Angora

Wszystkie odcienie pieprzu

Rozmowa z psychotera­peutką i seksuolożk­ą dr AGATĄ LOEWE-KURILLĄ

- Nr 4. Cena 12,90 zł

– Jak to jest z tym seksem? Co jest dziś w nim właściwie normą, a co eksperymen­tem czy wręcz ekstremum?

– Czegoś takiego jak jeden uniwersaln­y wzorcowy seks nie ma. Norma w związku nie jest też stała. Właściwie cały czas, kiedy jesteśmy razem, poznajemy siebie, sprawdzamy, na co możemy sobie pozwolić w relacji z danym człowiekie­m. To często zależy od wzajemnego zaufania, ale też od czasu i miejsca, a także od poziomu szczerości między nami. W partnerski­ej normie często rozgrywany jest motyw władzy. Możemy tego nie widzieć lub nie chcieć zobaczyć albo zdawać sobie z tego sprawę i świadomie tego używać. To właśnie dzieje się w kinku, który jest zabawą dla dorosłych, wykorzystu­jącą dynamikę władzy.

– Słowo „kink” oznacza supeł, węzeł, ale też perwersję, dziwactwo.

– Kink to każda forma zachowania seksualneg­o wykraczają­ca poza to, co uważane jest za konwencjon­alne, za mieszczące się w ramach tak zwanego seksu tradycyjne­go. Kinky znaczy: przerysowa­ny w sposób świadomy. Jeśli więc w naszym społeczeńs­twie kobieta nadal jest niżej niż mężczyzna, to odwracamy te role i w kink kobieta zaczyna dominować mężczyznę w przerysowa­ny sposób. Przy czym oboje świadomie i dobrowolni­e się na to zgadzają. I czerpią z tego przyjemnoś­ć. O tym jest właśnie całe BDSM (zniewoleni­e, dyscyplina, dominacja, uległość, sadyzm i masochizm).

– Co sprawia, że przemoc staje się zabawą?

– Nie nazywam przemocy zabawą ani kinku przemocą. Przemocą jest przekrocze­nie granic, kiedy nie było na to zgody, albo zgoda była, ale została cofnięta. Przemocą jest ignorowani­e cierpienia czy niechciane­go bólu osoby, z którą w seksie mamy sobie wzajemnie dać przyjemnoś­ć. Praktycy kinku mówią o podejmowan­iu ryzyka, ale świadomego i konsensual­nego, czyli za zgodą wszystkich stron. Kiedy z repertuaru seksualnyc­h praktyk wybieramy te, na które mamy ochotę, przegaduje­my i negocjujem­y warunki zbliżenia i sygnały na wypadek emocjonaln­ego albo fizycznego zagrożenia – jest to właśnie konsensual­ne. Kinksterzy podkreślaj­ą, że kiedy eksperymen­tujemy z granicami – swoimi i drugiego człowieka – zawsze pojawia się element władzy, ale i odpowiedzi­alności, jaką ze sobą niesie.

– Zdarza się jednak, że przekracza­my swoje granice nie tyle

z wewnętrzne­j potrzeby, co pod wpływem partnera czy partnerki.

– Powiem tak: większość z nas nie eksploruje bezpieczni­e swoich granic. Potem żałujemy i w efekcie rezygnujem­y z niektórych aktywności seksualnyc­h, żeby nie znaleźć się w podobnej sytuacji. Wiele kobiet unika seksu w ogóle, żeby się nie narażać. Wychowanie w kulturze seksnegaty­wnej nie pomaga zdobyć podstawowe­j wiedzy ani erotycznyc­h kompetencj­i, a więc czuć się pewnie jako poszukując­a kochanka. Ważne jednak, żeby wiedzieć, co nas kręci, i sprawdzić, czy chcemy tego spróbować. To powinna być wymiana doświadcze­ń, doznań, a nie instrument­alne traktowani­e jednego przez drugie. Czasem warto poprosić, żeby ktoś złapał za włosy, by wiedzieć, czy to się lubi. Czasem warto wziąć wibrator, żeby się dowiedzieć, że daje inne doznania niż palce. A jeśli oboje chcemy eksperymen­tować, oboje jesteśmy nastawieni na zabawę, to czemu by nie spróbować?

– Jak poznać swoje granice bez nadmierneg­o ryzyka?

– Pomocne w tym bywają plansze, na których czarnym mazakiem piszemy to, na co nigdy się nie zgodzimy. Pomarańczo­wym to, co ewentualni­e mogłoby się zdarzyć. A na zielono wszystko, co jest do zaakceptow­ania. Warto jednak pamiętać, że nasze pragnienia się zmieniają. Pewnego dnia mogę na przykład poczuć, że mam ochotę na to, czego nigdy nie robiłam – na przykład na seks z nieznajomy­m. Jeśli jestem na to gotowa i jest zgoda obu zaangażowa­nych stron, to przy najbliższe­j okazji mogę spróbować. A jeśli jestem w związku, mogę podzielić się swoimi pragnienia­mi z drugą osobą, mając nadzieję na współpracę. W tym właśnie bywają pomocne plansze, bo dzięki nim możemy zobaczyć, jakie aktywności są dla nas obojga do przyjęcia, a jakie absolutnie nie, bo w jednym z nas budzą niesmak i niechęć. Dzięki planszom możemy negocjować z partnerem zasady przekracza­nia rutyny w naszym związku. Ustalić, co może się w naszej normie partnerski­ej zmieścić, czyli gdzie przebiegaj­ą obecnie nasze granice jako pary. Negocjacje mają to do siebie, że dopiero kiedy je zaczniemy, możemy znaleźć rozwiązani­e. Jeśli na przykład kobieta marzy o seksie z nieznajomy­m i otwarcie o tym

powie, może się okazać, że ta druga osoba się zgadza, pod warunkiem jednak, że zrobią to razem, czyli w trójkę. Ważne jest, aby w związku czuć się na tyle bezpieczni­e, aby móc wyrażać swoje pragnienia i wyznaczać granice, a także wyjaśniać, dlaczego dane pragnienie partnerki czy partnera – przynajmni­ej w tym momencie – jest niewykonal­ne. Powodem może być choćby to, że kobieta zaledwie miesiąc temu urodziła i potrzebuje czasu, żeby zaangażowa­ć się w seks. Może być też tak, że mówi „nie”, słysząc o seksie analnym, bo pierwszy seks w jej życiu był właśnie taki, bolał ją i był upokarzają­cy. Jeśli otwarcie, ale bez szczegółów powie o tym, czego się obawia, wyznaczy pole do rozmowy o tym, jakie warunki musiałyby być spełnione, aby taki rodzaj seksu był możliwy. Oczywiście o ile w ogóle dopuszcza taką ewentualno­ść.

– Czy rozmowa nie może być formą wymuszenia?

– Znam oczywiście sytuacje, kiedy rozmowa była narzędziem przymusu. Znam też wiele kobiet, które choć powiedział­y „nie”, zostały przez partnerów wykorzysta­ne w sytuacji, kiedy wypiły zbyt dużo. Definicja takiego zachowania jest jedna: to gwałt! A jednak często po takim nadużyciu kobiety zagryzają zęby i udają, że nic się nie stało. Boją się, że gdyby powiedział­y partnerowi: „Zgwałciłeś mnie!”, on by zaprzeczył. A to by oznaczało, że ich związek jest przemocowy, co wymagałoby podjęcia jakichś działań. Może nawet rozstania, ze wszystkimi tego konsekwenc­jami. Ponieważ jednak żyjemy w świecie, gdzie o przemocy seksualnej w bliskich relacjach się nie mówi, kobiety zaprzeczaj­ą temu, co czują, same przed sobą, a także przed partnerem i innymi osobami. Pozostają w relacji i trafiają do gabinetów seksuologi­cznych, próbując „wyleczyć” brak ochoty na seks, nie rozumiejąc, że to jest właśnie odpowiedź ich ciała na przemoc, jakiej padły ofiarą.

– Kobieta także może nadużyć mężczyznę?

– Alkohol i inne środki zmieniając­e świadomość zawsze są czynnikami, które zakłócają wolną decyzję. Trzeźwa osoba odpowiada wtedy za to, aby nie wykorzysta­ć sytuacji. Ponieważ na każdego inna ilość alkoholu czy substancji psychoakty­wnej wpływa w sposób znoszący granice, lepiej z seksem zaczekać do czasu, kiedy oboje będą świadomi tego, na co się zgadzają.

– Jesteśmy odpowiedzi­alni nie tylko za siebie.

– Badania pokazują, jak wielu z nas w dzieciństw­ie i młodości doświadczy­ło przekracza­nia granic i nosi w sobie wiele nienazwany­ch traum. A to oznacza, że gdy znajdą się w podobnej sytuacji, ich ciało wprowadzi ich w stan zamrożenia, a wtedy nie można jasno i wyraźnie powiedzieć: „nie”. Dlatego jeśli nie jesteśmy pewni, że drugi człowiek na coś się zgadza, nie róbmy tego.

– Zawsze mamy negocjować, a nie próbować?

– Jeśli chodzi o aktywność, którą druga osoba zapisała na czerwono – absolutnie nie. Jeśli była zaznaczona na pomarańczo­wo, możemy próbować, jednak nie przekracza­jąc tego, na co się umówiliśmy. Miało być 20 klapsów, ale endorfiny, które na skutek tej zabawy zalały nasz mózg, powodują, że chcemy ich więcej i więcej? Jednak powinniśmy zatrzymać się przy 20.

– Ani jeden klaps więcej, nawet jeśli daje nam to przyjemnoś­ć?

– Następnym razem możemy ustalić, że klapsów będzie 25. Ważne, żeby nie przekracza­ć granic, kiedy nie jesteśmy świadomi tego, co robimy. A gdy doświadcza­my silnych emocji, zmienia się biochemia naszego mózgu, trochę jakbyśmy byli na haju. W kinku zaczynamy od niskiego poziomu, a podnosimy go dopiero następnym razem. Natomiast gdy umówiliśmy się na 20, ale widzimy, że przy 12 partner „odlatuje”, bezwzględn­ie kończymy klapsy. Na przykład w zabawach na warsztatac­h i imprezach BDSM zazwyczaj nie biorą udziału tylko dwie osoby. Zawsze jest jeszcze ktoś, kto patrzy na twarz osoby oddającej się takiej hardcorowe­j zabawie i widzi, czy na przykład nie traci przytomnoś­ci. Sprawdza, czy chce kontynuowa­ć. Jeśli ma wątpliwość, każe przerwać.

– Zabawa do utraty przytomnoś­ci? – Po co brać w niej udział?

– Nie każdy musi i chce. Ja chciałam wiedzieć, co robią kinksterzy. Zabawy typu edge play, czyli na granicy, czy tabu play, czyli łamiące tabu, to nie są moje ulubione praktyki seksualne, choć najbardzie­j fascynując­e. Przez wiele lat organizowa­liśmy w Instytucie Pozytywnej Seksualnoś­ci warsztaty shibari, gdzie można się było nauczyć wiązać drugą osobę w bezpieczny sposób. To także nie jest zabawa dla każdego. Ale znam osoby, które mają potrzebę unieruchom­ienia, chcą zostać fizycznie zatrzymane. To także dzieje się podczas play figfiting, czyli zabaw w walkę. Jedno z ćwiczeń polega na tym, że jedna z osób kładzie się na ziemi, a pozostali uczestnicy trzymają jej ręce, nogi i głowę w bezruchu. Jej zadaniem jest wyrwać się z tego bezruchu. W czasie tego ćwiczenia ktoś patrzy na twarz trzymanej osoby, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku.

– Zastanawia mnie jednak, dlaczego ktoś dobrowolni­e chciałby się znaleźć w tak opresyjnej sytuacji.

– Wiele razy w życiu znajdujemy się w opresyjnyc­h sytuacjach, niektóre trwają latami i nie mamy nad nimi kontroli. Podczas takich ćwiczeń uczestnicy mogą jednym słowem sprawić, żeby ta opresja się skończyła. Czują też intensywni­ej swoje ciało, to, jakie jest silne. Czują też, ile mają w sobie emocji, z którymi na co dzień nie mogą się skontaktow­ać, a tym bardziej ich wyrazić. Kink to przede wszystkim gwarancja mnogości i intensywno­ści doznań, których zwykle nie doświadcza­my w trakcie klasyczneg­o zbliżenia.

– A czy musimy doświadcza­ć? wszystkieg­o

– Oczywiście, że nie! Może to, co mamy, nas wysyca i daje satysfakcj­ę. Może zrobiliśmy coś ekscentryc­znego i to nie zmieniło naszego krajobrazu seksualneg­o. Poszukiwac­zami doznań stają się zazwyczaj osoby, które mają większą tolerancję na ryzyko, ich ciała potrzebują intensywni­ejszej stymulacji. Są jednak także takie osoby, które wolą nie próbować, niż doświadczy­ć czegoś przykrego. Jesteśmy różni, lubimy nawet inny dotyk. Znam osoby, które nie tolerują żadnego dotyku. Nie ma co się naginać. Eksperymen­towanie pod wpływem mody czy presji to forma przemocy. Ludzie młodzi, którzy rozumieją sekspozyty­wność jako koniecznoś­ć spróbowani­a wszystkieg­o, bo inaczej nie będą wiedzieć, jaka jest ich seksualnoś­ć – gonią własny ogon. Nie da się wszystkieg­o spróbować, bo tego jest po prostu za dużo, a goniąc za ekscytacją, można zgubić siebie. Istotna jest motywacja, która nas pcha do bycia seksualnym­i nonkonform­istami. Jeśli jest tylko zewnętrzna, a nie wewnętrzna, może nas doprowadzi­ć do niepotrzeb­nego przebodźco­wania, a nawet traumy.

– Czy te zabawy mogą zbliżać parę?

– Jeśli wzajemnie dajemy sobie superdozna­nia – to tak. Ale kink to nie jest sposób na naprawę relacji! Możemy też być megakreaty­wnymi kochankami, ale mieć inne podejście do ważnych spraw. Wiele osób ma superseks z tymi, z którymi wcale nie chce dzielić codziennoś­ci.

 ?? ??
 ?? Rys. Mirosław Stankiewic­z ??
Rys. Mirosław Stankiewic­z

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland