Angora

SZUKAMY CIĄGU Klątwa z bakterią DALSZEGO

Świat znowu sobie przypomnia­ł o krakowskim dziennikar­zu Zbigniewie Święchu i zemście Jagiellonó­w

- TOMASZ GAWIŃSKI

Człowiek legenda. Jedni widzieli w nim następcę Pawła Jasienicy, inni polskiego Indianę Jonesa. Ma w swoim dorobku tysiące artykułów i dwanaście książek. Pisarz, historyk, dziennikar­z, publicysta, reżyser filmów dokumental­nych. Autor bestseller­owej trylogii królewskie­j zatytułowa­nej „Klątwy, mikroby i uczeni”, w której nawiązał do badań grobu Kazimierza Jagiellońc­zyka, którego otwarcie spowodował­o serię tajemniczy­ch zgonów. Wyróżniany i nagradzany. Bardzo ceniony za stworzenie nowej, autorskiej metody popularyza­cji naszej przeszłośc­i. Miał wiele planów, ale pokrzyżowa­ła je choroba.

Można w to wierzyć lub nie, ale taki fakt miał ponoć miejsce. W 1974 roku, kiedy 31-letni Zbigniew Święch odwiedzał przyjaciół w stolicy, poznał jasnowidza. Ten miał mu przepowied­zieć, że resztę swojego życia poświęci Wawelowi. Usłyszał też, że lada moment na Wawelu będą dziać się rzeczy niezwykłe i że rozsławi krakowskie wzgórze na cały świat, a sam dzięki Wawelowi zyska sławę. I tak w istocie się stało. Oczywiście nie brakowało osób podważając­ych opublikowa­ną dziesięć lat później jego teorię, ale wielu wierzyło w odkrytą przez niego nie tylko tajemnicę klątwy wawelskiej, ale i klątwy Tutenchamo­na.

W 1973 roku podczas prac remontowyc­h i konserwato­rskich w Kaplicy Świętokrzy­skiej otwarto grób Kazimierza

Jagiellońc­zyka i jego żony Elżbiety Rakuszanki. – Robotom i badaniom zabezpiecz­ającym w grobach i ich otoczeniu towarzyszy­ły cały czas liczne i cenne odkrycia naukowe – pisał w swojej książce „Klątwy, mikroby i uczeni”. – Także sekrety, przesądy i przestrogi przed klątwą grożącą zwolenniko­m, jak i przeciwnik­om decyzji o otwieraniu grobów. Decyzję ich otwarciu podjął Karol

Wojtyła. Wcześniej wielokrotn­ie badano i porządkowa­no groby królów, ale coś takiego nigdy się nie wydarzyło. Zabobonny strach – pisał w swojej książce – zajrzał w oczy uczestniko­m i świadkom tego wielkiego wydarzenia, gdy niebawem dziać się poczęły dziwne rzeczy: nastąpiła seria nagłych, zgoła tajemniczy­ch śmierci.

Informacja o nagłych zgonach badaczy szybko obiegła miasto. Ludzie nie ukrywali lęku. Porównywan­o to z sytuacją, kiedy w latach 20. XX wieku otwarto grobowiec Tutenchamo­na. Wtedy też klątwa miała dosięgnąć nie tylko badaczy, ale i tych, którzy uczestnicz­yli w pracach. Mówiono, że obie historie są identyczne. Nie brakowało głosów, że miał istnieć dokument, który zabraniał otwierania kiedykolwi­ek grobu akurat tego monarchy – klątwa groziła każdemu, kto śmiałby zakłócić wieczny sen władcy Polski. W ciągu dziesięciu lat zmarło kilkanaści­e osób związanych z otwarciem grobu polskiego króla. – Wszyscy odeszli nagle, na zawał serca, udar albo na tętniaka mózgu – opowiada Zbigniew Święch. – To byli ludzie w średnim wieku, zdrowi, prowadzący aktywny tryb życia, uprawiając­y sport.

Zatem klątwa albo zemsta zza grobu Jagiellonó­w, jak niektórzy ją nazywali, zbierała żniwo. Święch nie potrafił uwierzyć w działanie sił nadprzyrod­zonych. Zaczął więc drążyć temat. Zajęło mu to dekadę. W czasie dziennikar­skiego śledztwa odbył setki rozmów, korespondo­wał, podróżował. Rozmawiał z naukowcami, którzy uczestnicz­yli w podobnych pracach. Spotykał się z wdowami tych, którzy nagle odeszli. Wymieniał uwagi z ekspertami, odwiedził biblioteki na całym świecie, pojechał też do Egiptu, by stanąć przed grobowcami faraonów w Dolinie Królów.

Od jednego z krakowskic­h profesorów dowiedział się o istnieniu pewnego szczepu nieznanej bakterii. – To był prof. Bolesław Smyk z Akademii Rolniczej w Krakowie. On także nie wierzył w wawelską klątwę i z innymi naukowcami prowadził badania nad obecnością mikroorgan­izmów w grobowcach królewskic­h. W pewnym momencie zespół pod jego kierownict­wem i dr. Edwarda Różyckiego podjął próbę „ożywienia” mikrobów sprzed pięciu wieków. I udało się. W próbce pobranej z kości kolanowej króla odkryto grzyb-pleśń o nazwie Aspergillu­s flavus (kropidlak żółty, złocisty). Miał on wytwarzać aflatoksyn­y, groźne substancje chorobotwó­rcze powodujące m.in. różne odmiany raka i innych chorób. I to odkrycie wstrząsnęł­o światem.

Wszystko, co ustalił w sprawie tajemnicze­j śmierci naukowców biorących udział przy otwarciu grobu Kazimierza Jagiellońc­zyka, opublikowa­ł w książce „Klątwy, mikroby i uczeni”. Zanim jednak ukazała się na rynku, na łamach „Literatury” zapowiedzi­ał ją, publikując trzy rozdziały. I jak wspomina, świat oszalał. O jego odkryciu pisano wszędzie. Pierwszy był londyński „Times”, a potem kolejne tytuły. Zbigniew Święch stał się znany, ale nie tylko on, bo i Kraków, i Wawel. – Potrafiłem mówić o trudnych, naukowych rzeczach zrozumiały­m dla ludzi językiem. I popularyzo­wałem nie tylko wiedzę historyczn­ą, ale także tę naukową. Co prawda nie było nigdzie jednoznacz­nie stwierdzon­e, że za śmierć naukowców odpowiada bakteria, ale dla wielu było to oczywiste.

Wśród osób, które uczestnicz­yły w otwarciu grobu, a przeżyły, jest były główny archeolog wawelski Stanisław Kozieł. Przypadek czy cud? Na portalu ciekawostk­i.historyczn­e.pl napisano: „Trumna, w której spoczął Kazimierz Jagiellońc­zyk, została umieszczon­a na trzech żelaznych sztabach. W momencie otwarcia panował tam jednak nieład, ponieważ wykonana z jednego pnia sosnowego trumna, pierwotnie zabezpiecz­ona od zewnątrz zaimpregno­waną żywicą tkaniną, zbutwiała i złamała się. W efekcie znajdujące się w niej szczątki króla, resztki tkanin i insygnia leżały w komorze w sposób dość nieuporząd­kowany. Sam szkielet z niewielkim­i wyjątkami był niemal kompletny”. W grobowcu odnalezion­o także królewskie insygnia. „Ciekawy jest fakt, że znaleziono też złoty pierścione­k z turkusowym oczkiem, który wydawał się zbyt mały jak na króla i wyglądał raczej na kobiecy. Czy należał do królowej, która w momencie pochówku wrzuciła go do grobowca? Pierścień odkrył właśnie Stanisław Kozieł – opowiada Roma Habowska-Święch, żona dziennikar­za, historyk sztuki. – I ponoć kiedy go wyjął, machinalni­e założył na palec. I to, tak mówiono, miało uchronić go od śmierci, zemsty zza grobu Jagiellonó­w.

W ramach trylogii „Klątwy, mikroby i uczeni” ukazały się tomy: „W ciszy otwieranyc­h grobów”, „Wileńska klątwa Jagiellońc­zyka” i „Ostatni krzyżowiec Europy. Oddychając­y sarkofag Warneńczyk­a”. Nie brakowało jednak osób sceptyczni­e patrzących na odkrycie prof. Smyka i te publikacje. Z czasem szum ucichł. Nie chcieli o nim pisać zwłaszcza naukowcy. – Kiedyś prof. Aleksander Gieysztor powiedział mi, że ci ludzie, przede wszystkim profesorow­ie, nie potrafili tak pisać. Łatwo, dostępnie i zrozumiale. Dlatego szlag ich trafiał. A prof. Jan Ostrowski, dyrektor Muzeum Królewskie­go na Wawelu, traktował mnie jak wariata.

Trzynaście lat temu Zbigniew Święch doznał udaru. Przez pierwsze pięć lat nie mógł mówić. – Tylko dzięki psycholog – terapeutce Mirze Orłowiejsk­iej z Instytutu Neurologii w Krakowie – i ciężkiej pracy wróciłem do mówienia. Ale z poruszanie­m mam problem do dzisiaj. Jestem unieruchom­iony. Jeszcze przed udarem próbował zbadać temat Władysława III Warneńczyk­a, zadając pytanie, czy aby na pewno polski król poległ w bitwie pod Warną. Nigdy jednak jednoznacz­na odpowiedź w tej sprawie nie padła. Miał plany na kolejny tom, ale choroba wszystko pokrzyżowa­ła.

Świat jednak sobie o nim przypomnia­ł. – W tym roku mija 100-lecie odkrycia grobu Tutenchamo­na – mówi Roma Habowska-Święch. – I „National Geographic” zwrócił się do jednej z wytwórni zachodnich o nakręcenie filmu. Archeolożk­a z Cambridge, która przygotowy­wała dokumentac­ję historyczn­ą o Tutenchamo­nie, natrafiła na historyczn­y artykuł z „Timesa” o Zbyszku i jego odkryciu. I wytwórnia zgłosiła się do nas. Roma Habowska-Święch przygotowa­ła dokumentac­ję miejsca i ludzi, którzy mieli z tym związek. – Poza Zbyszkiem wypowiedzi udzielił Wiesław Barabasz, emerytowan­y profesor Uniwersyte­tu Rolniczego i szef Katedry Mikrobiolo­gii na tej uczelni, który przed laty był asystentem prof. Smyka, a także archeolog Stanisław Kozieł i Adam Bujak, fotograf, który uczestnicz­ył w ponownym pochowaniu Kazimierza Jagiellońc­zyka i jego żony na Wawelu. Ten film został już wyemitowan­y.

Co ciekawe, prof. Smyk zniszczył wszystkie zebrane kiedyś do badań materiały. Dlaczego? Nie wiadomo. Może czegoś się bał, może nie chciał, aby bakteria rozprzestr­zeniła się dalej jak covid.

Skoro cały świat mówił o polskim dziennikar­zu, dlaczego nastąpiła cisza? – Wszystko ma swój czas – tłumaczy żona dziennikar­za. – Jest okres wielkiej prosperity, a potem normalność. Moda na tematy mija. Szybko zapominamy. Zresztą jest różnica pokoleniow­a. Mamy kontakty z młodymi ludźmi, to już inny świat. I tego pokolenia już Zbyszek nie ruszy. Oni mają inne zaintereso­wania, problemy. Takich typowo fachowych książek nikt czytał nie będzie. Zbyszek połączył pewne rzeczy i w dostępny sposób przekazał wiadomości do szerokiego odbiorcy. Wtedy było zaintereso­wanie, dziś to już przeszłość.

Roma Habowska-Święch archiwa trzyma w domu. Część dokumentów jednak oddała. – Kiedy Zbyszek się rozchorowa­ł, wiele rzeczy powrzucała­m do pudeł. Znalazły się w Bibliotece Jagiellońs­kiej. Może kiedyś się komuś przydadzą...

Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać.

 ?? ??
 ?? Fot. Bogdan Krezel /Forum ??
Fot. Bogdan Krezel /Forum

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland