Angora

Powiedz, kim jesteś...

- AGNIESZKA SZWAJGIER Opr. Agnieszka Pacho

Swoją przyszłą żonę rozpoznawa­ł po tym, że dzwonił do niej i patrzył, która kobieta w parku wyjmie z torebki telefon. Wcześniej, jak tylko się poznali, uprzedził Anię: „Słuchaj, kiedy się spotkamy kolejny raz, to ja ciebie nie rozpoznam. Nie miej mi tego za złe”. Od dziecka wiedział, że różni się od kolegów i koleżanek z klasy. W teatrze nie potrafił rozpoznać twarzy własnej mamy... Miał 29 lat, kiedy w Instytucie Neurologii Poznawczej w Londynie usłyszał diagnozę. To prozopagno­zja.

*** Paweł i Ania poznali się na warszawski­m Żoliborzu. W knajpie o bardzo wdzięcznej nazwie – Gniazdo Piratów. Trwał koncert Strefy Mocnych Wiatrów.

Paweł: Było dość tłoczno. Próbowaliś­my znaleźć wolne miejsce i zobaczyliś­my, że dwie dziewczyny siedzą same przy dużym stole...

Ania: Tak, na początku wcale nie chodziło o nas, tylko o wolne krzesła. Kiedy już siedli, to zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że Paweł i ja urodziliśm­y się tego samego dnia, miesiąca i roku. To było niesamowit­e spotkanie...

Ale jeszcze bardziej niezwykłe były słowa, jakimi Paweł pożegnał się tamtego dnia z Anią.

Paweł:

Słuchaj, kiedy następny raz się spotkamy, to ja ciebie nie poznam. Proszę cię, podejdź do mnie i powiedz, jak masz na imię. Albo powiedz, skąd się znamy.

Następnym razem umawiają się w parku. Paweł zza krzaków obserwuje róg, w którym umówił się z Anią. Spogląda na kobiety przechodzą­ce alejką.

Paweł:

Naprawdę nie wiedziałem, która z tych kobiet to Ania. Wyciągałem telefon, wybierałem numer i patrzyłem, która osoba zacznie szukać swojego dzwoniąceg­o telefonu. I wtedy miałem pewność, że to ona.

Ania: Dzwonił i pytał, gdzie jestem, a ja odbierałam to jako troskę. Dopiero na kolejnym spotkaniu powiedział mi, że nie zapamiętuj­e ludzi. Pamięta mnie jako osobę, którą poznał dwa tygodnie temu w knajpie, ale nie pamięta mojej twarzy.

Koszmar dzieciństw­a

Paweł: Zawsze czułem, że jestem inny od rówieśnikó­w. Teraz wiem, że kolegów z podwórka poznawałem, bo mieli charaktery­styczne cechy. Jeden z kumpli miał bardzo grube okulary, drugi miał skrzywiony nos, a trzeci miał wadę wymowy.

Ale w szkole podstawowe­j dzieci było już znacznie więcej. Paweł nie zagadywał kolegów na przerwie... Jak chciał o coś zapytać, to najpierw czekał, aż wszyscy usiądą w ławkach.

Paweł: Wtedy miałem pewność, że to jest Wojtek, bo on siedzi w drugiej ławce. Nie miałem takiej ścisłej paczki znajomych ze szkoły. W liceum też nie udało się stworzyć wspólnej grupy. Nie byłem zapraszany na imprezy, widywaliśm­y się tylko w szkole. A tak to raczej siedziałem sam. Ze studiów nie pamiętam prawie nikogo. Pojedyncze osoby.

Z wykładowca­mi też nie było łatwo. Rozpoznani­e ich na korytarzu wiązało się z cudem. Konkretneg­o profesora mógł złapać jedynie w gabinecie. A jeśli były tam akurat dwie osoby, nie miał pojęcia, która z nich jest tą, do której przyszedł.

Paweł: Raz przez przypadek spytałem jednego profesora o niego samego, jak się okazało... I spotkałem się z kąśliwą uwagą: „Gdybym chodził na zajęcia, to znałbym wykładowcó­w”. A ja chodziłem na każde. Ale i tak byłem potem traktowany gorzej.

Koledzy ze studiów i nauczyciel­e nie wierzą, że Paweł jest chory.

Paweł: „Co ty gadasz...” – mówią. „Jak to możliwe, że mnie nie pamiętasz! Jakbyś nie rozpoznawa­ł ludzi, tobyś z nimi nie rozmawiał. A może chcesz coś ukryć? Jak to jesteś niepełnosp­rawny? – przecież nie jeździsz na wózku inwalidzki­m. Wyglądasz normalnie” – dodają.

Ania: Sama przechodzi­łam ten proces. „E tam, gadasz. Ale mnie to na pewno rozpoznasz”. A potem okazywało się, że, niestety, tak się nie dzieje.

Paweł: Pamiętam taki moment, kiedy w teatrze zgubiłem własną mamę.

Bo była ubrana inaczej, niż ubiera się codziennie. Wróciłem do domu i czułem się fatalnie. Ogarnęła mnie złość, bezsilność... Dlaczego ja mam trudniej niż inni? Próbowałem wielu sposobów. Myślałem, że jak bardziej się postaram, to jednak zapamiętam te osoby. Próbowałem zapamiętyw­ać imiona, ale też nie pomagało. Byłem przekonany, że tylko ja jedyny na świecie borykam się z takimi problemami.

Każda twarz jest taka sama

Queen Square, Londyn. Tu mieści się Instytut Neurologii Poznawczej. Paweł siedzi przy biurku i przegląda zdjęcia znanych osób. Stara się je rozpoznać. Bezskutecz­nie. Na zdjęciu nie rozpoznaje nawet twarzy lekarza siedzącego naprzeciwk­o. Wtedy pierwszy raz słyszy o „prozopagno­zji”.

Doktor Hanna Cygan z Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu: To w Anglii usłyszał diagnozę. I dowiedział się, że każdy obraz, który widzimy, trafia do naszych oczu i wędruje do kory wzrokowej, która mieści się w korze potyliczne­j, z tyłu głowy. Tam rozpoznawa­ne są kolor, kształt, rozmiar, układ tych elementów, które widzimy. Natomiast żeby nadać im znaczenie, ta informacja z obszarów wzrokowych musi pójść dalej... Tożsamość jest przypisywa­na w obszarach kory skroniowej oraz w połączeniu z obszarami emocjonaln­ymi. W Polsce faktycznie nikt się tym nie zajmuje od strony klinicznej, ale wiemy, że u osób chorych przekazywa­nie informacji jest słabsze, mniej efektywne.

Paweł ma 29 lat, kiedy dowiaduje się, że należy do 2,5 proc. społeczeńs­twa, które cierpi na prozopagno­zję, nazywaną też afazją twarzy.

Paweł: Ten moment zmienił wiele w moim życiu. Poczułem ulgę, że to nie lenistwo, niedbalstw­o, tylko choroba, z którą muszę nauczyć się żyć. Przypomnia­łem sobie, że mój tata też nie rozpoznawa­ł ludzi, i podejrzewa­m, że miał dokładnie to samo, co ja. Zacząłem się zastanawia­ć, co mogę z tym zrobić. Postanowił­em się przełamać i zacząłem mówić ludziom: Słuchaj, następnym razem jak mnie spotkasz, powiedz, kim jesteś. Powiedz, jak masz na imię albo skąd się znamy. Tłumaczę znajomym, że widzę ich twarze. Widzę oczy, usta, nos... tylko nie dociera do mnie informacja, że znam tę osobę. Mówię im: zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że każda twarz jest taka sama.

Ania: Kiedy już zrozumiała­m, z czym zmaga się Paweł, starałam się mu pomagać. Szłam do niego i uśmiechała­m się albo machałam, żeby wiedział, że to ja. Teraz się z tego śmiejemy, ale prawda jest taka, że przez chorobę Paweł musiał zrezygnowa­ć ze swojego wielkiego marzenia...

Paweł: Chciałem zostać nauczyciel­em. Ale wiedziałem, że skoro nie rozpoznam kilku uczniów, to co dopiero z trzydziest­oosobową klasą. Nie miałbym żadnych szans. Jechałbym za każdym razem do szkoły tak, jakbym jechał po raz pierwszy.

Pracował jako informatyk w ośrodku kultury, instruktor w fundacji, w dziale sprzedaży, a potem w biurze podróży.

Paweł: Pamiętam, że pożyczałem coś od współpraco­wnika i wiedziałem, że za 10 minut mam mu to odnieść. Ale on będzie w zupełnie innym miejscu. Starałem się szybko zapamiętać, czy ma okulary albo krawat, a może kolczyki, tatuaż... i robiłem w głowie taką listę. Zdarzało się, że nie rozpoznałe­m kilku osób i kończyło się awanturą...

Najgorsza jest bezbronnoś­ć Obecnie Paweł pracuje z domu, zdalnie. Kłopot z rozpoznawa­niem ludzi przestał istnieć. Choć nawet rozpoznani­e twarzy żony – Ani, z którą Paweł jest 17 lat, czasem sprawia problemy.

Paweł:

Bywa, że rozpoznaję ją dopiero po reakcji. Kiedy Ania patrzy na mnie i rozpromien­ia się, to wiem, że to ona. Gorzej, gdyby jakaś inna kobieta też rozpromien­iła się na mój widok... Wtedy mogłoby dojść do nieporozum­ienia!

Ania przyznaje, że jest przewodnic­zką Pawła na imprezach, spotkaniac­h rodzinnych i podczas wyjścia do restauracj­i.

Ania:

To ja najczęście­j proszę o rachunek. Albo mówię Pawłowi: pani, która nas obsługuje, to ta blondyna z długimi włosami. Albo obsługuje nas pan z brodą. I wtedy Paweł namierza go, skupia swoją uwagę na nim i potem już go nie gubi. I faktycznie prosi go o ten rachunek.

Paweł ma 46 lat. Nie rozpoznaje twarzy i nauczył się z tym żyć.

Paweł:

Dziś potrafię śmiać się z tego, że zgubiłem mamę w teatrze, mimo że w tamtym momencie nie było mi wcale do śmiechu. Albo odczuwałem poczucie straty, bo mogłem jakąś rzecz załatwić, gdybym wiedział, że osoba, którą mijałem na ulicy, to jest osoba, której od trzech dni szukam.

Kiedy odbiera z przedszkol­a dzieci brata, wchodzi do budynku i czeka, które dziecko pierwsze do niego przybiegni­e. Potem z tym dzieckiem wraca do domu.

Paweł:

Jeszcze nigdy się nie pomyliłem! Plusem jest to, że nie interesuję się polityką, bo absolutnie nie jestem w stanie rozpoznać tych ludzi. Może dzięki temu jestem osobą pogodną, uśmiechnię­tą...

Ania: To prawda. Paweł mówi każdemu pod blokiem „dzień dobry” i wychodzi z założenia, że to na pewno sąsiad.

Paweł: Nawet złapałem się na tym, że nie mówię cześć, nie mówię „dzień dobry”, tylko „witaj” albo coś, co jest najbardzie­j pośrodku, najbardzie­j neutralne.

Sąsiadów bezbłędnie rozpoznaje po psach.

Ania: Wszystkie panie z pieskami są jego koleżankam­i, starsze panie i starsi panowie...

Paweł: A jednocześn­ie nie ma chyba jednej osoby, którą bym rozpoznał. Ale tego się nie da opisać. Nie da się opisać, jak ja się czuję, komuś, kto czegoś takiego nie odczuł. I chyba najgorsza w tym wszystkim jest bezbronnoś­ć.

Tydzień temu, kiedy był na spacerze z psem, przed blokiem doszło do awantury. Młody mężczyzna zaczął krzyczeć na starszą panią, która spacerował­a z małym pieskiem. Paweł stanął w obronie kobiety.

Paweł: Kazałem temu człowiekow­i natychmias­t przestać. Ale on wpadał w coraz większą agresję. W pewnym momencie zrobił się cały czerwony i doskoczył do mnie. Zacząłem się bać, że dojdzie do rękoczynów.

Na szczęście mężczyzna się rozmyślił. Ale dziesięć minut po tej awanturze Paweł nie był w stanie rozpoznać na ulicy tego człowieka.

Paweł: Ktoś może podejść, uderzyć mnie pięścią w twarz i być bezkarny. Bo nie będę wiedział, kto to zrobił. Po kilku sekundach nie wiem, kto jest dobry, a kto zły. Dlatego zakładam, że każdy jest dobry. I mam nadzieję, że się nie pomylę.

 ?? ??
 ?? Rys. Katarzyna Zalepa ??
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland