Kryminalna historia rocka
Przypadek gitarzysty Kultu Piotra Morawca, który ma poważne zarzuty z tytułu wyłudzania odszkodowań na podstawie fałszywych aktów zgonu (grozi mu za to kara nawet do 10 lat więzienia), zaszokował ostatnio opinię publiczną.
Tego sympatycznego muzyka, raczej spokojnego i wycofanego towarzysko, a także całego zespołu Kazika, nikt nigdy nie wiązał z działalnością kryminalną. Warto być może przy tej okazji przypomnieć inne przypadki, gdy muzycy rockowi mieli kłopoty z Kodeksem karnym.
Kradzieże i narkotyki
Ojciec polskiego rocka Franciszek Walicki wspomina w swojej biografii trasę zespołu Niebiesko-Czarni po Holandii w latach 60. Jeden z muzyków tak bardzo zafascynował się zachodnią motoryzacją, że ukradł samochód właściciela klubu i uciekał nim do... Polski. Pech sprawił, że rozbił auto w Niemczech. Sprawę zamieciono pod dywan, a zespół za głodowe stawki musiał grać w tym klubie wiele koncertów, by spłacić rozbite auto.
Krzysztof „Johnny” Mielewczyk, perkusista punkowego zespołu Deadlock, był w latach 70. członkiem gangu „Wolfa”. Popisowym numerem, jaki odstawiano wówczas w Sopocie, było ściąganie na chatę pijanych szwedzkich marynarzy, których wabiły atrakcyjne panienki. Potem było walenie ich w zęby i okradanie. Gdy zastrzelono „Wolfa”, perkusista „Johnny” przezornie wycofał się z gangu, by ukończyć studia, a po latach zostać dziennikarzem radiowym.
Inni muzycy Deadlocka (zespół powstał w Gdańsku w 1979 roku i uważany jest za jeden z pierwszych zespołów punkowych), „Róża” i „Luter”, uciekli do Berlina i Holandii, gdzie przez jakiś czas byli dilerami narkotyków. Dla obu skończyło się to niezbyt wesoło.
Od chuligana do rastamana
Piotr Strojnowski był warszawskim gitem i chuliganem. Siedział w więzieniu za kradzieże i pobicia. Jego młodszy brat miał porachunki z Pawłem „Kelnerem” Rozwadowskim, punkiem ze środowiska Klubu Remont. Piotr odnalazł Rozwadowskiego, aby spuścić mu łomot. Jednak zamiast go pobić, jak to miał w zwyczaju, poszedł z nim na piwo i się z nim zaprzyjaźnił. Tak narodził się nowy człowiek.
Piotr w 1982 roku założył zespół DAAB, w którym był gitarzystą i wokalistą. Jego przebój „W moim ogrodzie” znają wszyscy z pokolenia lat 80. To niesamowite, że ten dawny uliczny chuligan pisał tak wrażliwe i uduchowione piosenki. Po latach, gdy miał kłopoty z alkoholem, rzucił nałóg i został cenionym terapeutą uzależnień. DAAB grał muzykę reggae i śpiewał o miłości. Pewnego dnia, będąc w trasie koncertowej gdzieś w Polsce, muzycy zostali zaczepieni przez grupę kiboli. Piotr przypomniał sobie wówczas swoje dawne, uliczne umiejętności i wraz z kumplami skopał tyłki intrygantom. Jakież było ich zdziwienie i środowiskowa kompromitacja, gdy okazało się, że dostali lanie od uduchowionych „rastamanów”.
Nie tylko błędy młodości
Poważne kłopoty z prawem miał gitarzysta Darek Krupa. Ten ceniony sesyjny muzyk nagrywał płyty m.in. z Mietkiem Szcześniakiem, Justyną Steczkowską i Edytą Górniak, której przez kilka lat był mężem i menedżerem. Jadąc samochodem, potrącił na pasach starszą kobietę, która w wyniku doznanych obrażeń zmarła. Jak wykazały badania, Darek Krupa był pod wpływem środków odurzających. Dostał wyrok 6 lat więzienia, z czego odsiedział 4,5 roku.
Odsiadkę za handel narkotykami zaliczył też basista szczecińskiej formacji Dr Cycos, Paweł „Piguła” Czekała. Dziś to lider, wokalista i autor tekstów lubianej grupy Analogs. Jego przypadek można zaliczyć do tzw. błędów młodości, a sam „Piguła” od lat jest porządnym obywatelem i nie ma kłopotów z prawem. Z tego samego powodu kratki od wewnątrz oglądał także muzyk formacji Do Dna.
Rafał „Kwasek” Kwaśniewski to gitarzysta i wokalista grupy PRL, która w latach 90. nagrała kilka ciekawych i dobrze ocenianych płyt (przez krótki moment grał też na gitarze w Kulcie). Jego piosenki hulały w dużych stacjach radiowych, ale on też miał kłopoty z narkotykami. To przypadek osoby uzależnionej. „Kwasek” zawsze miał przy sobie dragi i był karany za posiadanie. Początkowo otrzymywał wyroki w zawieszeniu, ale gdy uzbierało się tego zbyt dużo, wszystkie mu pewnego dnia odwieszono i muzyk trafił na kilka lat do ciupy.
Więzienie zaliczył też Krzysztof Bara, zwany „Bufetem”, wokalista punkowego zespołu Wańka Wstańka z Rzeszowa, który w latach 80. miał na koncie kilka przebojów, m.in. „Rzeszowski full” i „Wiejscy motocykliści”. O ile niektórzy rockowi muzycy mieli problemy z prawem w okresie wczesnej młodości, o tyle „Bufet” dorobił się ich pod koniec życia. Kariera muzyczna nie potoczyła się tak jak planował i wobec braku funduszy „Bufet” pracował jako ochroniarz w agencji towarzyskiej należącej do znanego pięściarza i gangstera Dawida Kosteckiego, zwanego „Cyganem”. Właśnie te znajomości doprowadziły go ostatecznie za kratki. „Bufet” zmarł na cukrzycę w 2017 roku.
Pomówienia i prowokacje
Polski zespół metalowy Decapitated, który ceniony jest w kręgach fanów death metalu na całym świecie, w 2017 roku w czasie trasy po USA został oskarżony o gwałt zbiorowy na jednej z fanek. Muzycy wylądowali w więzieniu, a trasa zespołu została przerwana. Wszystko wyglądało bardzo groźnie, ale na szczęście oskarżenia okazały się wymyślone i po miesiącu muzycy wyszli na wolność.
Zabawna historia, na szczęście niezakończona wyrokami, wiąże się z kultową formacją Izrael i Robertem Brylewskim. W 1985 roku zespół zatrzymano po występie na festiwalu w Jarocinie. Milicji nie podobała się nazwa i ideologia zbuntowanej ekipy. Podczas przesłuchań usiłowano zespół oskarżyć o włamanie do sklepu futrzarskiego w Jarocinie. Prowokacja MO i SB była jednak głupio przygotowana, bo szybko wyszło na jaw, że w Jarocinie nie było w tym czasie żadnego sklepu z futrami. Zarzuty były absurdalne też z tego powodu, że było upalne lato i chodzenie w futrach byłoby bez sensu.
Przeciw komunie
Skoro jesteśmy przy politycznych akcentach, to warto wspomnieć bojowników o wolność z czasów PRL-u. Maciej Maleńczuk został w 1981 roku skazany na kilka lat więzienia za unikanie służby wojskowej.
Przypomnę, że w tamtym czasie całkiem spora grupa młodych ludzi uciekała przed wojskiem, gdyż – po pierwsze – mało kto chciał służyć pod generałem Jaruzelskim, a po drugie – w wojsku obowiązywała przysięga wojskowa, w której składało się obietnice wierności... sojuszom ze Związkiem Radzieckim. Można więc zaryzykować tezę, że unikanie wojska było postawą patriotyczną.
Działacze niezależnego, pacyfistycznego Ruchu „Wolność i Pokój”, tacy jak Sławek Dutkiewicz czy Wojtek Jankowski, odsiadywali w PRL-u długoletnie wyroki za odmowę służby wojskowej.
Mocno nadokuczał komunistycznej władzy Grzegorz Nawrocki, gitarzysta trójmiejskiej formacji Kobiety. W stanie wojennym jako młody i zbuntowany chłopak brał udział w antyrządowych manifestacjach i zaliczył odsiadkę w więzieniu na Przeróbce za rzucanie kamieniami w ZOMO. Mało kto wie, ale także Roman Kostrzewski, legendarny wokalista metalowej grupy KAT, był w latach 80. uczestnikiem strajku w kopalni i w stanie wojennym z tego powodu trafił za kratki.
Także piszący te słowa zaliczył trzy miesiące w areszcie śledczym w Kaliszu za rozrzucanie antykomunistycznych ulotek na festiwalu w Jarocinie oraz kilkanaście krótszych zatrzymań za działalność, która nie podobała się ani SB, ani generałowi Jaruzelskiemu.
Grupa punkowa KSU z Ustrzyk Dolnych należała do tych mocno nękanych przez SB. Wokalista Eugeniusz „Siczka” Olejarczyk był zatrzymany i w radiowozie przez kilka godzin „namawiany” do współpracy.
Nie tylko rockmani
O świat brudnych pieniędzy i lewych interesów otarł się zespół Dżem. Ich wielkim fanem był Henryk Musialski, czyli „baron paliwowy”, który uszczuplił budżet państwa o ok. 500 milionów złotych. Jednocześnie postanowił on zostać sponsorem Dżemu. Kupił zespołowi drogi sprzęt muzyczny, który jednak był własnością firmy Musialskiego i gdy on sam trafił za kratki, a syndyk szukał pieniędzy w firmach oszusta, sprzęt trzeba było zwrócić.
Muzycy rockowi incydentalnie sprawiali kłopoty wymiarowi sprawiedliwości. Głównie były to historie narkotykowe, obyczajowe lub o charakterze chuligańskim. Natomiast kryminalne przygody muzyków hip-hopu to temat na osobny artykuł, bo wielu wykonawców z tego nurtu jest zamieszanych w poważne przestępstwa.
Z tego środowiska warto wspomnieć nieżyjącego już Tomasza Chadę (autor dobrze ocenianej płyty „Proceder” z 2009 roku), który karany był za kradzieże, pobicia i napady. Trafił też do szpitala psychiatrycznego, a w finale popełnił samobójstwo. O jego życiu nakręcono film w 2019 roku.
Pamiętajmy, że każdy ma prawo do popełniania błędów. Najważniejsze, by z tego wyrosnąć i się zmienić. Barry White, którego głos znają wszyscy na świecie i który sprzedał ponad 100 milionów płyt, w wieku 17 lat był członkiem gangu, wpadł na kradzieży opon samochodowych i przesiedział w więzieniu cztery miesiące. Gdy zaczął śpiewać, zerwał z gangiem.