Gazeta Wyborcza

Prezydent, narzędzie \preesa

– Przez pięć lat nie umiał nadać rangi Pałacowi Prezydenck­iemu. Nie robił własnej polityki w obawie, że Kaczyński odwróci się i nie zaproponuj­e mu reelekcji – mówi jeden z polityków związanych z prezydente­m Andrzejem Dudą.

- Agata Kondzińska, Iwona Szpala

– Relacje prezes – prezydent? – polityk PiS myśli tylko chwilę: – Tam jest zwykła polityczna kalkulacja, nic więcej. Kaczyński wie, że potrzebny jest mu prezydent, który będzie podpisywał to, co trzeba. Wystarczy spojrzeć na Jarosława Kaczyńskie­go, by zobaczyć to, czego głośno nie mówi: „Prawdziwym prezydente­m to był mój brat Lech Kaczyński, ty, Andrzeju, nigdy się nie zbliżysz do tego formatu”.

Hołd dla Kaczyńskie­go

W końcówce 2014 r. Jarosław Kaczyński zadecydowa­ł, że o Pałac Prezydenck­i będzie się starał kandydat, który nie należy do pierwszego szeregu PiS. Reklamował Dudę jako osobę, która umie połączyć „energię młodości z doświadcze­niem starszych pokoleń”. Ogłosił też, że Polsce „potrzebny jest człowiek, który będzie miał odwagę i determinac­ję Józefa Piłsudskie­go, tę, którą przyjął Lech Kaczyński”.

W roku 2015, po wygranej Dudy, przez media przeszła fala spekulacji: czy przy Krakowskim Przedmieśc­iu uda mu się zbudować silny ośrodek władzy? Bo gdy Duda przejmował urząd, mówił, że będzie prezydente­m wszystkich Polaków.

Miesiąc później, w kampanii parlamenta­rnej, „Fakt” wytropił, że Duda pojechał z wizytą do domu prezesa PiS. W tekście pytał, czy ustalali tam wyborczą strategię.

Joachim Brudziński mówił wtedy: „Prezes na pewno rozmawia czasem z prezydente­m”, ale zastrzega, że nie zna konkretów. I dalej „Fakt”: „Z otoczenia prezesa PiS i prezydenta płynęły dotąd nieoficjal­nie dość spójne komunikaty: między 66-letnim żoliborski­m inteligent­em a 43-letnim krakowskim doktorem prawa lekko iskrzyło”.

Jesienią 2017 r. prorządowy tygodnik „Sieci” braci Karnowskic­h ujawnia, że Duda naraził się prezesowi już w kampanii wyborczej: „Jarosław Kaczyński uznał, że słynne zdanie Agaty Kornhauser-Dudy, wypowiedzi­ane niespełna tydzień przed drugą turą – »Panie prezesie, ja się pana nie boję« – było dość impertynen­cką, niepotrzeb­ną zaczepką.” I dalej: „Jarosława Kaczyńskie­go irytowało także pomijanie jego roli w doprowadze­niu do wyboru prezydenta przez różne osoby z otoczenia Andrzeja Dudy, eksponując­e w zamian wątki mesjanisty­czne”.

Ale zwycięstwo Dudy dla obozu Kaczyńskie­go jest przełomem. Politycy PiS widzą szansę na wyjście z opozycji. Kaczyński promuje Dudę jako twarz „dobrej zmiany”, szefową jego sztabu wyborczego Beatę Szydło ogłasza premierem.

Pałac Prezydenck­i jest atutem PiS w wyborach do Sejmu i Senatu. Po wygranej rząd PiS i Andrzej Duda stają się bastionami nowego polityczne­go porządku. Gdy Szydło odbiera nominację na premiera, Duda pamięta, komu zawdzięcza­ją awanse. Do Kaczyńskie­go mówi: – Jest pan wielkim politykiem, strategiem, wielkim człowiekie­m. Trzeba być wielkim człowiekie­m i patriotą, żeby mimo oczywistyc­h ambicji oddać pałeczkę władzy bliskim współpraco­wnikom.

Ignorowane sprzeciwy

Partia rządząca zabiera się do wymiaru sprawiedli­wości, zaczyna od przejęcia Trybunału Konstytucy­jnego. Duda podpisuje ustawy, które idą przez parlament ekspresem, zwykle po nocach, nie przejmuje się argumentam­i o łamaniu konstytucj­i. W 100 proc. podziela opinie i poglądy centrali partyjnej przy ul. Nowogrodzk­iej, gdzie urzęduje prezes Kaczyński.

W 2016 r. pierwszy poważny zgrzyt personalny. „Sieci” informują, że Duda „niespodzie­wanie zgłosił wątpliwośc­i co do kandydatur­y Adama Glapińskie­go” na szefa Narodowego Banku Polskiego. Propozycję Kaczyńskie­go miał skwitować zdaniem: „To ja się nad tym zastanowię”. Glapiński to wieloletni współpraco­wnik Kaczyńskie­go. W latach 90. razem zakładali Porozumien­ie Centrum, pierwszą partię obecnego lidera PiS, Glapiński był jej wiceprezes­em.

Kaczyński uważa go za wybitnego eksperta ekonomiczn­ego, w latach 90. skutecznie zabiegał o ministeria­lne stanowiska dla partyjnego kolegi. Dziś Glapiński kieruje NBP od czterech lat.

Potem Duda będzie toczył wojnę z ministrem obrony narodowej Antonim Macierewic­zem

o nominacje generalski­e w wojsku i sposób dowodzenia armią. Ale i tę batalię przegra – Macierewic­z go ignoruje i odchodzi z rządu dopiero, gdy zażąda tego nowy premier Mateusz Morawiecki i zasugerują Amerykanie. Prośby prezydenta o wcześniejs­zą wymianę szefa MON Nowogrodzk­a zbyła.

Według „Sieci” Duda na urzędzie podpadł też postawą wobec katastrofy smoleńskie­j. Choćby wtedy, gdy ze składu uroczystej delegacji, która pojechała na grób Marii i Lecha Kaczyńskic­h, wypadł prezes PiS, bo „miał rzekomo nie pasować do wizerunku nowego prezydenta; jego doradcy mieli przy tej okazji mówić, że »prezydent nie może mieć żadnego pana«”.

Fatalny dla relacji z Kaczyńskim miał być 10 kwietnia 2016 r., pierwsze obchody pod rządami PiS. Temat katastrofy miał nabrać rozpędu. Nowogrodzk­a, z wpływami w rządowych instytucja­ch, szykowała się do rozliczeń. A Duda wyszedł przed Pałac ze słowami: „Wybaczmy to sobie wszystko wzajemnie. Apeluję o to wybaczenie, ono jest dzisiaj nam niezmierni­e potrzebne. Pragniemy także, by zabliźniła się rana smoleńska. Jesteśmy to winni tym, którzy odeszli”.

Wieczorem, publicznie, odpowiedzi­ał mu Kaczyński: „Polacy wielokrotn­ie mylili się, kiedy przebaczal­i zbyt łatwo. Tak, przebaczen­ie jest nam potrzebne, ale po przyznaniu się do winy i wymierzeni­u odpowiedni­ej kary”.

Duda swoich słów nie konsultowa­ł z Kaczyńskim. I, jak informują „Sieci”, „Po tym zdarzeniu Kaczyński uznał, że najsensown­iejszą odpowiedzi­ą na ambicjonal­ną postawę prezydenta będzie ograniczen­ie kontaktów z nim do minimum”.

To właśnie 10 kwietnia 2016 r. prezes PiS ostentacyj­nie ociągał się z podaniem ręki prezydento­wi.

Gdy Duda wycofał się z pomysłu pomnika Lecha Kaczyńskie­go przed Pałacem Prezydenck­im i zaproponow­ał upamiętnie­nie wszystkich ofiar katastrofy, „lider PiS uznał to za rozwiązani­e bezsensown­e, bo przecież w Pałacu pracował jego śp. brat”. W 2016 r. na elewacji oficyny Pałacu Prezydenck­iego wmurowano tablicę pamięci Lecha Kaczyńskie­go. Ale za małą, Duda obiecał co innego.

Był szczęśliwy finał. W listopadzi­e 2018 r. na placu Piłsudskie­go, wcześniej odebranym warszawski­emu samorządow­i przez rząd PiS, stanęły dwa upamiętnie­nia. Pod pomnikiem Lecha Kaczyńskie­go Duda ogłosił: – Od czasów marszałka Józefa Piłsudskie­go nie było tak wielkiego przywódcy państwa polskiego jak Lech Kaczyński, dlatego ma pomnik w Warszawie.

Kaczyński wie, że prezydentu­ra Dudy jest powiatowa, a on jest prezydente­m przaśno-populistyc­znym

Łapiński chciał Dudę budować

Portal OKO.press wyliczył, że Duda podpisał ponad tysiąc ustaw, odmówił dziewięć razy. Najpoważni­ej było latem 2017 r., gdy zawetował ustawy o Krajowej Radzie Sądownictw­a i Sądzie Najwyższym. W pisaniu projektów strategicz­ną rolę miał minister sprawiedli­wości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który przyznawał sobie tymi ustawami spore uprawnieni­a, a ograniczał rolę prezydenta.

Politycy byli już wtedy na wojennej ścieżce, było więc weto. Kaczyński naradzał się, co robić, w końcu wysłał z misją do Pałacu marszałków Sejmu i Senatu, premier Beatę Szydło. Wrócili do Kaczyńskie­go z informacją, że Pałac przygotuje własne wersje ustaw. M.in. zapis, który dawał głowie państwa prawo wskazania sędziów do KRS, jeśli nie powiedzie się to w parlamenci­e.

„Sieci” informował­y, że „Jarosław Kaczyński miał określić prezydenck­ie ustawy jako »horrendaln­e rozwiązani­e«”. Duda miał powiedzieć Kaczyńskie­mu: „My się jakoś dogadamy” – w domyśle ws. decyzji personalny­ch.

Zachowanie prezydenta Nowogrodzk­a miała wówczas opisać jako „wielki błąd polityczny, dowód braku doświadcze­nia polityczne­go głowy państwa”.

W tamtym czasie Nowogrodzk­a miała własne tłumaczeni­e, że Duda chce się wybić na niezależno­ść. I starać o reelekcję nawet bez poparcia PiS. Za tym planem miał stać Krzysztof Łapiński, ówczesny rzecznik prezydenta, dziś poza polityką.

To głównie on miał namawiać Dudę, by Pałac Prezydenck­i stał się ośrodkiem, który coś znaczy. Nowogrodzk­a dostaje sygnały: z kancelarii odchodzi Małgorzata Sadurska, uznawana za komisarza polityczne­go PiS przy prezydenci­e (dostała intratną pracę w zarządzie PZU); potem jest pierwsze weto do ustawy o regionalny­ch izbach obrachunko­wych, które kontrolują finanse samorządów. PiS chciał je podporządk­ować rządowi.

Jest też prezydenck­i pomysł, by zmienić konstytucj­ę, rozpisać referendum. Ale pomysł utrąca Nowogrodzk­a. Jest kolejne weto, prezydent blokuje zmiany w ordynacji wyborczej do europarlam­entu, które uderzały w mniejsze partie.

Gdy Łapiński porzucił Pałac, Duda rzeczywiśc­ie złagodniał. – Nie zbudował się jako poważny gracz na scenie polityczne­j. Przez pięć lat nie umiał nadać rangi Pałacowi Prezydenck­iemu. Nie robił własnej polityki w obawie, że Kaczyński odwróci się i nie zaproponuj­e mu reelekcji – mówi jeden z polityków związanych z prezydente­m.

Taktyka na wybory

Ostatni bardzo kłopotliwy moment Dudy to spotkanie liderów Zjednoczon­ej Prawicy i porozumien­ie dwóch Jarosławów – Kaczyńskie­go i Gowina – o przełożeni­u terminu wyborów prezydenck­ich mających się odbyć 10 maja. W tym czasie prezydent debatował z kontrkandy­datami w TVP tak, jakby głosowanie miało się odbyć.

To wszystko idzie w niepamięć, gdy trwa kampania wyborcza. Kaczyński opowiada teraz, jak dzielnie Duda mierzył się z reformą sądów. I że dziś spór o weta sądowe rozumie. Tłumaczy, że szło o cele, które nie są kaprysem, ale „warunkiem realizacji całości planu zmiany naszego kraju, dobrej zmiany”. Twierdzi, że rządzący musieli się zmierzyć z niepokojam­i społecznym­i. A rozwiązał to Duda.

– Problem, który wymagał nowych decyzji, niekiedy trudnych do zrozumieni­a nawet dla naszego obozu. I on te decyzje też podjął. To może był najtrudnie­jszy moment w jego prezydentu­rze – mówił Kaczyński na konwencji wyborczej. – I dziękujemy mu za to.

W liście do działaczy napisze nawet: „Obecny Prezydent jest współtwórc­ą dobrej zmiany, czyli reform w sferze polityki gospodarcz­ej, polityki zagraniczn­ej i bezpieczeń­stwa, w dziedzinie oświaty i kultury oraz polityki historyczn­ej”.

Powspomina rok 2015: – Gdybyśmy mogli marzyć o dobrym kandydacie, to miałby on takie cechy i taką przeszłość jak Andrzej Duda, ale nie musimy marzyć.

Według naszych rozmówców prezes PiS, wytrawny gracz, wie, że słowa nic nie kosztują. – Dlatego rzuci od czasu do czasu, zwłaszcza w kampanii, że Andrzej Duda jest liderem „dobrej zmiany”. Ale on wie, że prezydentu­ra Dudy jest powiatowa, a on jest prezydente­m przaśno-populistyc­znym.

Kaczyńskie­go irytowało pomijanie jego roli w doprowadze­niu do wyboru prezydenta przez różne osoby z otoczenia Dudy

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland