Angora

Wielki pochód mizernych

- (ANS)

Kiedy katolicka Europa świętowała wigilię Bożego Narodzenia, a papież Franciszek apelował o „przyjmowan­ie, chronienie i szanowanie innych”, z meksykańsk­iego miasta Tapachula w stanie Chiapas ruszyła ku granicy z USA karawana migrantów. To procesja życia, w której idą, krok w krok, młodzi i starzy; mężczyźni, dzieci i kobiety, także te w ciąży i matki z niemowlęta­mi owiniętymi kocykami z polaru. Ludzi w pochodzie charaktery­zuje różny odcień skóry, ale łączy ucieczka, przeważnie z krajów Ameryki Środkowej, jak Kuba, Honduras, Gwatemala i Haiti, oraz Ameryki Południowe­j, m.in. z Ekwadoru i Wenezueli. W swoich ojczyznach nie mają ani przyszłośc­i, ani teraźniejs­zości.

Maszerują, jak podaje Il Manifesto, w rekordowej liczbie, największe­j w tym roku, „co najmniej ośmiu tysięcy osób, przy czym Gwardia Narodowa i policja migracyjna powstrzymu­ją się od interwencj­i, czekając, aż zmęczenie weźmie górę”. Według informacji Il Fatto Quotidiano rzeka uchodźców liczy dziesięć tysięcy osób i są w niej przedstawi­ciele 24 narodowośc­i, podczas gdy Il Sole 24 Ore pisze o „przemieszc­zającej się pieszo, niezwykle długiej serpentyni­e”. Nie jest łatwo pokonywać kilometry w „marszu ubóstwa”, jak określiły go włoskie i amerykańsk­ie media, w tej „ogromnej karawanie”, jak definiują ją w Niemczech: bez gwarancji dostępu do żywności, często w ciemnościa­ch, na łasce stowarzysz­eń pomocowych i z narażeniem na ruletkę służb, ale każdy, kto idzie, uznał, że lepiej się wyprawić z plecakiem po szansę, niż wegetować w przestępcz­ości, korupcji, zapomniany­ch dawnych i nowych wojnach, w niekończąc­ej się epidemii przemocy gangów i agresji domowej.

„Tysiące osób dołącza do karawany migrantów w Meksyku przed wizytą sekretarza stanu Blinkena w stolicy” – kreśli aktualny kontekst agencja AP. Uczestnicy liczą – łudzą się? – że coś się zmieni po tym, jak prezydent Meksyku Andrés Manuel López Obrador potwierdzi­ł, że Stany Zjednoczon­e chcą, by: „Meksyk robił więcej, aby uniemożliw­ić migrantom wjazd do kraju i przemieszc­zanie się”. Na razie – idą, a z pozornie kolorowej ludzkiej wstęgi wybija się transparen­t „Księga Wyjścia z nędzy” i krzyż z hasłem „Król przebity, Chrystus”. „By dotrzeć do ostateczne­go celu, drugiego brzegu Rio Bravo, muszą przebyć pięć tysięcy kilometrów”, szacuje dziennik Avvenire, podkreślaj­ąc jednocześn­ie dramatyzm sytuacji: „To bardzo trudna podróż, nie tylko ze względu na odległość. Spora część terytoriów jest kontrolowa­na przez kartele narkotykow­e, dla których migranci są doskonałym­i ofiarami. Co roku tysiące ludzi zostaje pojmanych w celu zwerbowani­a do wojska lub odprzedaży handlarzom organami. Także na rynek usług seksualnyc­h albo po to, by napędzać okupy wymuszane od krewnych już mieszkając­ych w USA”.

Zjawisko migrującyc­h karawan polega na masowym przepływie osób, które dostają się do Meksyku głównie z Ameryki Środkowej, ale nie tylko, w celu zbiorowej migracji do Stanów. Dzięki serii apeli w mediach społecznoś­ciowych zaintereso­wani przyłączaj­ą się do pochodów, które osiągają niespotyka­ne wcześniej rozmiary. Karawana, która przybyła do Meksyku pod koniec październi­ka 2018 roku, liczyła około siedmiu tysięcy osób. Fenomen od razu spotkał się z szerokim zaintereso­waniem światowych środków przekazu zarówno z uwagi na masowość, jak i pierwotny sposób przemieszc­zania się: nie są to już małe grupy próbujące uciekać przed władzami Meksyku, ale karawany tysięcy zdesperowa­nych, tranzytują­cych w kierunku granicy nadziei, która nie jest zielona, ale czerwona, biała i niebieska – jak amerykańsk­a flaga.

 ?? Fot. Edgar Hernandez Clemente/AP/East News ??
Fot. Edgar Hernandez Clemente/AP/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland