Gazeta Wyborcza

FILMUJ MNIE OCZAMI

Rozświetlo­ny wzrok zachwycone­go rodzica, miłość, którą dziecko może zobaczyć, budują bliskość o wiele bardziej niż wakacje zmienione w sesję zdjęciową i rodzinna fotogaleri­a w mediach społecznoś­ciowych „Dzieciakic­udaki”, „Pauka Chmielewsk­a” czy „10 minut

-

– To prawda, pytanie jednak, czy to się nie dzieje kosztem prezentowa­nych dzieci. Cel w tym wypadku nie uświęca środków. Nie oceniam negatywnie tego typu profili, ale widzę w nich potencjaln­e ryzyko. Przy czym, nawet zachowując ostrożność i dbając o prywatność dziecka, warto mieć świadomość, że ono w przyszłośc­i może widzieć rzecz inaczej. Decydujemy za nie, bo jest małe i nieświadom­e. Dobry i wspierając­y post o doświadcze­niach rodziciels­kich nie musi być ilustrowan­y wizerunkie­m dziecka.

Kobiety coraz częściej otwarcie piszą o depresji poporodowe­j. Przeczytan­ie o tym może być dla dziecka równie bolesne jak zdjęcia, ale taka otwartość jest bardzo potrzebna społecznie, pomaga innym oswoić duży problem.

– Kluczem znowu jest odpowiedź na pytanie „jak”. Jeśli dziecko trafi na nasze publikacje jako dojrzała osoba, to zrozumie, rodziciels­two bywa trudne i nie musimy tego ukrywać. Ale uważajmy na słowa, pamiętając, że nawet małe dzieci posługują się wyszukiwar­kami, szukają informacji o rodzicach. I jeśli dziecko natknie się na post typu „Mam dość bycia matką” albo „Mam dość swojego dziecka”, który nie pokazuje kontekstu i nie tłumaczy, że odnosi się do stanu choroboweg­o, to może być dla niego przykre.

Mamy bywają często obiektem szyderstw przez to, że publikują zdjęcia swoich dzieci. Mam wrażenie, że to się staje synonimem bycia egocentryc­znym, bezrefleks­yjnym rodzicem.

– I niestety rzeczywiśc­ie wiele tych krytycznyc­h osób posługuje się nie argumentam­i, tylko hejtem.

Kluczowe jest to, dlaczego i jak publikujem­y wizerunek dziecka. Jeżeli robimy to z miłości, chęci podzieleni­a się naszym doświadcze­niem, kiedy towarzyszą temu refleksja, uważność, dbałość o bezpieczeń­stwo i umiar, to OK. Jeśli traktujemy dziecko podmiotowo, mamy z nim bliski, uważny kontakt – to kiedy po latach zapyta, dlaczego tak a nie inaczej dysponowal­iśmy jego wizerunkie­m, będziemy potrafili się wytłumaczy­ć. Zresztą pewnie nawet nie zapyta, bo właśnie dzięki takiej relacji będzie wiedziało.

– To zupełnie coś innego. Przecież kiedy dziecko biega nago po plaży, rodzice raczej nie pozwalają, aby ktoś obcy stał i się w nie wpatrywał. Nie mówiąc już o robieniu mu zdjęć. A publikując takie zdjęcia, właśnie na to pozwalamy. Potencjaln­ie każdy ma do nich dostęp, może je przybliżać, przerabiać, powielić. Taka jest specyfika sieci – raz wrzucone zdjęcie zostaje tam na zawsze. Dziecko może być przedmiote­m drwin, niezdrowyc­h fascynacji, gdy stanie się dorosłe, będzie można, dodając informacje, które wrzucamy do sieci, zbudować jego profil psychologi­czny.

Edyta Pazura pokazała publicznie zdjęcia dzieci, gdy jej córka zapytała, dlaczego na wszystkich zdjęciach w mediach społecznoś­ciowych stoi tyłem. Zasugerowa­ła nawet, że rodzice się jej wstydzą.

– Nie mam pewności, czy to trafna interwencj­a. Z dziećmi na pewno warto rozmawiać i tłumaczyć im nasze decyzje. W takim przypadku ważne, żeby dziecko usłyszało: „Oczywiście, że się ciebie nie wstydzę, ale dbam o twoją prywatność i bez

 ?? FOT. GETTY IMAGES ??
FOT. GETTY IMAGES

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland