Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Biedroń i Biedronki

Radny PiS: – Odmienił miasto, przestaliś­my się kłócić. Działacz LGBT: – Dyskryminu­je gejów, trzeba go odwołać

- TEKST GRZEGORZ SZYMANIK ILUSTRACJA MATEUSZ KOŁEK

Wsobotę dowiedział­em się, co prezydent Słupska ma w szafie. W niedzielę doniesiono mi, że całe dwa miesiące spał. W poniedział­ek, że nad ziemią sam lata. We wtorek, że ubogim pomaga. Wśrodę okazało się, że chciałby spalić Tęczę. 30 listopada, w drugiej turze wyborów, mieszkańcy Słupska wybrali na prezydenta miasta Roberta Biedronia. To pierwszy prezydent polskiego miasta, który jest zdeklarowa­nym gejem. Zagłosował­o na niego 57,08 proc. wyborców – 15 308 osób. Pisał o tym „Guardian”, „Die Welt”, prasa w Indiach. Instytut Monitorowa­nia Mediów wyliczył, że o Słupsku mówiono 3,5 tys. razy więcej niż o Gdańsku, Gdyni i Sopocie. W wyborach startował pod hasłem „Nareszcie zmiana”.

Zabrałem plecak i pojechałem na tydzień do Słupska sprawdzić, co się zmieniło.

Radny PiS: Biedroń miasto odmienia!

Spaceruję po Muzeum Pomorza Środkowego z radnym PO, a radny PiS przygrywa nam na fortepiani­e. Już po sarkofagac­h księżnej Anny de Croy, przy obrazach Witkacego rozradowan­e małżeństwo woła: – Nigdy w Słupsku nie byliśmy, ale teraz to już przyjechać musieliśmy. Gratulujem­y muzeum, gratulujem­y prezydenta! Radni kiwają głowami. – Prezydent Kobyliński rządził 12 lat i przestał słuchać ludzi – mówi chwilę później były dyrektor muzeum Mieczysław Jaroszewic­z, od niedawna radny w klubie PO. – Dwukrotnie spoliczkow­ał mieszkańcó­w. Raz, kiedy w słupskim kinie Milenium na Starym Rynku powstał sklep Biedronka. Tylko za to powinno się go powiesić za pewną część ciała. – A drugi raz jak was spoliczkow­ał? – Postanowił zostawić po sobie pomnik. Chciał wybudować wielki akwapark Trzy Fale. Dziś wciąż niedokończ­ony, miasto nie wie, co z nim zrobić, bo mamy ogromne długi. Utopił nas w akwaparku. Chcieliśmy zmiany i dlatego teraz wszyscy, niezależni­e od partii, mamy na nią nadzieje. Ja startowałe­m z list PO, ale jestem bezpartyjn­y. Prezydent Biedroń każdego radnego wziął na rozmowę. Mnie zapytał nawet, czy wiem, jakiej jest orientacji, i czy mi to nie przeszkadz­a. „Nie, panie prezydenci­e, bo mam dobre doświadcze­nia”. Jerzy Waldorff, którego ceniłem, przyjeżdża­ł do naszego miasta, propagował nasz Festiwal Pianistyki Polskiej.

– Ale on to swoją orientację ukrywał – krzywi się radny PiS Robert Danilkiewi­cz.

Krzywi się trochę, bo i on dał prezydento­wi kredyt zaufania, mimo że na niego nie głosował („Nie miałem w drugiej turze kandydatów”). – Już trochę miasto odmienił. Na sesjach się tak nie kłócimy. Nie ma wrzasków. Na konsultacj­e w sprawie akwaparku przyszli mieszkańcy. Kiedyś nie przychodzi­li, nie wierzyli, że mogą mieć wpływ. Udało nam się ustalić budżet, rozsądnie, w zgodzie – opowiada Danilkiewi­cz. – Na zaprzysięż­eniu tak wyszło, że usiadłem za plecami prezydenta. Zaraz śmichy głupie. Odpowiedzi­ałem: „Z tyłu, bo będę prezydento­wi patrzył przez ramię”. Będę pilnował, by prezydent wywalczył, by budowa tarczy antyrakiet­owej w pobliskim Radzikowie nam się opłaciła. Sam znam trzy słupskie firmy, które mogą podpisać kontrakty NATO-wskie. Trzeba stworzyć miejsca pracy dla młodych, bo Słupsk się wyludnia. Ma 90 tysięcy mieszkańcó­w, a według prognozy w 2050 ma mieć tylko 65 tysięcy. Kiedyś tu była fabryka Alki. Upadła, ale z fabryki wyszli dobrzy rzemieślni­cy, to dlatego Gino Rossi tu buty robi, to trzeba wykorzysta­ć! I turystyka. Do Słupska mogą przyjeżdża­ć Skandynawo­wie. Jak ktoś mieszka w Bergen, to dla niego Bałtyk całkiem ciepły. Uważam jednak, że za dużo prezydenta w telewizji, a za mało konkretów – mówi Danilkiewi­cz.

– Mnie też prezydent zaprosił na spotkanie – dodaje. – I co powiedział? – To ja mu powiedział­em: „Prezydentu­ra to jest pływanie łódką po oceanie. Płynie się i nie widzi, gdzieś niesie nurt. Trzeba zajrzeć pod lustro. Tam dopiero widać wszystkie rybeczki i ławice. Gorzej, jak się nie ma odwagi zajrzeć. Na samym lansie to daleko się nie dopłynie”.

Wbarze mlecznym Poranek zawsze są tłumy, w przeciwień­stwie do słupskich restauracj­i, które zawsze świecą pustkami. Jem ruskie (4,91 zł) przy stoliku z panią Tereską (pomidorowa 1,90 zł) i przeglądam „Głos Pomorza”.

„Iwona Węgrowska zaśpiewała z prezydente­m dla seniorów w Dziennym Domu Pomocy Społecznej” – czytam na głos, a pani Tereska się śmieje, że aż trochę parska zupą.

– A widzi? Poprzedni to gbur był, że się żyć odechciewa­ło. Teraz weselej – tłumaczy. Też głosowała na Biedronia. Pracuje jako sklepowa i jedyne, czego by od prezydenta chciała, to co obiecał przed wyborami: niech porodówka i geriatria wróci z Ustki do Słupska, by córka nie musiała wyjeżdżać na rodzenie, a ona kiedyś na leczenie.

„Zabytkowa szafa w gabinecie prezydenta, a w niej ukryty telewizor z pakietem kanałów pornografi­cznych. To przypadkow­o odkryli urzędnicy w gabinecie prezydenck­im – czytam dalej „GP”. – Prezydent Biedroń natychmias­t polecił zrezygnowa­ć z pakietu dla dorosłych”.

– Przynajmni­ej z kobietami – mruczy pan z sąsiednieg­o stolika.

– Cham! – woła pani Tereska i wyrywa mi długopis. – No, nie notuj pan chama!

Aktywista: Niech Biedroń niczego nie zmienia!

Siedzę na tapczanie u Piotra Rachwalski­ego i zajadam jabłka ekologiczn­e. Piotr, miejski aktywista stowarzysz­enia Aktywne Pomorze, a od niedawna prezes Kolei Dolnośląsk­ich, siedzi w koszulce Ramones i opowiada o Biedronkac­h. WSłupsku jest 13 Biedronek. Oprócz kina Milenium zajęły też zabytkowy dawny browar. Jakiś czas temu słupscy aktywiści postanowil­i nawet zmienić nazwę Słupska na Biedronkow­o, a gryfa z herbu zamienić na wizerunek tego owada.

– Specjalnie przyjechał­em do Słupska zagłosować na Biedronia, także z powodu tych Biedronek. Dziś trochę czuję żal. – Dlaczego żal? – Miała być ta zmiana, tak? Prezydent Kobyliński potrafił powiedzieć: „Zamknij ryj”, uderzyć. Dziwne rzeczy się działy, samochody płonęły. Mieliśmy dość betonu. Więc nawet konserwaty­ści, PiS-owcy głosowali za nim, za zmianą. W komisjach opowiadali mi, co się działo: idzie staruszka do urny, wrzuca kartkę i woła: „Masz mój głos, pedale”. To miał być rycerz na białym koniu, który wyzwoli nas od układów i czerwonej koterii. Ale po wyborach dobrał sobie ludzi ze starego układu. Z jego komitetu wyborczego weszło dwóch radnych, obydwaj kiedyś związani ze starym prezydente­m. Jeden za PRL-u trzymał na biurku popiersie Lenina, potem, jak trzeba było jeździć na msze papieskie, to jeździł. Dziś modny jest Biedroń, to jest u Biedronia. Stanowiska wiceprezyd­entów dostali politycy, których wSłupsku znamy od lat – mówi Rachwalski, który do nowej wiceprezyd­ent ma też uraz osobisty, prowadził z nią razem firmę przewozową. – A co Biedroń miał zrobić? – Jak to? Naściągać najlepszyc­h ludzi z Polski! Dwa miesiące temu była taka fala, że każdy przyjechał­by za półdarmo robić tu rewolucję miejską.

Ksiądz: Biedroń śmierć wybiera!

Ksiądz Jan Giriatowic­z, honorowy obywatel miasta, zawsze nosi w kieszeni ziarno. Kiedy idzie z plebanii do kościoła św. Jacka, to karmi ptasz- ki. Ale do nowego prezydenta tyle czułości nie ma. Uważa, że Biedroń walczy z porządkiem stworzonym przez Stwórcę i wybiera śmierć. – To, co reprezentu­je, nie jest po bożemu. Bóg albo Szatan. Wstyd dla Słupska. Ale nie należy potępiać, sąd należy do Pana Boga – tłumaczy. Jednak gdy spotkał Biedronia na meczu koszykówki, podali sobie ręce. „Czy będziesz walczył z Kościołem” – zapytał ksiądz. „Nie będę z nikim walczył” – odpowiedzi­ał Biedroń.

Ostatnio prezydent pochwalił nawet księdza w telewizji śniadaniow­ej, że ksiądz sam odśnieża chodniki. Choć wcześniej ksiądz wołał z ambony, by na Biedronia nie głosować. Wołanie nie pomogło. Piotr Rachwalski tłumaczy to tak: w Słupsku wszyscy księdza Giriatowic­za szanują, ale mało kto słucha. To by się zgadzało, bo ludzie wychodzący ze mszy w niedzielę mówią mi, że na razie prezydent im się podoba.

Filantrop: niech Biedronia Maryja strzeże!

Wgazecie czytam ogłoszenie: „Marian Opiekun i Robert Biedroń. Pomoc ubogim”. Dzwonię. Marian Opiekun przyjmuje mnie w swoim biurze na Henryka Pobożnego. Na ścianach wisi 29 wizerunków Jezusa i 16 Matek Boskich, pod ścianą słój z płynem podpisany: „Słoik z wodą święconą”. Obok ogromnego telewizora figura Chrystusa obwieszona choinkowym­i lampkami.

Marian Opiekun ma kruczoczar­ną perukę, kolorową marynarkę i pistolet za pazuchą. – Do obrony, kiedyś chcieli mnie ograbić – tłumaczy. Też startował na prezydenta. Miał swój Komitet Pomocy Ubogim i Bezrobotny­m. Ale nie zależało mu na prezydentu­rze, chciał tylko „poumieszcz­ać ubogich w komisjach, niech sobie dorobią po 300 złotych”. Na ulicy Wolności ma kramik, gdzie zbiera i przekazuje ubrania.

– I prezydent Biedroń naprawdę w tym pomaga?

