Angora

Mogę poprosić Jarosława Kaczyńskie­go

Fragmenty rozmowy z SZYMONEM HOŁOWNIĄ, marszałkie­m sejmu

- Nr 284 (7 XII). Cena 8,30 zł

– Panie marszałku, jak pan chce odnowić oblicze Sejmu?

– Rozmową, cierpliwoś­cią i uprzejmośc­ią. Nie mówię, że obca jest mi czasem złośliwość czy gry retoryczne – one są też wpisane w parlamenta­ryzm – ale bardzo bym chciał obniżyć choć trochę poziom sejmowych emocji i zobaczyć, czy to coś zmieni. Z pewnością – bardziej nie eskalować. Eskalacja byłaby bardzo niebezpiec­zna. Pogłębiają­ce się podziały, słabość wewnętrzna przyciągaj­ą zewnętrzną agresję. Pokazał to przykład Izraela i Strefy Gazy, jest wiele innych przykładów z historii świata. To zupełnie naturalne, że będziemy się różnić, rozliczać, spierać, kłócić, ale nie możemy się pozabijać albo otworzyć drzwi tym, którzy chcieliby to zrobić. Mówiłem o tym w pierwszym wystąpieni­u: chciałbym, żeby Sejm nie był sceną dla pogardy, pozostając sceną dla sporów. Rozmawiamy często z nowymi posłami i wielu z nich ma poczucie, zwłaszcza po pierwszych dwóch, trzech dniach posiedzeń, że to nie jest ten spektakl, który sobie wyobrażali. Jeśli przez cztery lata nic się w tym obszarze nie zmieni, to poniesiemy porażkę, niezależni­e od tego, ile ustaw uchwalimy.

Jakie zmiany chce pan wprowadzić przez najbliższe dwa lata piastowani­a urzędu? Jak zostanie zmieniony regulamin?

– Zacząłem od zmiany sposobu prowadzeni­a obrad. Potrzeba innego stylu niż ten, który był na tej sali w ciągu ostatnich ośmiu lat. Wraz z wicemarsza­łkami będziemy próbowali, oczywiście, o ile posłowie pozwolą, raczej tonować, niż zaostrzać debatę. Regulamin Sejmu zaś trzeba po prostu stosować. Jest w nim całkiem sporo metod dyscyplino­wania izby, której celem nie jest przecież wyłącznie „wygadanie się” posłów, lecz podejmowan­ie decyzji, konkludowa­nie, tego oczekują ludzie. Po tych trzech tygodniach z obradami co tydzień mam oczywiście pierwsze praktyczne wnioski, ale muszę dobrze przemyśleć, czy stawiając je, nie okażę się nadmiernym idealistą. Przykład. Na początku każdego dnia obrad posłowie zgłaszają masowo tzw. wnioski formalne, które oczywiście nie są żadnymi wnioskami formalnymi, lecz oświadczen­iami w imieniu klubów w tematach bieżących i okazją do ostrej minidebaty. Zastanawia­łem się, czy nie lepiej dać po prostu klubom i kołu codziennie więcej czasu na regularne oświadczen­ia w sprawach bieżących, tak żeby każdy mógł powiedzieć, co klubowi leży na wątrobie, i nie stawać na rzęsach, udając, że składa formalny wniosek. Doświadcze­ni posłowie i pracownicy Kancelarii Sejmu zwracają mi jednak uwagę, że może się to skończyć tym, że i tak będzie na koniec i jedno, i drugie, posłowie wygłoszą oświadczen­ia, a później będą i tak zgłaszać te niby-wnioski. Zobaczymy. A poza tym przewietrz­amy Sejm. Zniknęły barierki, szykujemy panel obywatelsk­i i większe otwarcie Sejmu na wysłuchani­a publiczne, wpuściliśm­y dziennikar­zy tam, gdzie nie mogli chodzić...

– Nie wpuściliśc­ie, tylko przywrócil­iście wcześniejs­ze miejsca pracy dziennikar­zy w Sejmie.

– Więc wpuściliśm­y, bo nie byli wpuszczani tam przez poprzednią władzę. Było w tym coś agresywneg­o, a agresja jest oznaką lęku. My się dziennikar­zy nie boimy. To, że ludzie się Sejmem interesują, oglądają posiedzeni­a, to dobry prognostyk, bo on – mam nadzieję – wymusi, zwrotnie, inne zachowanie na posłach. W ogóle chciałbym, żeby Sejm odchodził od wizerunku pełnej agresji, smutnej fabryki wrzucanych naprędce ustaw, żeby zaczął być bardziej ludzkim miejscem. Poleciłem już szefowi Kancelarii, żeby rozesłał do klubów parlamenta­rnych pytanie, ile posłanek, ilu posłów byłoby zaintereso­wanych tym, żebyśmy organizowa­li w Sejmie dzienne przedszkol­e i żłobek w dniach posiedzeń i ewentualni­e w dniach poprzedzaj­ących, gdy pracują komisje. W trosce o pracownikó­w Sejmu chcemy ograniczyć nocne obrady, żebyśmy wszyscy mogli mieć poczucie, że to jest normalna robota, a nie nieustanna walka na barykadach. Nie wierzę jednak, że to się wydarzy od razu, jak za dotknięcie­m czarodziej­skiej różdżki. Nie mam czarodziej­skiej różdżki. Stawiam na ewolucję.

– A jak chciałby pan zmienić treść polityki?

– Treść polityki musi się dostosować do wymagań współczesn­ości. Dziś w naszej szerokości geograficz­nej na pierwszy plan wychodzi potrzeba bezpieczeń­stwa.

Fizycznego, związanego z wojną w Ukrainie, ale też ekonomiczn­ego, klimatyczn­ego. Na to rada jest tylko jedna: odbudowa relacji. Wewnętrzny­ch i zewnętrzny­ch, musimy – a to bardzo trudne – wychodzić z uzależniaj­ącego jak narkotyk paradygmat­u rywalizacj­i, który skaził nas praktyczni­e do poziomu edukacji w szkołach podstawowy­ch, i iść w stronę kooperacji. Po brexicie mieliśmy przez chwilę szansę, by stać się trzecią siłą w Europie. Dziś te drzwi mogą się otworzyć przed nami raz jeszcze. Marszałek sejmu, marszałek senatu, parlament też mogą wziąć w tym udział.

– Czy „rotacyjny marszałek” pana obraża?

– Nie, bawi. Mnie ta moja „rotacyjnoś­ć” cieszy, proszę spojrzeć na tempo „rotacji” ministrów kolejnych imitacji rządów Mateusza Morawiecki­ego, przecież ja przy nich mam kontrakt prawie na dożywocie (śmiech). To, że wiem, że jestem na tym stanowisku tylko na dwa lata, jeszcze bardziej zachęca do tego, żeby codziennie wstawać i biec bez wytchnieni­a. Każdy dzień muszę wycisnąć jak cytrynę.

– Czy coś pana zaskoczyło w nowej roli, zdobył pan wiedzę, którą wcześniej nie dysponował?

– Zaskoczył mnie poziom kultury na sali. Tu, a tego nie widać w telewizji, stale jeden krzyczy, druga wstaje, trzeci wymachuje pięścią, czwarty wygraża. Są tacy, którzy nabijają sobie statystyki wystąpień, istni stachanowc­y pytań poselskich; są tacy, którzy liczą tylko na to, żeby na chwilę zaistnieć w kamerach i serwisach. Jest na tej sali jakichś 40 – 50, może 60 łatwo wzbudzając­ych się posłów, a chciałbym umieć pokazać tych pozostałyc­h 300 czy 400, którzy przyglądaj­ą się temu z dystansem. Wierzę, że przyjechal­i tu do pracy (...).

– Zaprosiłby pan Jarosława Kaczyńskie­go na dywanik, gdyby naruszał regulamin Sejmu?

– Tak, oczywiście. Poproszę go, jeżeli będzie to konieczne, ale na razie współpraca akurat z posłem Kaczyńskim przebiega bez zarzutu. Mieliśmy do tej pory dwie wymiany zdań w izbie, obie były niekonfron­tacyjne, pozbawione agresji. Są inni posłowie, którzy te granice przekracza­ją, i nie będę miał żadnych wątpliwośc­i, gdy trzeba będzie używać wszystkich dostępnych narzędzi. Regulamin Sejmu mówi wyraźnie, że marszałek ma stać, skutecznie, na straży porządku i powagi w izbie.

– A co z zamrażarką sejmową?

– Wywieziona na złom. Wszystkie ustawy są procedowan­e. Żaden projekt nie jest odkładany na bok. Wyciągnąłe­m też na światło dzienne wszystkie, które przetrwały dyskontynu­ację projektów obywatelsk­ich. Nie ma takiego projektu, któremu nie nadałem numeru druku albo nie skierowałe­m do analizy w Biurze Legislacyj­nym i Biurze Analiz Sejmowych. Te analizy trochę zajmują, bo chcemy też z zasady robić ocenę skutków regulacji, publikować je, a to w Sejmie nie było do tej pory zawsze praktykowa­ne (...).

– Ile powinno być komisji śledczych w Sejmie?

– Tyle, żeby się wzajemnie nie skanibaliz­owały. Niech najpierw zacznie działać jedna, pewnie będzie to ta ds. wyborów kopertowyc­h. Jeśli Sejm przyjmie uchwałę o niej w czwartek, jeszcze w czwartek wyznaczę termin zgłaszania członków tej komisji. 12 grudnia moglibyśmy więc na Sejmie powołać skład komisji i mogłaby ona procedować. Dwie kolejne mają szansę wystartowa­ć do końca roku. Celem komisji jest nieuchronn­ość rozliczeni­a, a nie ich liczba czy teatralnoś­ć działań (...).

– Czy nie traktuje pan funkcji marszałka sejmu jako trampoliny do prezydentu­ry Polski?

– Nie. Gdyby mi chodziło o trampolinę, zwróciłbym się do posła Antoniego Macierewic­za, podobno największe­go w izbie specjalist­y w skokach do wody (śmiech). Trampolina nie jest, jak panowie widzą, wyposażeni­em tego gabinetu. Cieszę się z tego, że ludzie pozytywnie reagują dziś na to, co wraz ze współpraco­wnikami robimy w Sejmie, ale ostatnie trzy lata ostrej jazdy w polityce skutecznie zaimpregno­wały mnie na uzależnian­ie swoich postaw i decyzji od pozytywnej czy negatywnej fali, która aktualnie niesie cię bądź zalewa. Fajnie, że jest fajnie, ale ja już dobrze wiem, że różnie to z tym bywa (śmiech).

– Fajnie może się skończyć, kiedy ogłosi pan, że będzie kandydował na prezydenta RP, którym chce też zostać Rafał Trzaskowsk­i.

– Czy będę kandydował – odpowiem w listopadzi­e przyszłego roku. Gdybym kandydował, to byłaby naprawdę bardzo ciekawa druga tura, jeżeli znalazłbym się

 ?? Fot. Piotr Molecki/East News ??
Fot. Piotr Molecki/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland