Prawo ponad wszystko!
Rozmowa z prokurator EWĄ WRZOSEK – członkinią Krajowej Rady Prokuratorów
– Trwa wojna w polskiej prokuraturze?
– Kogo z kim? – – Tak można by określić, ale chodzi o stosunkowo nieliczną grupę z Prokuratury Krajowej. To „żołnierze” poprzedniego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Siedmioro najbardziej głośnych oraz pojawiający się w drugim szeregu były prokurator krajowy toczą wojny podjazdowe z Adamem Bodnarem. Blisko 6 tysięcy prokuratorów normalnie wykonuje swoje obowiązki, nie angażuje się w żadne przepychanki z kierownictwem.
Prokuratorów z ich nowym szefem. – Prokuratura Krajowa jest sparaliżowana?
– Nie. Departamenty w Prokuraturze Krajowej zajmują się bardzo ogólnymi sprawami. 99 procent spraw jest prowadzonych w prokuraturach rejonowych. Ich pracownicy są zażenowani tym, co dzieje się w „krajówce”.
– Wypowiedziano posłuszeństwo prokuratorowi generalnemu?
– To chyba rzeczywiście właściwe określenie. Od momentu, kiedy Dariusza Barskiego odsunięto od wykonywania obowiązków prokuratora krajowego po stwierdzeniu, że w sposób niezasadny decyzją Zbigniewa Ziobry wrócił z prokuratorskiej emerytury do pracy, mamy do czynienia z akcją kwestionowania kierowniczych uprawnień Adama Bodnara. Tylko że nie ma to podstaw prawnych, bo przecież prokurator generalny jest przełożonym wszystkich prokuratorów i może wydawać im polecenia. Kwestionowanie tego jest rażącym naruszeniem podległości służbowej.
– Czym ten „rokosz” jest spowodowany?
– Według mnie wyłącznie chęcią utrzymania dotychczasowych pozycji zawodowych – stanowisk i bardzo wysokich, wręcz gigantycznych uposażeń. Nie jest to walka o zasady. Wysokie wynagrodzenia okazały się niewystarczające, bo do podstawowej pensji przyznawane były różnego rodzaju dodatki specjalne, nagrody, ryczałty mieszkaniowe, zwrot kosztów dojazdu do pracy, diety. W ciągu dwóch ostatnich lat Prokuratura Krajowa na te dodatki wydała ponad 4 miliony złotych. Normalnie prokuratorzy nie zarabiają kokosów, moja pensja po 30 latach pracy wynosi 12 tysięcy złotych. W Prokuraturze Krajowej zarobki są trzy – cztery razy większe. Prokuratura opiera się na urzędnikach. Ich średnia płaca w Warszawie wynosi 4500 – 4700 złotych. Jeśli sytuacja płacowa pracowników się nie poprawi, i to zdecydowanie, to nikt nie będzie chciał tutaj pracować i pomieszczenia prokuratur trzeba będzie zamknąć na klucz. Kosmiczne zarobki prokuratorów krajowych zestawione z wynagrodzeniami urzędników wywołują w środowisku szok.
– Co może grozić tym, którzy wypowiedzieli posłuszeństwo prokuratorowi generalnemu?
– Postępowanie dyscyplinarne. Przepisy przewidują różnego rodzaju kary, od stosunkowo łagodnej – upomnienia, po najsurowszą – wydalenie z zawodu.
– Kwestionowane jest nawet polecenie wykorzystania zaległego urlopu.
– Jeśli będą trwać w swoim uporze, to nie mam wątpliwości, że postępowanie dyscyplinarne zostanie wobec nich wdrożone. Budżetu prokuratury nie stać na wypłacanie ekwiwalentu pieniężnego za niewykorzystywanie urlopu.
– Kto i jak zostawał „żołnierzem” Zbigniewa Ziobry?
– Łatwo takie osoby zidentyfikować. Wystarczy przejrzeć najgłośniejsze śledztwa, które nie były prowadzone zgodnie z przepisami kodeksów, a bardziej z zapotrzebowaniem politycznym. Przykładowo Prokuratura Regionalna w Lublinie prowadziła postępowanie w sprawie brata komendanta głównego Policji Jarosława Szymczyka. Chodziło o wielomilionowe wyłudzenia podatku VAT. Nad tą osobą rozłożono parasol ochronny, bo w lubelskiej prokuraturze bardzo gorliwie wykonywano polecenia Zbigniewa Ziobry. Nie tylko tam. W sensie kadrowym na najbardziej newralgicznych stanowiskach nadal znajdują się ludzie powołani przez Ziobrę, można ich nazwać jego namiestnikami. Ustawa betonująca wpływy Ziobry w prokuraturze tak została napisana, by tych osób nie można łatwo odwołać. Dlatego tak zaciekle toczy się walka o utrzymanie na stanowiskach. Chodzi oczywiście o zachowanie wysokich uposażeń, ale istnieje silna i wysoce uzasadniona obawa przed odpowiedzialnością dyscyplinarną, a w wielu przypadkach także karną. Wiele osób w ciągu ostatnich lat sprzeniewierzyło się przysiędze prokuratorskiej. Niektóre sprawy karygodnie „skręcano” ze względów politycznych albo z takich powodów wdrażano też niektóre postępowania, jak choćby dotyczące prezydenckich wyborów kopertowych czy afery Pegasusa.
– Każdy prokurator ślubował, że będzie „stać na straży prawa i strzegł praworządności”.
– Łamano przysięgę, bo dla pewnej grupy prokuratorów najważniejsze były polityczne polecenia przełożonych. Wprawdzie istnieje hierarchiczne podporządkowanie, ale występuje możliwość żądania pisemnego polecenia z uzasadnieniem. Prokuratorzy byli często „kupowani” awansami, nagrodami i nie zastanawiali się, czy to, co im polecano do wykonania, jest zgodne z prawem. Na pierwszym miejscu stawiali swój własny interes. Byli i tacy, co obawiali się konsekwencji grożących za niewykonanie poleceń. Mogło być przecież wszczęte postępowanie dyscyplinarne albo karna delegacja do odległej od miejsca zamieszkania jednostki prokuratury. Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski stosował takie karne przeniesienia, niemal z dnia na dzień przymuszał do uciążliwej przeprowadzki. Skrajnie upolityczniono prokuraturę. Stała się narzędziem w rękach Zbigniewa Ziobry i jego współpracowników do rozgrywania własnych interesów, uzyskiwania w sposób nieuprawniony i nielegalny wiedzy o określonych osobach.
– Na przykład?
– Choćby inwigilacja senatora Krzysztofa Brejzy, adwokata Romana Giertycha, także i mnie. Trzeba sobie uświadomić, jak szalenie niebezpieczne było to, że w rękach jednej osoby łączyło się wiele kompetencji. Politycznie to było oczywiście bardzo wygodne. Minister Ziobro wymyślał i tworzył potrzebne mu projekty ustaw. Najlepszym przykładem jest Prawo o prokuraturze. W tej ustawie znalazło się wiele zapisów, które zostały wprowadzone tylko po to, by zapewnić mu bezkarność za różnego rodzaju działania, za które w latach 2005 – 2007 próbowano pociągnąć go do odpowiedzialności karnej. Chodziło m.in. o ujawnianie akt śledztw osobom nieuprawnionym.
– Dzisiaj konieczne jest rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
– Dobrze, że kilka dni temu założenia nowelizacji ustawy przedstawił minister Adam Bodnar. W największym skrócie prokuratora generalnego będzie powoływał Sejm za zgodą Senatu. Będzie nim wyłącznie prokurator w stanie czynnym z nieprzerwanym dwudziestoletnim stażem i – co istotne – będzie musiał wykazać, że przez ostatnie dziesięć lat nie wykonywał innego zawodu.
– Nie była pani „żołnierzem” Zbigniewa Ziobry.
– Przed 2016 rokiem pełniłam funkcje kierownicze na najniższym szczeblu prokuratury. W kwietniu 2016 roku zostałam mianowana na szefa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów, ale szybko nadszedł czas totalnej czystki kadrowej. Ziobro nie tolerował żadnej niezawisłości prokuratorskiej. Ci, którzy nie godzili się z jego wizją, założyli Stowarzyszenie Lex Super Omnia.
– Prawo ponad wszystko.
– Ta idea była dla nas najważniejsza. Członkowie założyciele stracili kierownicze funkcje, które pełnili w prokuraturze. Czystka dotknęła i mnie, byłam naiwna, że uda się coś dobrego zrobić, szybko zostałam sprowadzona na ziemię. Pozbawiono mnie kierowniczej funkcji i do dzisiaj jestem szeregowym prokuratorem.
– Mocno pani podpadła?
– W stowarzyszeniu zaczęliśmy się przyglądać wszelkim nieprawidłowościom, przeciwstawialiśmy się łamaniu niezawisłości, pojawialiśmy się na różnego rodzaju demonstracjach w obronie praworządności, głośno wyrażaliśmy sprzeciw wobec złych działań kierownictwa. Za wypowiedzi w obronie niezależnej prokuratury zostały wszczęte wobec wielu osób postępowania dyscyplinarne. Pierwsze zarzuty usłyszałam po krytycznej wypowiedzi o skutkach przejęcia prokuratury przez ekipę Zbigniewa Ziobry. Przyznam, że dotknęło mnie zachowanie rzecznika dyscyplinarnego, nie wierzyłam wręcz, że można było mi zarzucić uchybienie godności prokuratora za wypowiedź o jawnym łamaniu praworządności.
– Nie było to jedyne postępowanie wobec pani.
– W 2020 roku w związku z prezydenckimi wyborami kopertowymi zgodnie z kolejnością wpływu trafiło do mnie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Jeden z obywateli przedstawiał, że realnie boi się o swoje zdrowie i życie. Uważał, że w czasie ogłoszonego stanu epidemii, szalejącego covidu, rosnących wskaźnikach zgonów organizowanie przez władze państwa wyborów prezydenckich stanowi naruszenie prawa i stwarza poważne zagrożenie. Rozpoczęłam postępowanie sprawdzające, zapoznałam się z kilkoma opiniami lekarzy. Państwowa Komisja Wyborcza zauważyła, że organizowanie wyborów kopertowych jest niezgodne z Kodeksem wyborczym. Wszczęłam śledztwo i zgodnie z regulaminem zawiadomiłam o tym przełożonego. Nie miałam żadnych wątpliwości, że zachodzą podstawy do wszczęcia śledztwa w sprawie zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi w związku z planowanymi wyborami. Kiedy dotarłam
z pracy do domu, od córki dowiedziałam się, że śledztwo zostało już... umorzone.
– Tak szybko?
– Okazało się, że wiceszefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów Edyta Dudzińska, mimo dnia wolnego, w te pędy przyjechała do pracy, przejęła śledztwo i w błyskawicznym tempie je właśnie umorzyła. Rozpoczęła się afera, następnego dnia wszczęto wobec mnie kolejne postępowanie dyscyplinarne. Zamieniło się w postępowanie karne o przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Prokurator Święczkowski uznał, że nie było żadnych podstaw do wszczęcia śledztwa. Postępowanie wobec mnie do dzisiaj nie zostało zakończone, a wręcz kuriozalne jest przesłuchiwanie członków mojej rodziny. Prokurator szuka odpowiedzi, kto polecił mi albo kto mnie zmobilizował do podjęcia śledztwa. Pan Święczkowski z góry założył, że zostałam przez kogoś z zewnątrz zainspirowana. Nie przyjmował, że to normalne wykonywanie przeze mnie zwykłych obowiązków prokuratorskich. To oburzające, dlatego będę dochodziła swych praw.
– Wspomniała pani o karnych delegacjach prokuratorów.
– Mnie też to dotknęło. W styczniu 2021 roku otrzymałam faksem wiadomość, że w ciągu 48 godzin mam się stawić i pracować pół roku w prokuraturze w Śremie. Totalnie nieracjonalna decyzja. Uzasadniano ją przewrotnie brakami kadrowymi. Tyle że ja jechałam pod Poznań, a któryś z wielkopolskich prokuratorów w tym czasie został karnie delegowany w inny rejon Polski. Nie brakowało komentarzy, choćby posła Michała Wójcika, że taka delegacja jest awansem i powinna prokuratorów cieszyć. Błysnął także i pan prezydent. Stwierdził, że jeśli komuś się nie podoba, to może zmienić zawód, nie musi być prokuratorem. W ciągu dwóch dni musiałam przestawić swoje życie. Takie decyzje niszczą całe rodziny. Uważam, że jestem twarda, odporna psychicznie, ale każdy z nas ma jednak próg wytrzymałości. Nasze organizmy nie są przystosowane do długotrwałego stresu, na który tak nieludzkie decyzje panów Święczkowskiego i Ziobry nas wystawiały.
– Były łzy?
– Cała paleta uczuć. Początkowo szok i niedowierzanie. Nie miałam czasu na zorganizowanie życia, przeprowadzkę, znalezienie mieszkania w Śremie. Nie mogłam spokojnie znieść cierpienia córek. Dotknęła mnie kara za to, że moi szefowie postanowili mnie zniszczyć. Były ogromne emocje, także płacz, ale po pewnym czasie im więcej pojawiało się przeszkód, tym bardziej mnie to... wzmacniało. Mieliśmy umilknąć, zaprzestać krytycznych wypowiedzi i bezwzględnie podporządkować się ludziom Ziobry. To niewybaczalne i choćby to była moja misja do końca życia, to będę domagała się naprawienia krzywd, jakich doznałam. Prokurator nie jest żołnierzem, który ma stać na baczność, słuchać i bezwzględnie wykonywać polecenia. Nie może ujść poczucie bezkarności takim osobom jak Ziobro i Święczkowski, a gdy chodzi o inwigilację, również panom Kamińskiemu i Wójcikowi. Jeśli bowiem nie zostaną ukarani za swoje bezprawne działania, to u ich potencjalnych następców może zrodzić się w przyszłości podobne poczucie bezkarności za niegodziwe działania.
– Takie działania trwały nadal?
– Gdy wróciłam do Warszawy, firma Apple poinformowała mnie, że mój telefon został zhakowany Pegasusem. Okazało się, że byłam celem służb państwowych. Złożyłam zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ale odmówiono wszczęcia śledztwa. Szczęśliwie zgłosili się do mnie eksperci Citizen Lab, firmy zajmującej się badaniami szpiegostwa cyfrowego na całym świecie. Potwierdzono sześć wejść na mój telefon, zdalnie przełamano zabezpieczenia, uzyskano dostęp do wszystkich informacji zawartych w aparacie. Jedno wejście powoduje zassanie całej zawartości, a dodatkowo można umieszczać w telefonie spreparowane informacje, infekować go dowolnymi wpisami. Żaden sąd, gdyby był informowany o stosowaniu oprogramowania Pegasus, nie wyraziłby zgody na taką kontrolę operacyjną właśnie ze względu na możliwości techniczne. Manipulowano opinią publiczną, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem.
– Dlaczego postawiono pani zarzuty?
– Z prasy dowiedziałam się, że zarzucono mi podżeganie innej prokuratorki do ujawnienia informacji z prowadzonego przez nią śledztwa. Moje działanie miało mieć na celu uzyskanie korzyści osobistej w postaci przychylności prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, bo zdaniem prokuratury prowadziłam działalność polityczną. Tak pokrętnie postawiony zarzut był zupełnie pozbawiony jakiegokolwiek uzasadnienia faktycznego.
– Co się dzieje w tej sprawie?
– Pani prokurator, którą miałam niby podżegać do ujawniania informacji, już została przez sąd uwolniona z zarzutów. Moja sprawa jest ciągle na etapie początkowym. Dodam, że nie prowadzę żadnej działalności politycznej i nie znam pana Trzaskowskiego. Nie ulega wątpliwości, że złożę zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez prowadzących śledztwo w Prokuraturze
Regionalnej w Szczecinie. Swoim zachowaniem w tej sprawie przekroczyli uprawnienia. Nie mogę o wielu faktach mówić, poczekam na końcową decyzję. W mojej ocenie sprawa ewidentnie rozpoczęła się na polecenie i zapotrzebowanie polityczne. Obrzucono mnie błotem, podważono moje dobre imię, osiągnięcia zawodowe, czemu zapewne przyklaskiwał pan Ziobro, ale głównym celem było oczywiście uderzenie w przeciwnika politycznego – Rafała Trzaskowskiego. Przy okazji Ziobro chciał upiec jednak dwie pieczenie. Zrobię wszystko, by poniósł konsekwencje za te niegodziwe działania.
– Jest pani aktywna w mediach społecznościowych. Nie bierze tam pani jeńców.
– Nie uwierzy pan, że pilnie obserwuje moje wpisy szczecińska prokuratura. Jedna z prokuratorek założyła nawet anonimowe konto, by mieć dostęp do moich komentarzy, a niektóre z nich dołącza do akt prowadzonego wobec mnie postępowania. Ma to być niby dowód prowadzenia przeze mnie działalności politycznej. To aberracja!
– Co będzie dalej z całą prokuraturą? – Dobrze będzie! – Polityka musi być w niej nieobecna.
– Bezwzględnie. Wbrew pozorom to leży również w interesie polityków. Muszą zapomnieć o tym, że fajnie mieć w rękach taką zabawkę jak... prokuratura. To historyczny moment. Nowy prokurator generalny daje nadzieję i gwarancję realizacji wszystkich postulatów, by zapewnić niezależność. A to oznacza transparentność działania, kontrolę społeczną, bardzo wysoki poziom merytoryczny. Dla osób niespełniających standardów nie powinno być miejsca w prokuraturze. Wymiar sprawiedliwości to usługa publiczna i każdy obywatel ma prawo wymagać najlepszej obsługi i pod względem merytorycznym, i organizacyjnym. Prokuratura musi być apolityczna. Nie powinna padać niczyim łupem po każdych wyborach. Nikt już nie może jej tak jak Ziobro bezczelnie i skrajnie zawłaszczać. Każdy prokurator musi cechować się odwagą i mieć zapewnioną niezależność w myśleniu i działaniu. Widzę, jak zdeterminowany jest w przywracaniu normalności, w dokonywaniu koniecznych zmian Adam Bodnar. Wszyscy jednak powinniśmy na zgliszczach pozostawionych przez poprzednią ekipę budować nową prokuraturę. Jeśli nie zdobędziemy się na ten wysiłek, to nie będzie co zbierać. I nawet kwiaty na tych zgliszczach nie wyrosną.