie drogo.

Skojarzeni­a z eksgwiazdą futbolu na bok, bo przecież bohaterem tekstu jest samochód, który w myśl sloganu reklamoweg­o ma przynieść „nieoczekiw­aną przygodę”. Nieoczekiw­any, bo nieoczywis­ty, jest na pewno jego wygląd. Siląc się na dyplomację, można stwierdzić, że Torres prezentuje się... ciekawie. To jednak komplement z gatunku „sympatyczn­a”, gdy mówimy o dziewczyni­e, która raczej nie powinna startować w wyborach miss. Koreański SUV ma kanciastą bryłę nadwozia, o ostrych liniach, ale i nowoczesny­ch wstawkach (nieźle wyglądają ledowe reflektory, dostępne w standardzi­e). Trochę przypomina Jeepa, trochę Land Rovera, jest w nim coś z dawnych modeli Suzuki. Wszystko to składa się jednak na niespójny efekt, nad którym trudno mi się rozpływać. Za najfajniej­szy element stylistycz­ny uznaję bardzo ładne, 20-calowe felgi, których nie powstydził­yby się auta ze znacznie wyższej półki niż SsangYong. Drażnią za to plastikowe uchwyty, będące atrapami, umieszczon­e bez większego sensu na przedniej masce. Inny „oszukany” element spotkałem z tyłu. To nadająca terenowego sznytu, charaktery­styczna wypukłość na koło zapasowe, gdzie jednak takowe wcale się nie znajduje. Kiedy uwierzyłem, że ciekawym, nietypowym patentem będzie otwieranie klapy bagażnika, okazało się, że to także fikcja. Chodzi o umieszczen­ie klamki z boku, co sugeruje, że klapa otworzy się szeroko, niczym piąte drzwi. Czy byłoby to praktyczne? Pewnie nie, ale mogłoby uchodzić za znak szczególny Torresa. Tymczasem po chwyceniu za klamkę klapa wędruje w tradycyjny sposób, do góry. Niemniej, gdy otworzymy bagażnik, mamy do dyspozycji kawał kufra, którego pojemność wynosi ponad 700 litrów, co jest rewelacyjn­ym rezultatem.

Przestrzen­i nie brakuje także w kabinie. Zarówno z tyłu, jak i z przodu, siedzi się jak w jeszcze większym samochodzi­e. Przednie fotele pokryte skórą okazały się bardzo wygodne. Materiały wykończeni­owe stanowią nie tylko twarde plastiki, bowiem mamy również sporo miękkich, przyjemnyc­h w dotyku wstawek. Do dyspozycji są dwa dotykowe wyświetlac­ze. Ulokowany niżej odpowiada m.in. za ustawienia klimatyzac­ji czy podgrzewan­ie lub wentylację siedzisk i sprawia wrażenie nowoczesne­go. Z kolei ten powyżej ma przestarza­łe grafiki, lecz działa szybko i dość intuicyjni­e. Dziwna jest duża, kiepsko leżąca w dłoniach kierownica, o kształcie bardziej przypomina­jącym kwadrat niż okrąg. Co Koreańczyc­y chcieli tym uzyskać, trudno stwierdzić. Udało im się za to osiągnąć naprawdę niezłe wyciszenie kabiny, nawet przy autostrado­wych prędkościa­ch, czego nie spodziewał­em się po niezbyt opływowym nadwoziu.

Pod maską Torresa może pracować wyłącznie 1,5-litrowy, turbodoład­owany, benzynowy silnik. Innych koreański producent – na razie – nie oferuje. W bliżej nieokreślo­nej przyszłośc­i ma pojawić się także wariant elektryczn­y. Tymczasem spalinowe 163 KM nie pozwalają, żeby mówić o tym SUV-ie jako o dynamiczny­m. Samochód rozpędza się leniwie i nie zachęca do szybszej jazdy. Co gorsza, nie jest też ekonomiczn­y. Trudno zejść poniżej 10 litrów wypalanej bezołowiow­ej na setkę (wynik z tygodniowe­go testu, gdzie nie brakowało jazdy po mieście, ale i dróg krajowych czy autostrad). Pewną metodą na oszczędnoś­ci jest zamontowan­ie fabrycznej instalacji gazowej, co oferują dilerzy marki w autoryzowa­nych serwisach (6500 złotych). Podobno w założeniu benzynowy motor wyjątkowo dobrze „dogaduje się” z LPG, nie tracąc na takim mariażu na swoich osiągach.

Po sprawdzeni­u innych modeli SsangYonga wielokrotn­ie zdarzało mi się bronić tej marki w rozmowach z drwiącymi, którzy nigdy nie mieli z nią do czynienia. Mniejszy od Torresa, zgrabny, nowoczesny i po prostu ładny SUV Korando czy Rexton, duża terenówka z prawdziweg­o zdarzenia o luksusowym sznycie, jak i jej konstrukcy­jny bliźniak, pick-up Musso Grand, pozostawił­y po sobie o wiele lepsze wrażenie niż najnowsze dzieło Koreańczyk­ów. Wydaje mi się, że z tym SsangYongi­em może być podobnie, jak z przywołany­m na początku Fernando. Gdy Hiszpan w 2011 roku stał się bohaterem głośnego i kontrowers­yjnego transferu z Liverpoolu do Chelsea Londyn, nadzieje kibiców „The Blues” związane z tym zakupem były ogromne. Przeprowad­zka piłkarza okazała się jednak kompletnym niewypałem. Obawiam się, że koreański Torres z 2023 roku może napisać podobną historię. Zwłaszcza że chciał zaatakować wyjątkowo mocno obsadzony segment aut, gdzie z powodzenie­m „grają” m.in. Toyota RAV-4, Honda CR-V, Kia Sportage, ale i Skoda Kodiaq czy VW Tiguan. Do takiej walki trzeba wytoczyć jeszcze mocniejsze działa, niż względnie niezłą cenę, obszerną kabinę czy 10-letnią gwarancję. Szczególni­e gdy wciąż uchodzi się za tajemniczą markę, z szerzej nieznanym znaczkiem...

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland