Przy opłatku
Mogłoby się zdawać, że czas nareszcie zająć się codziennymi, własnymi sprawami, tym bardziej że czas to szczególny – przed nami święta i pora na ogólnorodzinne (i nie tylko rodzinne) pojednanie. Jednak, zamiast szykować się do świętowania, siedzę nad tym listem, bo i tak każda robota sypie mi się z rąk. Siedzę, bo wciąż mam przed oczami dziewczynkę z Andrychowa (bo 14 lat to wciąż jeszcze dziewczynka!), która zwyczajnie umarła wśród tłumu ludzi, którzy nie zwracali na nią uwagi. Ot, tak sobie: poczuła się źle, położyła się przed sklepem i umarła, i nikt jej nie pomógł... I co? I teraz szukamy winnych wśród policjantów i od czasu do czasu podnoszą się głosy o znieczulicy, zabieganiu, braku empatii. I co? I nic. Podnoszą się te głosy i cichną, zagłuszone medialną nagonką na mundurowych. Nie próbuję mundurowych bronić – jeśli zawinili (a wszystko na to wskazuje, łącznie z bardzo pokrętnym tłumaczeniem różnych „rzeczników” tej formacji) – to niech poniosą karę.
Ale ja myślę sobie o tych zwykłych przechodniach, może nawet znajomych tej dziewczynki, którzy ominęli leżące dziecko i poszli dalej. Po prostu sobie poszli – na zakupy, do domu, na spotkanie... Może im się spieszyło, a może uważali, że to nie ich sprawa? No to sobie poszli...
A za kilka dni, gdy z opłatkiem w dłoni staną przed swoimi dziećmi, to czy będą jeszcze pamiętali, że sobie tak po prostu poszli? To chyba nie będą dla nich wesołe święta. I to jest kara, której żaden sąd im nie zmniejszy i żaden sąd im jej nie przedawni... Przynajmniej tyle. ANNA MAJEWSKA (adres internetowy
do wiadomości redakcji)