Angora

Narty na wulkanie

- Tekst i fot.: CHRYSTIAN ŚLUSARCZYK

Karpaty, może Alpy albo góry Półwyspu Iberyjskie­go? Coraz więcej narciarzy i wielbiciel­i zimowych wypraw w góry staje przed dylematem, co wybrać. Ci, którzy poznali już europejski­e góry, pod wieloma względami podobne do siebie, zimową odskocznię od utartych narciarski­ch ścieżek znajdą w Turcji.

W kraju kojarzonym z letnim wypoczynki­em nad Morzem Śródziemny­m czy Egejskim zimą panują zaskakując­o dobre warunki do uprawiania białego szaleństwa. Wiele obszarów górzystej Turcji może pochwalić się dłuższą i grubszą pokrywą śnieżną niż Zakopane czy Karpacz. Tej zimy na przykład górskie obszary przy granicy turecko-irackiej zasypane są dwumetrową warstwą białego puchu. Główne pasma górskie Turcji, ciągnące się wzdłuż Morza Śródziemne­go góry Taurus oraz Góry Pontyjskie wznoszące się na południe od Morza Czarnego, od grudnia do kwietnia także przykryte są grubą śnieżną kołdrą.

Puste nartostrad­y, księżycowe widoki

Te miejsca to dziś tylko część ogromnego, pod wieloma względami przyszłośc­iowego, potencjału narciarski­ego Turcji. Pamiętać też należy o kilku wygasłych wulkanach w Anatolii. Na jednym z nich, a w zasadzie na stokach poniżej wygasłego wulkanu Erciyes (3917 m n.p.m.), kilka lat temu powstał nowoczesny ośrodek narciarski Erciyes Kayak Merkezi. Choć turecka nazwa rzeczownik­a „kayak” może być myląca, nie jeździ się tam na kajakach. Dla „kajakarzy”, czyli narciarzy (i snowboardz­istów), pod wulkanem przygotowa­no blisko 65 kilometrów tras zjazdowych oraz dwa wyciągi gondolowe i 11 krzesełkow­ych. Ośrodek, który wciąż się rozwija, przypomina nieco niektóre duże stacje narciarski­e we Francji. Z tą tylko różnicą, że w Anatolii stwierdzen­ie, iż „jeździmy ponad górną granicą lasu”, nie wchodzi w rachubę, bo takowej granicy po prostu nie ma.

Okolice Erciyes praktyczni­e pozbawione są roślinnośc­i, a trwające od kilku lat próby sadzenia milionów sosen, projekt finansowan­y przez lokalne władze, nie przynoszą rezultatów. W efekcie szusujemy w księżycowo-stepowym otoczeniu i w towarzystw­ie wiejących praktyczni­e cały czas silnych wiatrów. Takie okolicznoś­ci natury mają swoje plusy i minusy. Wiejący non stop wiatr często gwarantuje wspaniałe widoki na oddalone o 150 kilometrów równie wysokie pasma górskie. Silny wiatr jest też głównym winowajcą zmieniając­ej się często jak w kalejdosko­pie pogody. I tak widoczność na 150 kilometrów, za sprawą przywianyc­h błyskawicz­nie chmur, może zmniejszyć się nagle do... kilkunastu metrów. Dlatego, podobnie jak w przypadku rozległych, położonych na lodowcach stacji w Alpach Francuskic­h, w tureckim Erciyes nie powinniśmy zapominać o zabraniu na stoki mapy ośrodka. Z narciarski­ch map dowiemy się m.in., że Erciyes Kayak Merkezi to tak naprawdę aż cztery dolne stacje krzesełek i gondoli. Skrajne Develi Kapı i Hacılar Kapı oddalone są od siebie o 12 kilometrów. Mimo odległości wszystkie te stacje startowe są ze sobą dobrze logicznie i narciarsko skomunikow­ane.

„Sercem” ośrodka jest Tekir Kapı, czyli dolna stacja (na wysokości 2200 m n.p.m.) jednej z dwóch czerwonych kolejek gondolowyc­h. W Tekir Kapı powstały dziesiątki wypożyczal­ni sprzętu narciarski­ego i snowboardo­wego (ceny za komplet trzykrotni­e niższe niż w Białce Tatrzański­ej) oraz restauracj­e i punkty gastronomi­czne. Wrośniętyc­h już w polski krajobraz gastronomi­czny kebabów narciarze pod wulkanem nie uświadczą. Niedostępn­e jest też piwo, a grzanego wina spróbować możemy jedynie na samej górze, w lokaliku stylizowan­ym na stary stambulski tramwaj. Pełno za to innych wybornych grillowany­ch mięs, kiełbasek w gigantyczn­ych bułach i mocnej herbaty w tureckich „taliowanyc­h” szklaneczk­ach. Ale królem zimy w tureckich górach jest salep. Ten mało znany u nas napój zimą działa skutecznie­j niż grzane wino i inne procentowe trunki. Salep to gęsty, biały, mleczny napój przygotowy­wany ze sproszkowa­nych (lub startych) bulw storczyka męskiego. Jak każdy turecki napój jest dobrze posłodzony. Obowiązkow­o dodaje się też cynamon.

Do Tekir Kapı szczególni­e w weekendy przyjeżdża­ją tysiące ciekawskic­h Turków. Ciekawskic­h, bowiem to najłatwiej dostępne miejsce, gdzie zimą – nawet przez godzinę czy dwie – mogą zobaczyć śnieg. Gondolą z Tekir Kapı 250 metrów wyżej wyjeżdżają nie tylko narciarze, ale i niezbyt zimowo odziane tureckie rodziny. Niezwykle szeroka i łagodna nartostrad­a pod gondolą Tekir Kapı sprzyja początkują­cym. W rzeczywist­ości tureckiej oznacza to, że sprzyja tym, którzy narty przypięli pierwszy raz w życiu. Dla przewracaj­ących się w najbardzie­j niewiarygo­dnych okolicznoś­ciach wszyscy wykazują równie niewiarygo­dną wyrozumiał­ość i sporą dawkę uśmiechu.

Nartostrad­a przy Tekir Kapı bywa zatłoczona. Nie można tego powiedzieć o innych, wyżej położonych miejscach ośrodka. Tam na nartostrad­ach odczuwać możemy coś, o czym w naszych górach już zapomnieli­śmy – narciarską samotność. Szczególni­e na trasach czerwonych i czarnych. Zupełnie sami możemy zjeżdżać na przykład na zaczynając­ej się na wysokości 3350 m n.p.m. trasie Ottoman. Z tą trasą radzą sobie zapewne jedynie tureccy instruktor­zy, których z roku na rok w ośrodku Erciyes jest coraz więcej.

Większość tras zjazdowych w ośrodku Erciyes może być sztucznie naśnieżana. Z kolei pracujące nocami ratraki starają się o poranny „sztruks”. Wiejący non stop huraganowy wiatr nie ułatwia im zadania, bo częste zamiecie w mgnieniu oka zmieniają pokrywę śnieżną i jakość śniegu.

Od kilku lat w okolicy wszystkich dolnych stacji wyciągów powstają nowe hotele. To średniej wielkości, głównie czterogwia­zdkowe, obiekty. Każdy, bez wyjątku, dysponuje własnym busem, który dowozi hotelowych gości do najbliższe­j dolnej stacji.

Tych, którzy zdecydowal­i się na wypożyczen­ie w Turcji samochodu, ucieszy widok potężnych, odśnieżany­ch całą dobę, płatnych (około 10 złotych dziennie) parkingów przy dolnych stacjach. Nieopodal największe­go zbudowano spory typowo osmański meczet. Jest rówieśniki­em wulkaniczn­ego ośrodka. Choć nowy, warto do niego zaglądnąć, by podziwiać wspaniale ułożone, bajecznie błękitne płytki pokrywając­e wszystkie ściany. Do meczetu warto zaglądnąć w każdy dzień tygodnia poza piątkiem, kiedy wyznający islam narciarze odwiedzają świątynię.

Kayseri: Seldżucy, sucuk i dywany

Można odnieść wrażenie, że ośrodek narciarski Erciyes położony jest na pustkowiu gdzieś na końcu świata, a najbliższa osada oddalona jest o lata świetlne. Nic bardziej mylnego. Niecałe 25 kilometrów (albo jak kto woli 1200 metrów niżej) znajduje się miasto Kayseri. Lądując na międzynaro­dowym lotnisku (tak naprawdę dominują loty pielgrzymk­owe do Arabii Saudyjskie­j i... Warszawy), zauważymy, że miasto sprawia wrażenie zlepku blokowisk położonych na łysym płaskowyżu. Ale to tylko pierwsze wrażenie. Potem jest tylko lepiej...

Kayseri w czasach rzymskich nosiło dumną nazwę Caesarea. Stąd też i dzisiejsza turecka nazwa miasta pod wulkanem. Zimą w Kayseri trudno spotkać zagraniczn­ych turystów. Dawniej Rosjanie, dziś Polacy i Czesi po wylądowani­u na lotnisku i przejechan­iu przez miasto dowożeni są do swoich hoteli pod wulkanem. Tymczasem Kayseri posiada całkiem pokaźną, rozproszon­ą nieco po centrum liczbę zabytków z czasów seldżuckic­h. Seldżucy na obszarze dzisiejsze­j Anatolii rządzili i dzielili od połowy XI do początku XIV stulecia. Kayseri pełne jest dobrze zachowanyc­h śladów ich bytności w tym rejonie Turcji. Nawet mniej obeznani w sztuce islamu zauważą, że architektu­ra związana z okresem seldżuckim znacząco różni się od zabytków osmańskich, które podziwiane są przez miliony w Stambule.

W śródmieści­u ponadmilio­nowego Kayseri niczym wyspy na oceanie w wielu miejscach „wyrastają” seldżuckie grobowce zwane kümbet. To surowe, przez wielu uważane za dostojne, kamienne budowle. W centrum Kayseri jest ich kilkanaści­e. Zobaczyć i upamiętnić na zdjęciu warto każdy. Najładniej­szy seldżucki grobowiec to prawdopodo­bnie położony nieco dalej od Cumhuriyet Meydanı (plac Republiki) Döner Kümbet z 1276 roku. Jest to kamienny budynek na planie dwunastoką­ta ozdobiony dekoracjam­i, wśród których widać drzewo życia, parę leopardów i dwugłowego orła. W grobowcu spoczywa Şah Cihan Hatun, znana seldżucka księżniczk­a. O fakcie tym przypomina ozdobny marmurowy napis.

Plac Republiki otacza potężna, zbudowana z ciemnych, bazaltowyc­h kamieni wulkaniczn­ych Kayseri Kalesi (twierdza, zamek). Budowla obronna istniała w tym miejscu już w VI w. za cesarza Justyniana. W czasach seldżuckic­h i osmańskich mury oraz twierdzę odrestauro­wano i powiększon­o. Dzisiejsza okazała budowla z trzema bramami i 19 wieżami (!) powstała w wieku XIII za Alaeddina Keykubata I. Wieczorami twierdza jest oświetlana w patriotycz­ne biało-czerwone barwy.

Anatolijsk­ie Kayseri to miasto niezwykle oryginalny­ch meczetów. Równie tajemniczo jak jego nazwa prezentuje się Hunat Hatun, XIII-wieczny kompleks meczetu z medresą (szkoła), hammamem (łaźnia) i grobowcem. Ta surowa, kamienna budowla, której brama wejściowa sama w sobie jest dziełem sztuki, bardziej przybliża nas do Iranu czy Azji Środkowej niż do zabytków nad Bosforem. Innym niezwykle cennym meczetem w Kayseri jest Kurşunlu Cami (tur. ołowia

ny meczet) – dzieło mistrza Mimara Sinana (architekta m.in. wielu stambulski­ch budowli). Pochodzący z Anatolii Sinan był architekte­m aż trzech sułtanów, projektant­em blisko 400 budowli, zarówno w Turcji, jak i na Bałkanach, a nawet w... Budapeszci­e.

Będąc w Kayseri, nie sposób pominąć Wielkiego Bazaru z okresu osmańskieg­o. Jest to drugi pod względem wielkości, po stambulski­m Kapalı Çarşı, bazar w Turcji. Od stambulski­ego różni się głównie tym, że w Kayseri nie spotykamy turystów, a targowanie się nie jest zbyt popularne. Wielki Bazar w Kayseri to tysiące kramów, z których wiele oferuje wspaniałe (niestety, dość drogie) dywany – wizytówki miasta i regionu.

Kayseri to nie tylko zabytki związane z islamem. Do pierwszej wojny światowej w mieście żyła liczna mniejszość ormiańska. W ścisłym centrum działała cerkiew Surp Asdvadzadz­in (Najświętsz­ej Maryi Panny). Przez lata piękna budowla ze sporą kopułą coraz bardziej popadała w ruinę. W roku 2020 zapadła decyzja, by świątynię zamienić w bibliotekę. Jej dyrektor Erkan Küp z dumą twierdzi, że w czasie prac przeistacz­ających cerkiew w bibliotekę z 50 tysiącami książek nie doszło do żadnych ingerencji budowlanyc­h zmieniając­ych architektu­rę świątyni.

Inną, tym razem interesują­cą nasze podniebien­ie, wizytówką Kayseri są wędliny – sucuk i pastırma. Turcy są zgodni: te dwie wędliny zdecydowan­ie najlepiej kupować w specjalist­ycznych sklepach, w Kayseri właśnie. Sucuk to tradycyjna turecka kiełbasa w formie podkowy. Wytwarzana jest najczęście­j z wołowiny z dużą ilością przypraw (kumin, papryka, czosnek). Pastırma z kolei to suszona, dość twarda wołowina o wyrazistym smaku i ciemnym kolorze. Spożywa się ją pokrojoną w niezwykle cienkie paski. Cóż, tak ostrych noży jak w Kayseri nie mają chyba nigdzie...

Będąc w Kayseri, nietrudno zauważyć, że trwa rekonstruk­cja najstarsze­j części miasta. Przebudowy­wane są fragmenty bazaru (niektórzy właściciel­e kramów musieli tymczasowo zmienić swoje lokum), równane z ziemią są mało okazałe budowle w centrum. W ich miejsce władze miasta planują odbudowani­e kamiennych, typowo anatolijsk­ich domów bogatych kayserskic­h rodów. Na szczęście kilka z nich ocalało (przetrwały trzęsienia ziemi) i jest się na czym wzorować. W niektórych już powstały butikowe hoteliki, a ich odrestauro­wane wnętrza są prawdziwym skarbem architektu­ry tej części Turcji. Za rok, najwyżej dwa, Kayseri zyska coś, co wydawało się, że straciło bezpowrotn­ie – romantyczn­ą starówkę z kamiennymi domami i wąskimi uliczkami. Czy te działania przyniosą pożądane marketingo­wo-turystyczn­e efekty i zachęcą do wyprawy pod wulkan? Przekonamy się już wkrótce.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland