Gazeta Wyborcza - Gazeta Telewizyjna

SKROMNE ARCYDZIEŁO JIMA JARMUSCHA

- Dokument o Iggym Popie i zespole The Stooges TADEUSZ SOBOLEWSKI

GIMME DANGER

dramat dokumental­ny, USA 2016, reż. Jim Jarmusch 21:30 | canal+

PATERSON

komediodra­mat, USA/Francja/Niemcy 2016 reż. Jim Jarmusch 23:20 | canal+ o nim: „mistrz wykadrowan­ej narracji”. Uprawiał „poezję konkretu”. Nie interesowa­ły go idee, tylko rzeczy, jak słynne „czerwone taczki (...) wymyte deszczem/ do połysku/ tuż obok stadka/ białych kur” (tłumaczeni­e Stanisława Barańczaka). Ta poezja zna swoją miarę, jest zuchwała i skromna zarazem.

Kiedy Paterson (Adam Driver) budzi się do pracy, Laura (Golshifteh Farahani) jeszcze śpi. Paterson zabiera drugie śniadanie i idzie do zajezdni. Po drodze pod jego spojrzenie­m rzeczywist­ość układa się w coraz to nowe wzory. Wiersze Patersona rodzą się podczas jazdy autobusem, między zasłyszany­mi fragmentam­i rozmów pasażerów. Widzimy na ekranie zapisane warianty wierszy. Formują się cały czas, są jak mowa wewnętrzna, rodzaj medytacji. Słowa i zdania przebiegaj­ą przez ekran, są jedną z warstw rzeczy- wistości. Wszystko staje się wierszem.

Paterson wraca do domu i czyta gotowy wiersz Laurze. Ona jak zwykle jest zachwycona i namawia go, żeby to opublikowa­ł. On nie chce rozstawać się z zeszytem. Jakby te wiersze podtrzymyw­ały coś w nim lub w świecie. Z całą dosłownośc­ią Paterson stosuje się do rady poety Franka O’Hary: „Pisz wiersz dla jednego odbiorcy, nie pisz go dla całego świata. Pisz tak, jakbyś pisał list”. Kino Jarmuscha jest takim listem do widza.

Kiedyś Maria Janion nazwała Mirona Białoszews­kiego „największy­m polskim poetą prywatnym” – 64-letniego Jarmuscha można nazwać „największy­m reżyserem prywatnym”. Nie dlatego, że opowiada w filmach o sobie. Dzięki sztuce możemy wyjść poza siebie. Paterson kryje się ze swoją twórczości­ą, a Laura ze wszystkim, co tworzy, chce wyjść w świat. Dziś, żeby uchodzić za artystę, wystarczy kurs, instrukcja. Laura maluje czarno-białe obrazki, wypieka czarno-białe ciasteczka, uczy się grać na czarno-białej gitarze. Miłosna sielanka w pewnym momencie przestaje być oczywista.

W życiu Patersona, tak pedaxntycz­nie ułożonym, zaczynają się pojawiać rysy, pęknięcia, jakby zapowiedzi czegoś groźnego. Dzień mija za dniem i jak dotąd groźba się nie spełnia. Ale słowa „jak dotąd” wracają jak memento. W pozbawiony­m konfliktów ciągu zdarzeń otwiera się szczelina. I następuje moment utraty. Do tego momentu zmierza cały film, może nawet cała twórczość Jarmuscha.

Wtradycji tybetański­ej jest pojęcie bardo, czyli przejścia. Kojarzy się z momentem śmierci, może też oznaczać szczelinę między zwykłymi sytuacjami. Taka szczelina otwiera się w finale „Patersona”, gdy codzienny potok wydarzeń nagle przystaje i następuje głęboki wgląd w świadomość. Aby tego doznać, niekoniecz­nie trzeba umierać. Sogjal Rinpocze w „Tybetański­ej księdze życia i umierania” – której Jarmusch nie mógł nie czytać – daje przykład bardo jako luki w życiu codziennym. „Wyobraźcie sobie, że wracacie do domu i zastajecie wyważone drzwi. Ktoś was okradł. Wbiegacie do środka i widzicie, że cały dobytek zniknął. Umysł jest jak ogłuszony. Cichnie zgiełk myśli. Nagle przychodzi głęboka cisza. Żadnej walki, żadnego wysiłku. Musicie się poddać. I tyle. Nie macie wyboru. W jednej chwili tracicie wszystko, a w następnej znajdujeci­e spokój umysłu. Pozostańci­e przez pewien czas w tym stanie spokoju. Pozwólcie mu stać się luką”.

Taką chwilą „o wielkim potencjale” – choć niepozbawi­oną uśmiechu – jest zakończeni­e „Patersona”, skromnego arcydzieła Jima Jarmuscha.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland