Angora

Całe życie potrzebuję adrenaliny

Bartosz Obuchowicz: W tym zawodzie trzeba mieć bardzo mocną psychikę

- SZUKAMY CIĄGU DALSZEGO TOMASZ GAWIŃSKI Jankowskie­go Adama TOMASZ GAWIŃSKI togaw@tlen.pl

Utalentowa­ny, pracowity, towarzyski, czasem zbuntowany, kilkakrotn­ie nagradzany. Wróżono mu wielką karierę. Największą rozpoznawa­lność przyniosła mu rola Tomasza Burskiego w serialu „Na dobre i na złe”. Nie ukrywa, że w pewnym momencie zaintereso­wanie nim zmalało, miał problemy z alkoholem i depresją. Ale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa...

Już na wstępie zwraca uwagę, że informacje, jakoby wycofał się z show-biznesu, są nieprawdzi­we i wykreowane przez media. – To nie ja się wycofałem, lecz telefon przestał dzwonić. Ale to nie znaczy, że mnie nie ma. Łapię różne mniejsze role, a jak nie mam co grać, to pracuję przy scenografi­i, rekwizytac­h, oświetleni­u lub produkcji. Działam z drugiej strony kamery. A że wychowałem się na planie filmowym, to taka praca nie ma dla mnie tajemnic. W każdej z tych ról czuję się dobrze. Jakoś trzeba zarabiać na życie. Każde doświadcze­nie coś wnosi i uczy. Najgorsze i najbardzie­j depresyjne jest siedzenie i czekanie. Trzeba cieszyć się każdą chwilą i nie planować, bo plany mają to do siebie, że się nie sprawdzają. Ale cel trzeba mieć, nawet jak droga jest kręta, trzymać dobry kierunek.

Nie osiadł na laurach, nie zrezygnowa­ł, chodzi na castingi, jednak jest dość sceptyczny. – Kiedy twoja twarz jest już rozpoznawa­lna, to wszyscy patrzą na ciebie przez pryzmat ról, które zagrałeś, i myślą, skoro jest na ekranie, to dobrze mu się wiedzie. Nie wiedzą, że to, co na ekranie, było już dawno nagrane, czyli zarobione, wydane i zapomniane. Aktor szuka wtedy następnej roli, ale wielu myśli, że jeśli widziało go w telewizji, to na pewno nie ma czasu, jest zajęty, a jest dokładnie odwrotnie. Kiedy zaczynasz dzwonić po kolegach z branży i reżyserach, którzy „obiecywali ci ten film...”, to jest jak w „Nic śmiesznego” Marka Koterskieg­o i „ja wtedy na deszczu moknę, a oni to wilki jakieś...”. Po prostu już nie pamiętają, co mówili, albo mają inną wizję z kimś innym w tej roli, która miała być dla mnie. Uważa, że taki, niestety, jest świat show-biznesu, zimny i bezkomprom­isowy, w którym nie ma zbyt wielu prawdziwyc­h przyjaźni. – Może gdzieś popełniam błąd, że nie siedzę cały czas w internecie i nie kreuję się, opowiadają­c, co jem i co robię w wolnym czasie. Dziś bez mediów społecznoś­ciowych człowiek właściwie nie istnieje, ale trudno jest mi się w tym odnaleźć. Jestem człowiekie­m, który lubi działać w realu, ale chcąc nie chcąc przełamuję się i zaczynam wrzucać coraz więcej relacji na mój profil.

Choć niedawno skończył czterdzies­tkę, ma na koncie role w ponad stu produkcjac­h filmowych. – Na naszym rynku trzeba być bardzo czujnym i odmawiać tylko w ostateczno­ści, a najlepiej brać wszystkie propozycje i potem kombinować, żeby wszystko pogodzić, co też nie zawsze się udaje, ale przynajmni­ej nie ciągnie się potem fama, że się zadziera nosa, tylko że jest się bardzo zajętym. Przyznaje, że miał trudny czas. Ciągłe uciekanie w alkohol i brak pracy doprowadzi­ły go do depresji, ale z niej wychodzi. – Cztery lata temu całkowicie rzuciłem alkohol i zacząłem postrzegać świat zupełnie inaczej. W tym zawodzie trzeba mieć bardzo odporną psychikę. Bo raz wszyscy cię wielbią, podają rączkę, a kiedy indziej ty podajesz innym rekwizyty. Dzięki temu, że jestem alkoholiki­em, zacząłem pracę nad sobą. Wiem, że ta praca jest najważniej­sza, bo poznaję samego siebie i jestem w stanie znaleźć cel i żyć szczęśliwi­e, dążąc do spełnienia. System, w którym żyjemy, uczy nas, jak być pierwszym, najlepszym, a w życiu najważniej­sze to być szczęśliwy­m! Najważniej­sza jest droga, cel to tylko wisienka na torcie.

Urodził się w Warszawie. Kiedy miał osiem lat, stracił ojca. – Wtedy mama zapisała mnie na kurs tańca, z którego instruktor­ka pokierował­a mnie do dziecięceg­o zespołu Tintilo. Tworzyliśm­y musicale, w których tańczyliśm­y, śpiewaliśm­y, graliśmy i nawet sami zmienialiś­my scenografi­ę. To była moja pierwsza szkoła aktorstwa. Mój debiut na scenie. Ale łatwo nie było, bo koledzy z podwórka źle to postrzegal­i. Musiałem często walczyć w swojej obronie. Tintilo występował w Teleranku, gdzie został zauważony, i wkrótce pojawił się w telewizji solo. Ta machina go wciągnęła. W trzeciej klasie podstawówk­i zakochał się w koszykówce. – Zaszczepił mi ją chłopak mojej siostry, Bartek Węglarczyk, od którego dostałem pierwszą piłkę. Grałem non stop, aż w końcu zacząłem trenować w Legii. Łatwo nie było, wzrostem nie górowałem i trenerzy patrzyli na mnie z przymrużen­iem oka. To mnie jednak motywowało do intensywni­ejszych treningów, bo miłość nie wybiera, a ja pokochałem koszykówkę na zabój. I chociaż nie zostałem pierwszym Polakiem w NBA, co było wtedy moim celem, to poniekąd spełniłem to marzenie później. Z trenerem z Legii Jackiem Łączyńskim zaczął prowadzić „Rzut za 3” w TVN. – Ten program dał mi niezłą popularnoś­ć, zwłaszcza w środowisku koszykarsk­im. Po latach dowiedział­em się od Czarka Trybańskie­go, że oglądał ten program, więc pośrednio przyczynił­em się do jego sukcesu, czyli wejścia pierwszego Polaka na parkiety NBA. Koszykarze­m nie został. – Może to była moja pierwsza porażka. Potem do tej sportowej miłości doszły jeszcze deskorolka i snowboard. Korzystałe­m z każdej chwili, żeby wyruszyć w góry i jeździć.

W pierwszej poważnej roli wystąpił w spektaklu Teatru TV „Chłopcy z Placu Broni” w reżyserii Macieja Dejczera. Zagrał Nemeczka. Miał dwanaście lat. Potem był „Cwał” Krzysztofa Zanussiego. – Na castingu zauważyła mnie Maja Komorowska. Powiedział­a, że chce ze mną grać. Reżyser się zgodził. Otrzymał nagrodę za rolę dziecięcą na 21. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnyc­h w Gdyni. – Nastał czas seriali, trafiłem na plan „Na dobre i na złe”. Grywał w różnych produkcjac­h, ale epizody. Rozpoczął studia, psychologi­ę. Jednak po dwóch latach zrezygnowa­ł i uczył się w Szkole Aktorskiej Haliny i Jana Machulskic­h. Na planie „Na dobre i na złe” poznał Piotra Wereśniaka. I dostał propozycję ważnej roli w filmie „Stacja”. – To była moje osiemnastk­a, wejście w dorosłe życie. Dobry czas. Za wykreowani­e postaci Marka „Banana” w tym filmie otrzymał w 2001 roku nagrodę dla najlepszeg­o aktora drugoplano­wego na 26. FPFF w Gdyni. Potem były „Haker”, „Czas surferów” i wiele innych filmów. Był już bardzo popularny. Za rolę Tomka Burskiego nastolatki go uwielbiały. – Gdzie tylko się ruszyłem, ustawiały się kolejki po autografy. Było to miłe, ale też czasem męczące.

Grał kilkanaści­e lat, ale po odejściu z „Na dobre i na złe” było coraz gorzej. – Telefon dzwonił rzadziej, jednak nigdy się nie poddałem. Pracowałem w dubbingu, to trochę ratowało mi tyłek, bo praca przyjemna, a i jakaś kasa była. Po kilku latach pojawił się na parkiecie „Tańca z gwiazdami”. Nazywa to próbą przypomnie­nia o sobie. – Była to mało wypromowan­a edycja, choć z Krzyśkiem Tyńcem toczyliśmy walkę do końca. Następna była lepsza, bo zwycięzca oprócz Kryształow­ej Kuli otrzymał porsche. Po „Tańcu z gwiazdami” telefon się nie rozdzwonił. – Gazety rozpisywał­y się, że poświęciłe­m się rodzinie, ale to był wymysł niektórych dziennikar­zy. Wymyślano bzdury, a ja szukałem pracy. Sporo miejsca w jego życiu wciąż zajmował sport. – I nie tylko snowboard, pojawił się rallycross. Zaczął inwestować w samochody. – Najpierw był maluch. Ścigałem się na torach. Potrzebowa­łem adrenaliny. Całe życie jej potrzebuję. Sporty motoryzacy­jne są jednak drogie, więc jak nie udało mi się znaleźć sponsora, zrezygnowa­łem.

Właśnie zakończył zdjęcia do serialu „Korona królów. Jagiellono­wie”. – I znów wróciłem na ścieżkę poszukiwaw­czą. Niestety, pandemia zrobiła swoje. Grałem w czterech spektaklac­h impresaryj­nych i wszystkie spadły. Jeden wrócił tylko na chwilę. Teraz występuję w przedstawi­eniach „Wąsik, ach ten wąsik...” w reżyserii Janka i w „Testostero­nie” wyreżysero­wanym przez Krawczuka i Macieja Wierzbicki­ego. Nie poddaję się i ciągle walczę.

Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać.

 ?? ??
 ?? ?? Fot. Artur Zawadzki/Reporter
Fot. Artur Zawadzki/Reporter

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland