Fanfary, srebrna róża i Alles Walzer!
18 stycznia Bal Filharmoników Wiedeńskich obchodzi swoje 100-lecie. Pary zatańczą po raz 81., bo w losy balu wmieszały się historia i pandemia.
Sezon słynnych balów wiedeńskich trwa. Tańczy się tu od listopada do końca lutego na ponad 400 wykwintnych imprezach. Sezon balowy bywa też nazywany w Wiedniu „piątą porą roku”. Tę szczególną atmosferę tworzą efektowne programy, dekoracje oraz pielęgnowane pozostałości dworskich obyczajów, które sięgają XVIII wieku. Wciąż obowiązują zasady dotyczące ubioru, fanfary otwierające bal i orszak debiutantów w polonezie, walcu i kadrylu, a do tego święty niemal okrzyk: Alles Walzer! Debiutantki muszą mieć co najmniej siedemnaście lat, ich suknie powinny być śnieżnobiałe jak stroje na kortach Wimbledonu, no i długie do ziemi. Co do modelu, to można troszkę powydziwiać, ale pole manewru wyznacza tradycja i rękawiczki za łokcie oraz zasoby wypożyczalni strojów.
Od późnej jesieni w Wiedniu „się walcuje” i doskonali kroki w tradycyjnych szkołach. Jedną z nich jest Szkoła Tańca Elmayer, też stuletnia, która znajduje się w samym sercu stolicy, tuż obok stajni Hiszpańskiej Szkoły Jazdy i Hofburga. Debiutanci ze wszystkich zakamarków Austrii parami lub pojedynczo ćwiczą najważniejsze kroki w dawnych stajniach Palais Pallavicini i przechodzą szybki kurs etykiety. Wiedeńczycy uważają, bez zbędnej skromności, że mają największe doświadczenie w organizacji balów na świecie. Ta pewność wzmacniana jest przez gości z zagranicy, którzy wierzą, że taki bal to wielkie przeżycie. Etykieta mówi, że najważniejsi są goście, eleganckie stroje, uprzejme rozmowy, maniery i radość z tańca. Klasyczny wiedeński bal poza fanfarami musi się zaczynać ceremonią otwarcia przez Komitet Młodych Pań i Młodych Panów, czyli słynne pary debiutantów; goście muszą odtańczyć na parkiecie tłumnego kadryla, np. tego z „Zemsty nietoperza”. Najpierw o północy, potem o drugiej w nocy, aż do powszechnej zadyszki przy temperamentnym tańcu, bo przecież bal to nie siedzenie przy stoliku!
Ojczyzna was kocha, świat was czci
To przede wszystkim wydarzenie towarzyskie i plotkarskie – wyczekuje się na nie w środowiskach lekarzy, prawników, cukierników, akademików oraz myśliwych. Media podglądają, kto jak wygląda, z kim przyszedł. Bal Filharmoników Wiedeńskich uchodzi za drugi najważniejszy w Austrii, po Opernball w Operze Narodowej. Pierwszy Bal Filharmoników odbył się 4 marca 1924 roku, a jego tradycja jest pielęgnowana i utrzymywana do dziś. Nie pomyli się ten, kto od razu skojarzy go ze Złotą Salą w Musikverein, pełną złotych kariatyd, znaną powszechnie z Koncertów Noworocznych, tonącą rokrocznie w kwiatach darowanych przez włoskie San Remo. Do 1931 roku miało miejsce osiem balów, ale w czasach kryzysu gospodarczego i niepokojów społecznych, rządów faszystowskich, a potem wojny, nie odbył się żaden bal aż do roku 1948. Rok później powrócił do kalendarza, ale w 1991 został odwołany z powodu wojny w Zatoce Perskiej, a podczas pandemii covidu nie odbył się dwa razy.
Podczas pierwszego historycznego balu przed wiekiem damom wręczano na pamiątkę eleganckie broszurki. Tekst ku chwale filharmoników napisał do nich Anton Wildgans, poeta i dyrektor wiedeńskiego Burgtheater. Rozpoczął go słowami: „Ojczyzna was kocha, świat was czci”. Bo to także ukłon w stronę znakomitych muzyków, wizytówki Austrii. Sam Richard Strauss, który przez wiele lat współpracował z filharmonikami, skomponował odświętną fanfarę i od tamtej pory jest ona grana co roku. Za pulpitem dyrygenckim stawali goście honorowi, takie sławy jak: Claudio Abbado, Leonard Bernstein, Pierre Boulez, Placido Domingo oraz Herbert von Karajan. W ostatnich latach byli to Christian Thielemann i Franz Welser-Möst. W 2024 roku pojawi się szwajcarski dyrygent i pianista Philippe Jordan. 81. bal zaczyna się o godzinie 22 i potrwa do piątej rano w salach koncertowych i wszelkich przestrzeniach pomiędzy nimi, gości bawić będzie orkiestra i zespół muzyczny. Damy zgodnie z dress code’em noszą suknie wieczorowe, ale panowie obok fraków mogą przywdziać mundury odświętne, często zdobne i teatralne.
Tylko za zgodą dyrektora
Bilety dla pań i panów kosztują w tym roku 195 euro, a przy rezerwacjach trzeba podać, czy są dla kobiety czy mężczyzny, dodawane są bowiem w prezencie eleganckie drobiazgi. Studenci płacą 70 euro, debiutanci – 60 euro i to oni są ozdobą balu. Trzeba szybko rezerwować stoliki dla czterech lub ośmiu osób. To koszt w zależności od miejsca od 110 do 400 euro, oprócz biletu oczywiście. Zamówienie loży to już zupełnie inna historia. Najpierw trzeba wystosować pisemną prośbę weryfikowaną przez filharmoników. Nie chodzi jedynie o pieniądze, ale o jakość towarzystwa, jego bezpieczeństwo, a także bezpieczeństwo zabytkowych wnętrz. Miejsce w najlepszej części w Złotej Sali dla 10 osób kosztuje 18 tysięcy euro, a loża dla ośmiu osób jedynie 8 tysięcy euro. Jest też lista rezerwowa, bo chętnych jest wielu. Loże nie mogą być rezerwowane częściowo, a zamiany miejsc mogą być dokonywane wyłącznie za zgodą dyrektora balu. Złota Sala i cały budynek toną w kwiatach. Honorowym patronem balu jest prezydent Austrii, a członkowie austriackiego rządu i burmistrzowie Wiednia i Salzburga, z kanclerzem republiki na czele, należą do komitetu honorowego.
Czas debiutantów
Wszystko odbywa się zgodnie ze wzorcem sprzed 100 lat. Wygląda to tak. Uroczyste otwarcie Złotej Sali – goście wypełniają przestrzeń, sekcja dęta filharmoników gra z balkonu fanfarę Richarda Straussa. Przy dźwiękach poloneza Chopina lub Ziehrera schodzą na parkiet debiutanci, potem goście honorowi. Najpierw mistrz ceremonii unosi w górę srebrną różę, potem wręcza ją jednej z dam. Orkiestra siada na środku parkietu, moszczą się goście honorowi, ludzie sztuki, polityki. Dyrygent unosi pałeczkę... Debiutanci muszą długo stać w wyreżyserowanym układzie, trzymając się za ręce. Z ich twarzy nie może zniknąć uśmiech. Dziewczyny unoszą bukieciki, ale dopiero po koncercie zaczyna się taniec.
Debiutanci najpierw musieli zarejestrować się do szkoły tańca zajmującej się rekrutacją, aby przejść taneczny „casting”. Trzeba aplikować jako para, ale małżeństwa są wykluczone. Ważny jest wzrost, debiutanci raczej powinni być wysocy i urodziwi, rzadko widuje się okularników, osoby krąglejszych kształtów, nie widuje się osób o ciemniejszej skórze, choć nigdzie nie ma zapisanych takich ograniczeń. Organizatorzy informują, że nie można mieć wyzywającego koloru włosów, widocznych kolczyków, tatuaży, rozpuszczonych włosów. Rodziny bardzo przeżywają pierwsze bale swoich pociech, które musiały posiąść umiejętność tańczenia walca wiedeńskiego, pełne wdzięku noszenie białej sukni wieczorowej i białych rękawiczek albo czarnego fraka, kamizelki i lakierowanych butów. I pamiętały o ściągnięciu zegarków przed wyjściem na parkiet. Jeszcze tylko wytrzymać oczekiwanie setek obserwujących, fotografów, kamer, nie upuścić bukiecika i nie przydeptać sukni na schodach. Czy taki debiut byłby klęską towarzyską? Może 100 lat temu tak, ale kogo dziś obchodzi, czy ktoś zatańczy bezbłędnie, czy po prostu z młodzieńczą radością? Od tego na szczęście już nie zależy przyszłość kobiet i mężczyzn. To tylko bal.
Dwóch sąsiadów spotyka się po sylwestrze: – No i jak pan witał Nowy Rok? – Nie wiem, koledzy jeszcze nie wytrzeźwieli. (Włochy, WhatsApp)
W noc sylwestrową miałam dyżur. Wychodząc, zostawiłam mężowi kartkę: „Szczęśliwego Nowego Roku! Kefir jest w lodówce. Lodówka – w kuchni”. (Włochy, WhatsApp)
Na imprezie sylwestrowej Giovanni prosi przyjaciela o papierosa. Ten jest zdziwiony: – Czy twoim postanowieniem noworocznym nie jest rzucenie palenia?! – Tak, ale doceń pierwszy krok: przestałem kupować.
(Włochy, WhatsApp)
Byłem akurat w centrum i postanowiłem, jeszcze w starym roku, zajrzeć do luksusowego butiku. Jak tylko przekroczyłem próg, na etykiecie krawata rzuciła mi się w oczy kwota mojej wypłaty.
(Włochy, WhatsApp)
Żona do męża: – I jaki masz pomysł na spędzenie Nowego Roku? – Będziemy uroczyście filtrować piwo nerkami! (Włochy, WhatsApp)
W kolejnym roku chciałbym zrywać się rześko z łóżka, zamiast 10 razy wyłączać budzik i z zamkniętymi oczami czołgać się do łazienki. (Włochy, WhatsApp)
Poranek Nowego Roku. Pijana kobieta leży w kałuży. Podchodzi policjant i pyta, kim jest i co robi: – Jak to, pan nie poznaje?! Jestem Królewną Śnieżką i chyba się roztapiam...
(Włochy, Facebook) – Kim będziesz na balu przebierańców? – Bestią. A ty? – Piękną! – To musisz kupić maskę. (Włochy, WhatsApp)
Kiedy w Nowy Rok planujesz coś zmienić w twoim facecie, pamiętaj, że najłatwiej ci pójdzie na pierwszym etapie jego życia, gdy wierzy w Świętego Mikołaja. Potem nie wierzy i robi się pod górkę. Kiedy sam już jest Świętym Mikołajem, wskórasz naprawdę niewiele.
(Włochy, WhatsApp)
– Witałem Nowy Rok na Hawajach: opalone dziewczyny, ocean, plaża. – A ja w Indiach: jazda na słoniu, słodkie owoce, gorąco. – Ja też siedziałem z wami w kiblu, ale bałem się zajarać...
(Włochy, WhatsApp)
Zrozumiałem po sylwestrze, że taktyka niedzwonienia do kobiet, żeby same oddzwoniły, działa tylko na moją matkę.
(Włochy, WhatsApp)
– Słyszałem, że znalazłeś portfel 31 grudnia? – No... – A czemu tego nie zgłosiłeś? – W policji nikogo nie było. – A następnego dnia? – Wtedy w portfelu już nic nie było.
(Włochy, WhatsApp)
Po sylwestrze: – Którędy na stację? – Prosto! – Cholera, wiedziałem, że nie trafię na ten pociąg. (Włochy, WhatsApp)
Pierwszego stycznia w piekarni: – Co ten chleb taki twardy? – Wie pani, z zeszłego roku.