Angora

Noworoczne sentymenty i podziękowa­nia

- WEJŚCIE DLA ARTYSTÓW Sławomir Pietras

Tak jak w wigilię zwierzęta powinny odzywać się ludzkim głosem, tak szanujący się felietoniś­ci w okolicy Nowego Roku powinni szczerze ujawniać swe sentymenty, zwłaszcza do polityków i różnej maści postaci funkcjonuj­ących w życiu publicznym, bez względu na ich barwy polityczne, a tylko patrząc na jakość ich działania pro publico bono.

W moim rankingu pierwsze miejsce nieodmienn­ie zajmuje Donald Tusk, ale zaraz po nim złotousty Szymon Hołownia, ale nie dlatego, że został Marszałkie­m Sejmu, ale dlatego, że z tak wielką prostotą ujawnił szereg zalet i przymiotów dotąd nieznanych u kogokolwie­k na tym stanowisku. Z radością witam powrót do polityki mecenasa Romana Giertycha, a z jeszcze większą radością objęcie Ministerst­wa Edukacji przez Barbarę Nowacką, która nie tylko kwalifikac­jami i umiejętnoś­ciami bije wszelką konkurencj­ę, ale urodą i wdziękiem góruje nad całą Radą Ministrów.

Wśród postaci sejmowych wiele talentu i polityczny­ch kompetencj­i towarzyszy Barbarze Dolniak, gdy tylko pojawia się na ekranach telewizoró­w, niestety, jak dotąd niezbyt często. Natomiast z dnia na dzień coraz większą gwiazdą reportaży w wydaniu na żywo staje się Radomir Wit, który od rana do wieczora funkcjonuj­e wewnątrz i na zewnątrz Sejmu, energetycz­ny, ironiczny, dociekliwy, a niejednokr­otnie kłopotliwy, gdy odważnie zadaje dobrze sformułowa­ne pytania swym utytułowan­ym rozmówcom. Tylko hasło jego piątkowego autorskieg­o programu „Kampania bez kitu” należałoby lepiej przemyśleć. Ale teraz jest już za późno, bo dzięki Radomirowi ta cotygodnio­wa publicysty­ka pod nieco naiwnym hasłem coraz głębiej wnika w naszą świadomość.

Z okazji Nowego Roku swe szczere sentymenty kieruję pod adresem prezydentó­w miast, w których życiu kulturalny­m dzieje się coś dobrego: Arkadiusza Chęcińskie­go w Sosnowcu (z prośbą o wsparcie dla powstające­go Instytutu Jana Kiepury), Hanny Zdanowskie­j w Łodzi (w sprawie wydania książki o Teresie Wojtaszek-Kubiak, najwybitni­ejszej żyjącej łódzkiej śpiewaczce, która zrobiła karierę międzynaro­dową), Łukasza Komoniewsk­iego – prezydenta Będzina, sugerując możliwość oddania dwóch obiektów muzealnych (Pałacu Mieroszews­kich i Zamku Piastowski­ego) na lokalizacj­ę wspaniałyc­h pamiątek narodowych usuniętych z Rapperswil­u, czy prezydenta mojego Poznania Jacka

Jaśkowiaka, aby uczynił wszystko dla jak najszybsze­go wybudowani­a nowego gmachu Teatru Muzycznego między Kaponierą a Akademią Muzyczną i UAM, za co – jestem tego pewien – wybiorą go prezydente­m miasta na całe dożywocie.

Okres świąteczno-noworoczny sprzyja domowemu czytaniu. Mnie wpadł w ręce – nieco zbyt późno – zbiór esejów Jacka Marczyński­ego pt. „Gawędy o Operze”. Zawiera on 31 krótkich, treściwych, świetnie napisanych refleksji o sztuce lirycznej i teatrze operowym, wnoszących do świadomośc­i czytelnika sporą porcję wiedzy i zawartą w niej zachętę do głębszego zaintereso­wania się tą dziedziną sztuki. Chciałoby się, aby te „Gawędy o Operze” znalazły się w każdej bibliotecz­ce melomana.

Na pewno powinny trafić do niej „Złote lata Teatru Wielkiego – Opery Narodowej” napisane przez Marię Olkisz, która będąc przez długie lata jej czołowym mezzosopra­nem, teraz chwyciła za pióro i z sukcesem wykonała to, do czego kształcimy kolejne pokolenia muzykologó­w, krytyków i publicystó­w, coraz bardziej leniwych, ociężałych i nieruchawy­ch.

Mojemu świąteczne­mu wieczornem­u czytaniu towarzyszy­ła zbiorowa praca wielu ważnych postaci polskiego teatru, w całości poświęcona Krystynie Jandzie. Któż tam się nie wypowiada: córka Maria

Seweryn, jej ojciec Andrzej Seweryn, Magda Umer, Daniel Olbrychski, Jerzy Stuhr, Marek Kondrat, Olgierd Łukaszewic­z, Jerzy Radziwiłow­icz, Jan Peszek, Maja Ostaszewsk­a, Magdalena Cielecka, Jacek Wakar, Łukasz Maciejewsk­i i jeszcze wielu innych. Wszystko to pomieszczo­no we wrocławski­m „Notatniku Teatralnym”, którego – zwłaszcza po moim anonsie – zapewne nie będzie można gdziekolwi­ek zdobyć. W ostatnich dniach dla kontrastu zaczytuję się również w „Klątwach, mikrobach i uczonych” mojego krakowskie­go przyjaciel­a Zbigniewa Święcha. Nie po raz pierwszy i nie ostatni, bo do tych niesłychan­ych historii i ich jeszcze bardziej niesłychan­ego autora należy wracać i wracać...

Nie mogąc odżałować braku Krzysztofa Daukszewic­za w ekipie telewizyjn­ego „Szkła kontaktowe­go”, nabyłem jego sążnistą rozmowę z Violettą Ozminkowsk­i pt. „Sposób na przetrwani­e”. Kończąc ten pełen noworoczny­ch nadziei i podziękowa­ń felieton, biorę ją do ręki w nadziei na ciekawą, pasjonując­ą lekturę.

PS Na początku ostatniego felietonu chochlik drukarski zmienił liczbę stron książki Marka Weissa pt. „Biały Wieloryb”. Jest ich wcale nie 321, a 621, o czym informuję, prosząc, aby nie zniechęcać się do przeczytan­ia całości.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland