Z północy na południe
Całą rodziną uciekali przez pole minowe i płynęli przez wzburzone morze
Kim zdołał uciec z Korei Północnej razem z ciężarną żoną, matką, rodziną brata i urną zawierającą prochy ojca. To pierwsi uchodźcy, którzy w tym roku uciekli z Korei Północnej.
Gdy przyszła pandemia, władze całkowicie odcięły państwo od reszty świata. W nocy, na którą zaplanowali ucieczkę, szalała burza, a na morzu był sztorm. Kim uwzględnił to w swoim planie, licząc, że w takich warunkach pościg będzie utrudniony. Siostrzeńców wcześniej uśpił, podając im leki nasenne – razem z bratem przenieśli ich przez pole minowe. Skradali się – unikając reflektorów Straży Granicznej – do czekającej na nich w ukryciu starej drewnianej łodzi. Gdy do niej dotarli, dzieci wsadzili do starych worków na zboże. Mężczyźni byli uzbrojeni, a kobiety wzięły ze sobą truciznę. Dodatkowo każdy miał wydmuszkę wypełnioną sproszkowanym chili i piaskiem, którą mieli rzucić w twarz strażnikom, gdyby doszło do konfrontacji. Gdyby popełnili choć jeden błąd, zginęliby na egzekucji.
W Seulu Kim ma przydzielonego policjanta w cywilu, którego zadaniem jest chronić uchodźcę. To typowa procedura w Korei Południowej. Taka osoba towarzyszy każdemu, kto zdoła uciec z Północy. Mężczyzna opowiada, jak pandemia przeraziła mieszkańców Korei Północnej. W państwowej telewizji pokazywano nagrania umierających z całego świata i ostrzegano, że jeśli nie będzie się przestrzegać nowych zasad, to cały kraj zniknie z powierzchni ziemi. Zdarzało się, że za łamanie przepisów covidowych wysyłano do obozów pracy. Gdy gdzieś pojawił się podejrzany przypadek, całą wioskę izolowano. Każdy był więźniem we własnym domu i nie mógł wyjść, nawet gdy brakowało jedzenia. Po kilku dniach urzędnicy przywozili zapasy ciężarówkami i sprzedawali je tanio, żeby wywołać u ludzi wdzięczność. Gdy okazało się, że więcej osób zdrowieje po COVID-19, ludzie uznali, że rząd wyolbrzymił zagrożenie. Najgorsze jednak było całkowite zamknięcie granic. W Korei Północnej od dawna brakowało jedzenia, ale gdy import zmalał, ceny raptownie wystrzeliły. W 2022 roku znowu, po kilku latach przerwy, pojawiły się przypadki śmierci głodowej. W okolicy, gdzie mieszkał Kim, zdarzył się przypadek śmierci głodowej starszego małżeństwa. Początkowo sądzono, że to morderstwo, bo szczury nadgryzły ciała, ale wkrótce z głodu zmarł znajomy rolnik. Chłopi w ogóle byli w najtrudniejszej sytuacji, bo w razie nieurodzaju zmuszano ich, by oddawali własne zapasy.
Kima głód nie dotknął. Przed pandemią zajmował się handlem na czarnym rynku. Z Chin szmuglował motorowery i telewizory. Gdy zamknięto granice, przerzucił się na sprzedaż warzyw, bo ludzie byli gotowi dużo płacić za jedzenie. Dzięki temu wzbogacił się jak nigdy wcześniej. Jego rodzinę było stać na to, by codziennie jeść dowolnie wybrane mięso, co w Korei Północnej uchodzi za niebywały luksus.
W 2021 roku w kraju powstały specjalne jednostki do zwalczania „zachowań antyspołecznych”. Funkcjonariusze zatrzymywali na ulicach przypadkowe osoby i bezkarnie je upokarzali. Jeśli przyłapano kogoś na rozpowszechnianiu zagranicznych informacji, mógł zostać wysłany do obozu pracy albo zabity. W kwietniu minionego roku Kim widział publiczną egzekucję znajomego. Miał 22 lata. Zginął, bo słuchał południowokoreańskich piosenek oraz obejrzał kilka filmów, które udostępnił przyjaciołom. Prawo, mówiące, że za rozpowszechnianie południowokoreańskich treści grozi śmierć, weszło w życie w grudniu 2022 roku.
Kim wielokrotnie fantazjował o ucieczce z kraju, ale nie mógł znieść myśli, że miałby zostawić rodzinę. W 2022 roku warunki życia były już tak złe, że wreszcie zdołał przekonać ich, by mu towarzyszyli. Najpierw porozmawiał z bratem, który razem z żoną nielegalnie handlował owocami morza. Jego sytuacja pogorszyła się, gdy rząd w ostatnim czasie zaczął jeszcze bardziej tępić nielegalnych przedsiębiorców. Chociaż brat miał łódź, nie mógł już wypływać na połowy. Brakowało mu pieniędzy, więc dał się przekonać do ucieczki, którą wspólnie planowali przez kolejne siedem miesięcy. W czasie pandemii popularne szlaki ucieczki do Chin zostały odcięte. Bracia mieszkali w małej rybackiej wiosce na południowym zachodzie, niedaleko granicy z Koreą Południową. Droga morska była ryzykowna, ale ucieczka morzem wydawała się wykonalna.
Potrzebowali pozwolenia na dostęp do morza. Słyszeli, że w pobliskiej bazie wojskowej cywile mogą łowić ryby, które następnie sprzedaje się, by zapłacić za sprzęt wojskowy. Brat Kima zgłosił się do tego programu. W tym czasie Kim zaprzyjaźnił się z funkcjonariuszami straży wybrzeża, którzy patrolowali okolicę. Wydobywał od nich informacje o pracy zmianowej, protokołach, o wszystkim, co pozwoliłoby wypłynąć nocą, minimalizując ryzyko. Najtrudniej było przekonać żonę i matkę. Żadna z nich nie chciała wyjeżdżać. Ostatecznie bracia zagrozili matce, że jeśli nie pojedzie z nimi, oni też zostaną i będzie odpowiedzialna za ich los. Żona dała się namówić dopiero, gdy okazało się, że jest w ciąży. Zapytał, czy chce, by dziecko żyło w północnokoreańskim piekle, i to ją przekonało. Wiedząc, że po ich ucieczce władze zbezczeszczą grób ich ojca, bracia nocą wykopali ciało i spalili je w dziczy. Grób doprowadzili do porządku tak, by wyglądał na nienaruszony. Chodzili też na pobliskie pole minowe i udając, że zbierają zioła, wypatrywali, którędy uda się przez nie przejść. W końcu musieli poczekać na odpowiednią pogodę.
Wyruszyli 6 maja wieczorem. Po pewnym czasie zobaczyli światła ścigającego ich statku, ale byli już zbyt daleko, by mógł ich złapać. Zdołali przekroczyć granicę morską. W okolicy wysp Yŏnpyŏng, po dwóch godzinach na morzu, uratowała ich południowokoreańska marynarka. Wszystko poszło zgodnie z planem.
Jak mówi Sokeel Park, jeden z założycieli Liberty – organizacji pomagającej uchodźcom z Północy w przesiedleniu na Południe – ucieczka Kima jest wyjątkowa z kilku powodów. Ucieczki morzem zawsze były bardzo rzadkie, a od początku pandemii jakiekolwiek ucieczki stały się praktycznie niemożliwe. Przeprawa przez morze wymaga skrupulatnego planowania, odwagi i szczęścia. Dodaje, że od początku swojej działalności jego organizacja zdołała pomóc trzem tysiącom osób w wydostaniu się z Korei Północnej.
Mówi, że północnokoreańscy milenialsi są znacznie bardziej świadomi świata zewnętrznego, ponieważ – pomimo surowych ograniczeń – mają bezprecedensowy dostęp do informacji. Według ankiety przeprowadzonej w 2019 roku wśród uciekinierów z Korei Północnej przebywających w Korei Południowej, 60 procent z 400 ankietowanych osób miało przed ucieczką dostęp do międzynarodowych mediów. Pastor Stephen Kim z JM Missionary – organizacji, która pomaga Koreańczykom z Północy uciekać przez Chiny – dodaje, że jedynymi ludźmi, którzy mogą teraz uciec, są bogaci i ustosunkowani.
Dane Ministerstwa Zjednoczenia Korei Południowej wskazują na znaczny spadek liczby Koreańczyków z Północy szukających schronienia na Południu – z ponad tysiąca rocznie przez większą część pierwszej dekady XXI wieku do około stu od wybuchu pandemii w 2020 roku.
Po uratowaniu Kim i jego rodzina musieli najpierw zostać przesłuchani przez służby wywiadowcze Korei Południowej, które sprawdzały, czy nie są północnokoreańskimi szpiegami. Następnie, w ośrodku dla uchodźców, uczono ich o życiu na Południu. W październiku, tuż po porodzie żony Kima, rodzina przeprowadziła się z ośrodka do mieszkania. Kim mówi, że wolny świat nie odbiega od jego wyobrażeń, ale jego matka i żona muszą dopiero nauczyć się żyć w nowych warunkach.