Silne ciosy zadawane znienacka w tył głowy
W Siedlcach trwa proces 24-letniego mężczyzny oskarżonego o zabójstwo Ukrainki i zakonnika. Ofiary zginęły od uderzeń młotkiem(1)
Duchowny lubił spędzać wolny czas, jeżdżąc na rowerze albo spacerując po parku. Czasami samotnie, czasami w towarzystwie. Tym razem była to jego ostatnia wyprawa, bo w listopadzie 2021 roku w siedleckim parku miejskim Aleksandria znaleziono go nieprzytomnego. Miał zmasakrowaną głowę, zmarł kilka godzin później w szpitalu.
Jak ustalono, 35-letni franciszkanin Adam S. z siedleckiej parafii został kilka razy uderzony młotkiem lub siekierą. Nie bronił się, bo został zaatakowany znienacka od tyłu. Policjanci mieli nie lada kłopot z odnalezieniem napastnika, ponieważ nie było świadków zdarzenia. Pokrzywdzony zaś – jak sprawdzono – był spokojnym, lubianym przez wszystkich kapłanem, nie miał wrogów ani żadnych kłopotów finansowych. Nie był uzależniony od alkoholu ani środków odurzających. Nic nie wskazywało też na to, że utrzymywał jakieś intymne kontakty z kobietami czy mężczyznami, bo brano to też pod uwagę. Jedna z parafianek zaprzyjaźniona z franciszkaninem wskazywała, że sprawcą może być... jej mąż, który był zazdrosny o jej kontakty, choć – jak zapewniała – miały wyłącznie charakter duchowy. Trop okazał się jednak fałszywy. Dlaczego zginął kapłan i kto go zabił, pozostawało tajemnicą. Siedlce cały czas żyły tą sprawą, bo Adam S. organizował spotkania z ministrantami, był opiekunem tzw. kręgu domowego Kościoła oraz uczył religii w tamtejszym technikum.
Pomógł policyjny pies węszący
Dwa miesiące później w Sokołowie Podlaskim znaleziono zwłoki 49-letniej obywatelki Ukrainy. Leżały na poboczu jednej z ulic miasta. Jak ustalono, kobieta wracała około godziny 22 z pracy z zakładów mięsnych i ktoś zadał jej 10 ciosów młotkiem w głowę. I w tym przypadku sprawdzono, że ofiara nie była z nikim w konflikcie, nie nadużywała alkoholu i nie brała narkotyków. Zawsze była pomocna i uprzejma. Osierociła nieletnią córkę.
Na podstawie zapisów monitoringu jako podejrzewanego o dokonanie tego zabójstwa wytypowano niejakiego Rafała J., który był w czasie dokonania zabójstwa w pobliżu. Stał tam też jego samochód. Po przeszukaniu jego mieszkania ujawniono m.in. ubrania i buty z brązowymi plamami. Jak się okazało, były to ślady krwi Ukrainki. Jej krew znaleziono także na trzonku od młotka, który posiadał mężczyzna. W jego samochodzie znaleziono również torbę z siekierą i pałką teleskopową, a w garażu łom.
Zebrane w tej sprawie dowody i sposób działania napastnika dały wystarczające podstawy, by połączyć obydwa zabójstwa i uznać, że sprawcą jest ta sama osoba. Zwłaszcza że z ustaleń śledztwa wynika, iż w dniu zabójstwa duchownego Rafał J. był w siedleckim parku, gdzie znaleziono Adama S. Kluczowym dowodem były efekty pracy psa tropiącego. Zastosowano jedną z najnowocześniejszych metod badania śladów, polegającą na podążaniu zwierzęcia za indywidualnym zapachem człowieka. W tym przypadku pies nawęszył ślad zapachowy uzyskany z bokserek podejrzanego i podążył na miejsce zabójstwa zakonnika.
Wyraźne cechy seryjnego mordercy
Bardzo istotna, a zarazem wstrząsająca, była również opinia typologiczna psychologa. Zdaniem biegłego Rafał J.
wykazuje cechy seryjnego mordercy, a motywem zabójstw był „motyw emocjonalny przeniesiony z przeżyć osobistych w stosunku do innej osoby”. Według psychologa przed podjęciem ataków sprawca przeżywał nagromadzone napięcie, które w ten sposób rozładowywał. Z opinii biegłego wynika, że „nagromadzenie obrażeń u pokrzywdzonych, zwłaszcza w obrębie głowy, świadczy o tak zwanym zjawisku overkill, czyli nadzabijania. W trakcie tych czynów Rafał J. był w pełni poczytalny – celowo dobierał miejsce ataku tak, aby zminimalizować możliwość ujęcia go. Motywy są natomiast wyjątkowo odrażające i wskazują na głęboką demoralizację i lekceważenie norm prawnych. Bez wątpienia – sprawca chciał zabijać i każdorazowo dokładał należytej staranności, żeby to skutecznie zrobić. Każde jego działanie było bowiem skrupulatnie analizowane i przemyślane. Cechą charakterystyczną było też, że podchodził do ofiar od tyłu i znienacka uderzał z dużą siłą młotkiem w głowę. Dokonywał zatem zbrodni z zimną krwią”. Należy również domniemywać, że nie znał swoich ofiar i nie miał z nimi jakichkolwiek relacji osobistych.
Biegli uznali, że Rafał J. ma inteligencję w granicach przeciętnej i obniżony poziom empatii. Żyje teraźniejszością oraz potrzebami chwili. Widoczny jest u niego niski poziom odporności na sytuacje stresowe i „irytuje go wszystko, co nie jest po jego myśli”. Jest „społecznie zahamowany, przejawia lęk przed krytyką lub odrzuceniem”, ale swoje działania planuje skrupulatnie i w szczegółach.
Biegli zwrócili też uwagę na „pasywne ustosunkowanie się do przeprowadzanych badań”. Wskazali, że mężczyźnie zależało wyłącznie na przedstawieniu siebie w jak najkorzystniejszym świetle. Zupełnie nie był natomiast zainteresowany rzetelnym wyjaśnieniem okoliczności związanych ze zdarzeniami. Przyznał tylko, że „ostatnio pił alkohol w dużych ilościach”.
Ponadprzeciętna siła fizyczna
Rafał J. w momencie zatrzymania miał 22 lata. Z wykształcenia jest mechanikiem samochodowym, ale nigdy nie pracował w wyuczonym zawodzie. Czasami dorywczo. Jak sam mówił, w kurniku oraz na budowach. Przez jakiś czas miał własną firmę zajmującą się remontami w Szwecji. Był też kierowcą u ojca i rozwoził pracowników.
Nie był dotychczas karany i miał raczej dobrą opinię w swoim środowisku. Ustalono jednak, że już od dzieciństwa był nadpobudliwy i miał trudności z koncentracją i przyswajaniem wiadomości w szkole. Uczył się przeciętnie, ale był uzdolniony sportowo – uzyskiwał dobre rezultaty w tenisie stołowym. Trenował też podnoszenie ciężarów, bo charakteryzuje się ponadprzeciętną siłą fizyczną.
Matka pracowała w przedszkolu, a ojciec był budowlańcem. Często wyjeżdżał, pił alkohol i wszczynał domowe awantury. Wówczas poniżał swojego jedynego syna – wyśmiewał go i wyzywał. Jednym z najważniejszych celów w życiu Rafała J. było posiadanie dobrego samochodu. Kupił bmw, ale nie stać go było na utrzymanie auta i matka je sprzedała. Później jeździł oplem astrą.
Milczenie na przesłuchaniach i w sądzie
Podczas wszystkich przesłuchań Rafał J. nie przyznawał się do stawianych mu zarzutów i konsekwentnie odmawiał składania wyjaśnień. Nie podawał też motywów swoich działań i nie usiłował przedstawiać alibi.
Prokuratura jednak twierdzi, że ma dostateczne dowody, że sprawcą tych dwóch zabójstw był Rafał J. Mężczyzna odpowiada również za trzy inne przestępstwa. Oskarżony został także o usiłowanie zabójstwa Gerarda L., którego zaatakował tępym narzędziem, oraz współwięźnia Dariusza B. – uderzonego w celi metalowym stołkiem.
Proces w tej sprawie zaczął się w maju ubiegłego roku. Również przed sądem Rafał J. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiedział tylko krótko na pytanie swojego obrońcy dotyczące jego badań psychiatrycznych.
– Rozmawiało ze mną dwóch lekarzy i to badanie trwało bardzo krótko – dziesięć, może piętnaście minut – oświadczył.
KATARZYNA BINKOWSKA
Za tydzień: – Na początku było dobrze, ale później zaczęły się między nami nieporozumienia. Wmawiał mi jakieś zdrady, a tak naprawdę to on mnie zdradzał. Mówił, że ktoś go cały czas śledzi, coś wspominał o CBŚ. Prawdę mówiąc, to każdy człowiek był dla niego podejrzany, ale nie wydaje mi się, żeby miał podstawy tak sądzić. Pracę też rzucił, bo twierdził, że tam też jest śledzony – zeznawała w sądzie była partnerka oskarżonego.