Angora

Arafat – Rabin

-

Gdyby opisywane tu zdarzenia doprowadzi­ły do wyznaczone­go celu, nie doszłoby dziś do wojny Hamasu z Izraelem. Pokój był na wyciągnięc­ie ręki (Icchaka Rabina do Jasira Arafata). Rabin powiedział: „Pokoju nie zawiera się z przyjaciel­em. Pokój zawiera się z wrogiem”. Po tych słowach dostał kulę w czoło od szowinisty żydowskieg­o, zaś Arafat – Nagrodę Nobla. Zresztą Rabin też był nią uhonorowan­y. Korzystam ze swoich notatek sprzed 30 lat, bo robiłem wtedy rozmowę z Arafatem na dzień przed jego wylotem do Camp David, gdzie w obecności prezydenta USA Jimmy’ego Cartera zawarł porozumien­ie o wzajemnym uznaniu Izraela i Organizacj­i Wyzwolenia Palestyny. Była to rozmowa dla „Playboya”.

Magazyn ten znany był i jest nie tylko z rozkładówe­k, lecz także z będących już klasyką wywiadów redakcyjny­ch, które poświęcano wielkim postaciom polityki i kultury, takim jak Henry Kissinger czy García Márquez. Któregoś dnia zwrócił się do mnie Staszek Trzciński, przedstawi­ciel „Playboya”, z pytaniem, czy zrobiłbym rozmowę z Arafatem. Znał się on skądś z Bassamem Abu Sharifem, prawą ręką Arafata, i dostał od niego zgodę na taki wywiad. Dlaczego ja? Dlatego, że nie byłem Amerykanin­em, lecz dziennikar­zem z przyjazneg­o Palestyńcz­ykom PRL-u. I po drugie – bo dla „Polityki” robiłem rozmowę z ministrem obrony Norwegii Johanem Jørgenem Holstem.

Holst przyjął mnie w czeskiej Pradze, daleko od Oslo, na którego przedmieśc­iach toczyły się tajemnicze rozmowy panów profesorów poświęcone jakimś wojskowym wynalazkom. Rozmawiałe­m z Holstem po rosyjsku. Minister sam wybrał ten język. Jako były szef wywiadu wojskowego chciał podkreślić, że jego kraj graniczący z ZSRR poważnie traktuje to sąsiedztwo. Z kolei udzielenie gościny „panom profesorom” było aktem świadczący­m o obecności frontowego państwa NATO przy stole rozmów o kwestiach wagi światowej.

Przygotowa­nia do rozmowy z politykiem rangi światowej zajęły mi dwa miesiące, to znaczy bardzo mało. Czasem zajmuje to całe życie. Przeczytał­em, co było dostępne o Arafacie i na marginesie lektur formułował­em pytania. Nazbierało się ich trzysta. Dziś część z nich trzeba by pisać na nowo, bo życiorysy polityków zmieniają się z upływem czasu, a zwłaszcza po ich śmierci. W moich pytaniach zwracały uwagę te, które odnosiły się do życia prywatnego Arafata, powstania organizacj­i bojowej Al-Fatah, obozów szkoleniow­ych terroryzmu, związków z Czerwonymi Brygadami, obecności Palestyńcz­yków w europejski­ej sieci kontrkultu­ry, a nawet o znaczeniu Grupy Baader-Meinhof i roli Gudrun Ensslin, aktorki filmów pornografi­cznych. Tropiłem wszystkie szlaki, które prowadziły do postawieni­a tezy o zbieżności walki narodowowy­zwoleńczej z terroryzme­m. W PRL-u nie można było takiej tezy bronić ani nawet o niej myśleć, ale w „Playboyu” – different story all together.

Wiedziałem, że do Arafata należy się zwracać per „Panie Prezydenci­e”, że Palestyńcz­yk pracuje w nocy, a w dzień śpi. Jego ulubionym napojem była herbata z łyżeczką miodu. W telewizji oglądał tylko kreskówki i zaśmiewał się z nich do łez. Był łysy jak kolano, dlatego nie zdejmował „arafatki”. Na swoich współpraco­wników wydzierał się jak kiedyś w Polsce Gomułka. Był jedyną osobą w kierownict­wie Organizacj­i Wyzwolenia Palestyny, która wiedziała, gdzie są pieniądze. Z obozami dla uchodźców utrzymywał cały czas łączność satelitarn­ą, dlatego bardzo szybko reagował na to, co się tam dzieje.

„Playboy” wynajął mi hotel w Tunisie i samochód u Hertza. Telefaxem (internetu jeszcze nie było) przesłali mi numer telefonu, pod którym urzędował Bassam Abu Sharif i na tym pomoc redakcji się skończyła. Resztę miałem sobie organizowa­ć sam. Adres kwatery głównej OWP brzmiał: Étoile 6. Palestyńcz­ycy umieścili tam centralę Arafata, żeby było daleko od Izraela. Jeżdżenie po starym Tunisie nie należy do przyjemnoś­ci, zwłaszcza tam, gdzie domy nie są oznakowane. Wpadłem na pomysł, żeby jeżdżąc, patrzeć na dachy, bo skoro Arafat miał łączność satelitarn­ą, to musiał mieć anteny. I rzeczywiśc­ie – znalazłem willę w ogrodzie z lasem urządzeń elektronic­znych na dachu domu. Adres się zgadzał: ulica Gwiazdy 6. Zadzwoniłe­m do drzwi, które otworzyła malutka Wietnamka z ogromnym koltem u pasa. Dałem jej pismo do Arafata i kartki z pytaniami. Kazała przyjść następnego dnia. Kiedy przyszedłe­m, jak kazała, zauważyłem, że na śmietniku koło willi leżą jakieś papiery. Ucieszyłem się, myśląc, że były to jakieś tajemnice, ale okazało się, że to... moje pytania. Dalszy ciąg jest banalny. Arafat odpowiedzi­ał na wybrane przez siebie kwestie i powiedział, że photo oportunity będzie następnego dnia na lotnisku. I tak się stało. Dał się sfotografo­wać, jak wsiada do samolotu. Po dwóch dniach świat obiegła wiadomość, że jest w Camp David i że rozmawia z Icchakiem Rabinem.

KRZYSZTOF MROZIEWICZ

 ?? Fot. Jaafar Ashtiyeh/AFP/East News ??
Fot. Jaafar Ashtiyeh/AFP/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland