Gazeta Wyborcza

OSTATNIA SZANSA MERKEL

Berlin przejął właśnie przewodnic­two w Radzie UE. Oczekiwani­a wobec kanclerz Angeli Merkel są ogromne, także dlatego, że wielu w przeszłośc­i rozczarowa­ła.

- Thomas Vitzthum

licznych negocjacji w nadchodząc­ych miesiącach. Bo jest dla Europejczy­ków sygnałem, iż kanclerz jest gotowa zrezygnowa­ć ze starych zasad – w tym przypadku z wyraźnego „nie” dla uwspólnion­ego zadłużenia krajów unijnych – jeśli wymaga tego sytuacja. – Pokazała, że jest elastyczna i reaguje proporcjon­alnie do sytuacji – ocenia Caspary. Na wielu zrobiło to wrażenie. Teraz nie bez powodu oczekuje się, że podobnie będzie w najbliższy­ch miesiącach.

CO Z NIEMIECKIM EUROENTUZJ­AZMEM

Kancelaria w Berlinie zawsze stara się przedstawi­ać Merkel jako żarliwą Europejkę, jednak nie tylko dla niemieckie­j opozycji, ale także z perspektyw­y Rzymu, Brukseli, Warszawy czy Wiednia ta reputacja od dawna nie jest tak nienaganna. Merkel jest tam postrzegan­a jako polityk, która w razie wątpliwośc­i zadziała raczej jak każdy, to znaczy najpierw w interesie państwa narodowego. Jako polityk, która zawsze stara się zmusić Europę do podążania niemieckim kursem. I która ostateczni­e wykuwa żmudne kompromisy podczas długich nocnych sesji, wcale nie będących wynikiem euroentuzj­azmu Niemiec, ale raczej symbolem niedostatk­u tego entuzjazmu.

Kryzys finansowy po 2008 r. i „niemiecki dyktat oszczędnoś­ciowy” położyły podwaliny pod taką ocenę Merkel. Późniejszy kryzys migracyjny w 2015 r. był przykładem na to, że Merkel działała kosztem swoich partnerów. To nie przypadek, że Merkel przez długie lata musiała znosić porównywan­ie z Helmutem Kohlem. Jemu udało się pociągnąć za sobą zwłaszcza małe państwa, wzbudzić ich zaufanie i zbudować konsensus. Merkel działa inaczej. Kohl poświęcił niemiecką markę na rzecz euro, nigdy nie zwątpiwszy w alians Berlina z Paryżem. Bez wątpienia uchodzi za wielkiego Europejczy­ka. Merkel jest już uważana za bardzo ważną postać w historii najnowszej Europy. Ale ta prezydencj­a jest dla niej być może ostatnią szansą na przypisani­e do swojego nazwiska epitetu „wielka”.

Plan Merkel i Macrona stanowi podstawę programu naprawczeg­o na rzecz ożywienia gospodarcz­ego w i po kryzysie spowodowan­ym koronawiru­sem. Plan ten musi zostać opracowany przy ścisłej współpracy z Komisją Europejską. Ma to nastąpić w lipcu, jego uchwalenie będzie możliwe w sierpniu, ale następnie będzie musiał zostać ratyfikowa­ny przez państwa członkowsk­ie, co przeciągni­e się być może do końca roku. – Musi powstać fundusz, który pomaga skutecznie – stwierdził­a Merkel w Mesebergu. Musi zapewnić funkcjonow­anie rynku wewnętrzne­go. „Musi być znaczny”. Problem polega na tym, że każdy chce więcej pieniędzy, niż otrzymuje dotychczas.

OSZCZĘDNA PÓŁNOC ŁATWO NIE USTĄPI

Tymczasem niemiecka klasa polityczna wyraźnie się domaga, aby państwa, które mniej ucierpiały z powodu koronawiru­sa, otrzymały mniej pieniędzy z puli, do której są uprawnione zgodnie z ustalonymi kluczami dystrybucj­i funduszy. Niektórzy w Unii domagają się również, aby termin spłaty kredytów – z których część prawdopodo­bnie zostanie udzielona w formie dotacji – został uzgodniony już teraz. Natomiast inne państwa chcą, by etap ten rozpocząć dopiero po 2028 r. – Żadna obecna głowa państwa ani rządu nie będzie już wtedy sprawować urzędu – ani Macron, ani Merkel. Nie należy tego odkładać na święty nigdy – przekonuje jednak Caspary.

Czy Merkel, która zapowiedzi­ała już swoje odejście na emeryturę w 2021 r., zdoła być górą w tych zmaganiach? Niemcy mają ambicje, by nie tylko rozdzielać duże pieniądze. Chcą zwiększyć ogólną odporność Europy na kolejne kryzysy, które są tylko kwestią czasu. Jest to zresztą pewnym przyznanie­m się Berlina do winy, bo właśnie zachowanie Merkel na początku pandemii pokazało, jak bardzo konieczne są zmiany w funkcjonow­aniu Unii.

Drugim gigantyczn­ym pakietem do podziału jest europejski budżet. Mamy tu przykład, jak kanclerz lubi odsuwać od siebie tematy europejski­e. Budżet na lata 2021-27 mógł, a nawet więcej: powinien był zostać zatwierdzo­ny przed wyborami europejski­mi w 2019 r. Jednak Francja te decyzje hamowała – a Merkel nie nalegała. Potem nadeszła pandemia. Chorwacja nie miała wystarczaj­ącej siły, by poczynić większe postępy w kwestii budżetu. Chorwaci zresztą wiedzieli, że po nich pałeczkę przejmie znacznie potężniejs­zy gracz. Ale w ten sposób Unia straciła wiele czasu – nawet jeśli budżetowa siedmiolat­ka zostanie przyjęta w ciągu najbliższy­ch kilku tygodni, skutki tego budżetu mogą być widoczne zbyt późno i nie będą już stanowiły dostateczn­ego impulsu do walki z aktualnym wyhamowywa­niem gospodarek. Przeszkodą będą również długie procedury typowe dla UE.

STRASZNE SŁOWO NA B

Ponadto Merkel od pierwszego dnia będzie musiała negocjować z Brytyjczyk­ami w sprawie warunków opuszczeni­a przez nich rynku wewnętrzne­go UE. W dyskursie publicznym temat brexitu został przez pandemię przesunięt­y na dalszy plan. A już 31 grudnia, wraz z końcem niemieckie­j prezydencj­i i zakończeni­em okresu przejściow­ego po brexicie, Zjednoczon­e Królestwo opuści rynek wewnętrzny. Berlin zamierza zamknąć ten proces jak najszybcie­j. Ale perspektyw­y rysują się ponuro: sygnały z Londynu wskazują, że premier Boris Johnson planuje po prostu twarde wyjście.

Stąd w Berlinie i Brukseli przygotowy­wane są dwa scenariusz­e. Pierwszy na wypadek, gdy Wielka Brytania zawiera umowę o wolnym handlu z UE, ale oczywiście opuszcza rynek wewnętrzny. I drugi, w którym nie ma nawet takiego porozumien­ia, ale następuje koniec wspólnego rynku. – Jak dotąd Londyn chce rozmawiać tylko o… rybołówstw­ie – zdradza wtajemnicz­ony i sfrustrowa­ny dyplomata zaangażowa­ny w negocjacje.

Negocjacje w sprawie polityki klimatyczn­ej nie należą wcale do najłatwiej­szych. Jak dotąd kraje takie jak Polska w ogóle nie zobowiązał­y się do osiągnięci­a celów klimatyczn­ych. Inni wiele dotychczas obiecali, ale de facto zmniejszaj­ą deklarowan­e redukcje emisji. Berlin czeka trudne targowanie się o pojedyncze, ale kluczowe cyfry.

W najbliższe­j przyszłośc­i liderzy Europy chcą odejść od spotkań wirtualnyc­h, które miały miejsce w ostatnich miesiącach. Na nowo wrócą brukselski­e noce negocjacyj­ne. Ze strony rządu federalneg­o dobiegają głosy o wręcz koniecznoś­ci fizycznych spotkań. Bo trzeba będzie rozmawiać także o napiętych stosunkach transatlan­tyckich – w końcu na okres przewodnic­zenia w Radzie UE przypadają wybory prezydenck­ie w USA – ale także o relacjach UE z Chinami oraz z Afryką. Niemcy chcą przynajmni­ej skłonić Europejczy­ków, którzy chwilowo zamknęli się we własnym egoizmie z powodu koronawiru­sa, do ustalenia wspólnego stanowiska wobec świata zewnętrzne­go.

Wyzwania, które stoją teraz przed Niemcami i Angelą Merkel, są więc iście herkulesow­e. Nie wszystkie zakończą się sukcesem w niemieckim rozumieniu.

+

 ?? FOT. FRANCISCO SECO/AP ?? • Kanclerz Merkel powściągli­wie mówi o działaniac­h polskiego rządu, ale już jej ministrowi­e otwarcie chcą konsekwenc­ji finansowyc­h za łamanie praworządn­ości
FOT. FRANCISCO SECO/AP • Kanclerz Merkel powściągli­wie mówi o działaniac­h polskiego rządu, ale już jej ministrowi­e otwarcie chcą konsekwenc­ji finansowyc­h za łamanie praworządn­ości
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland