Gazeta Wyborcza - Gazeta Telewizyjna
CZŁOWIEK, KTÓRY SIĘ HOLLYWOOD NIE KŁANIAŁ
dramat psychologiczny, USA 1977, reż. Robert Altman, wyk. Sissy Spacek, Janice Rule, Ruth Nelson, Shelley Duvall
| tvp kultura Robert Altman miał sen. Mówił, że śniło mu się, iż pracuje nad filmem z Shelley Duvall i Sissy Spacek, że był w tym śnie jeszcze jeden sen i bar zagubiony wśród pustyni, i motyw zawładnięcia cudzą osobowością. Wszystko to znalazło się później w „Trzech kobietach”. „Sny są bardziej uporządkowane niż sama rzeczywistość” – twierdził Altman. więć lat kręcił dokumenty instruktażowe dla przemysłu (zarabiał 250 dol. tygodniowo).
W kinie debiutował niskobudżetowym „The Deliquents” (1957), o niedojrzałym chłopaku wciągniętym za sprawą dziewczyny do ulicznego gangu. Po dokumencie „The James Dean Story” (1957) trafił do telewizji, gdzie nakręcił dziesiątki serialowych odcinków – m.in. „Bonanzy” (lubił zwłaszcza te zabawne, w których prym wiódł gruby Hoss grany przez jego kumpla Dana Blockera) i „Alfred Hitchcock przedstawia”.
Kochał aktorów, choć nie zawsze był z nimi w najlepszych stosunkach. Gdy kręcił western „McCabe i pani Miller” (1971, śpiewa w nim Leonard Cohen) o właścicielu burdelu na Dzikim Zachodzie (Warren Beatty) i pracującej tam prostytutce (Julie Christie), on i Beatty byli bliscy pozabijania się. Podczas realizacji „M.A.S.H.” grający główne role Elliott Gould i Donald Sutherland poszli poskarżyć się studiu 20th Century Fox, że Altman zbyt wiele czasu poświęca postaciom z drugiego planu. Domagali się zwolnienia go.
Wlatach 80. wyspecjalizował się w ambitnych realizacjach telewizyjnych. W 1984 r. powstał „Secret Honor”, 80-minutowy łżedokument udający prawdziwą spowiedź przed kamerą upadłego prezydenta Richarda Nixona (Philip Baker Hall). Trzy lata później Altman nakręcił „Basements” (1987) na podstawie dwóch jednoaktówek Harolda Pintera, obsadzając Johna Travoltę (grubo wcześniej niż Tarantino) w roli płatnego zabójcy.
Na początku 2006 r. debiutował jako reżyser teatralny w Londynie na deskach Old Vic, wystawiając sztukę Arthura Millera „Resurrection Blues”. Swój ostatni film – „Ostatnią audycję” (2006), o tym, co działo się na zapleczu popularnego amerykańskiego show radiowego – reżyserował z wózka inwalidzkiego. Przyznawał: – Ostro piłem, ale alkohol wpłynął raczej na moje serce niż na wątrobę. Więc przestałem pić. Teraz palę trawę. Mówię to wszystkim, ponieważ marihuana powinna być zalegalizowana. To śmieszne, że nie jest. Joint zapalony wieczorem zmienia percepcję tego, co zdarzyło się przez cały dzień.
Wwywiadach kpił: – Emerytura? Mówisz o śmierci, prawda?
Może z tego powodu śmierć pojawia się w „Ostatniej audycji” pod postacią kobiety w białym płaszczu, która rozmawia z ludźmi, i to nie tylko z tymi, po których przyszła.
Robert Altman (1925-2006) mawiał: – Nigdy nie wiedziałem, czego chciałem, poza tym, żeby to było coś, czego wcześniej nie widziałem