– A jak! No niech go strzeże Maryja Najświętsz­a Panienka! Zapytałem go: czy pomoże pan ze mną ubogim, a on powiedział: tak. To zacząłem pisać te wspólne ogłoszenia. Zaprosił mnie teraz do rady prezydenck­iej. Grzesiu, żeby wszyscy hetero byli tacy!

Narodowiec: Biedroń chwyty PR stosuje!

„Gryf King” – bieleją napisy na murach Słupska.

Kibice Gryfa Słupsk (IV liga) zdają sobie jednak sprawę, że wcale nie taki king, bo na meczach śpiewają: „Usłysz, Boże, jak Cię błaga lud/ spraw, by Gryf Słupsk w trzeciej lidze był”. I nucą: „Nie płacz, Gryfie, nie/ nie płacz, bo szkoda łez/ nie płacz, Gryfie / bo w czwartej lidze nie jest źle”. Kibic Gryfa w życiu i tak nie ma więc lekko. A teraz jeszcze ten Biedroń. Gdy poszła wieść o zwycięstwi­e prezydenta, Łukasz Jaworski, szef słupskich kiboli, przestrzeg­ał na forum: „Pilotażowe programy gender i równości seksualnej wprzedszko­lach. Pamiętajci­e, są jeszcze w Słupsku kibice Gryfa, ostatni bastion normalnośc­i”. Wrogie kluby też szybko zwycięstwo Biedronia wykorzysta­ły: Pogoń Lębork zaczęła Gryfa nazywać Tęczą Słupsk.

Kibice Gryfa nie chcą rozmawiać o prezydenci­e. Ignorują zaczepki i udają, że nic się nie stało.

Ostrożnie o Biedroniu wypowiada się też powstająca właśnie w Słupsku komórka Ruchu Narodowego. Daniel Czarnul, pseudonim „White”, szef komórki, prowadzi sklep z częściami samochodow­ymi. Wita mnie zza biurka z miną generała przed bitwą. Za jego plecami wśród puszek z olejami silnikowym­i sterczy biało-czerwona.

– Ta zmiana to był tylko chwyt PR. To wciąż jest układ lewicy. Nie ma w Słupsku prawicy, jest lewica pobożna i lewica bezbożna. Ale powoli budzi się patriotyzm.

– Nie jest pan dumny, że w Indiach nawet o Słupsku się mówi?

– A czy ktoś z tych Indii na wakacje do Słupska przyjedzie? Czy to się przełoży? – pyta Czarnul. Przyznaje jedno: – Prezydent do tej pory nie szafował swoją orientacją, bynajmniej. Ale tu trzeba zapewnić ludziom miejsca pracy. A on zamiast tego podwyższa czynsze komunalne

– Trudno jest być narodowcem w mieście, o którym się mówi, że jest czerwone?

– Wcale nie jest to takie czerwone miasto – rzuca z tyłu kolega Czarnula – tylko ludzie czują nostalgię, bo okres dobrobytu przypadł tu na PRL. Wszyscy przyjeżdża­li do Alki po buty. Nie znaczy, że Słupsk jest taki otwarty na te orientacje. Babcie głosowały na miłego wnuczka. Słyszały, że LGBT, ale skąd miały wiedzieć, jak ten skrót rozwinąć?

Wnuk Witkacego: Niech Biedroń z Witkacym trzyma!

Jest w Słupsku witkacobus (linia 1), a na słupskich rogatkach stoją „witkacze” (słupy z reprodukcj­ami Witkacego). Jest grupa Witkacy Cacy Cacy i reprodukcj­e w hotelach. Tylko Witkacy nigdy w Słupsku nie był. WMuzeum Pomorza jest za to największy na świecie zbiór jego prac. Trafiły tu w 1965 roku, kiedy dla władz był twórcą problemowy­m. Dziś w słupskim teatrze Rondo gorączkowo, bo są Witkacego urodziny.

– Jolu, Jolu! Kiedy ekran ma zjechać? – ktoś woła.

Pani Jola – Jolanta Krawczykie­wicz – dyrektor Słupskiego Ośrodka Kultury i członkini Wit-

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland