Kto wpuścił PiS w futerka
Na ustawie o ochronie zwierząt Jarosław Kaczyński miał zapunktować u młodych. A rozwścieczył wieś i wywołał największy bunt od lat we własnej partii. Kto jest faktycznym autorem projektu?
Najpierw bunt w Sejmie. Potem w Senacie. Po żadnej z ustaw obóz rządzący nie był tak poobijany wewnętrznie jak teraz. Od tygodni wielu polityków obozu władzy zachodzi w głowę, dlaczego Jarosław Kaczyński zdecydował się na tak ryzykowne posunięcie bez żadnych konsultacji. Kto napisał ustawę o ochronie zwierząt?
– Nie mam pojęcia – stwierdził bez ogródek szef klubu PiS Ryszard Terlecki i jeden z wnioskodawców ustawy.
Na sejmowych korytarzach politycy PiS nie chcą o tym rozmawiać. Marek Suski uciekł przed nami, wiceminister Waldemar Buda wił się i kluczył. Swoje śledztwo w tej sprawie od tygodni prowadzą parlamentarzyści PiS, którym projekt od początku się nie podobał. Według nich rolnicy nie zapomną go partii, bo uderzono „w godność chłopa”. – Do końca nie wiemy, kto był autorem. Może dlatego, że ta ustawa była tak źle napisana, tak szkodliwa, że ci, którzy ją przygotowali, no, zapadli się ze wstydu pod ziemię – mówi senator PiS Józef Łyczak.
Wiadomo, jaki był plan
Prezes PiS od dawna chciał zmienić prawo, a przy okazji zapunktować u młodych. Ustawa zakazuje hodowli zwierząt futerkowych. Ogranicza ubój rytualny. Na wrześniowej konferencji prezesa wspierał szef Forum Młodych PiS. Ale gdy teraz zapytaliśmy go o to, kto napisał ustawę, Michał Moskal poprosił o SMS-a. Potem kontakt się urwał.
Z naszych informacji wynika, że na początku sierpnia na wyjazdowym posiedzeniu klubu PiS Jarosław Kaczyński mówił, że partii potrzebny jest rebranding. – Świat się zmienia. Prawo i Sprawiedliwość nie nadąża. Bez zmian za trzy lata nie będzie PiS-u – miał mówić prezes.
Już wtedy w kuluarach pojawiła się plotka, że nowy wicepremier będzie chciał uchwalić ustawę o ochronie zwierząt.
Bunt w szeregach
Ale najwyraźniej Jarosław Kaczyński nie przewidział skutków własnego projektu. W Sejmie przeciw „piątce dla zwierząt” zagłosowali ziobryści i 15 posłów PiS. Są zawieszeni w prawach członka klubu. W Senacie ostatecznie przeciw ustawie było siedmioro parlamentarzystów tej partii. Nie przeszła ich poprawka, by całkowicie wycofać się z zakazu uboju rytualnego. Zagłosowali wbrew partyjnym instrukcjom mimo zapowiedzi konsekwencji. – Zrobią, co zrobią. Trudno. Niczego się nie boję – mówił po głosowaniu Jerzy Chróścikowski, jeden z buntowników.
Wszyscy mają zostać zawieszeni, a Jan Maria Jackowski – wyrzucony. – To pokazówka, żeby reszta się bała – mówi „Wyborczej” Jackowski. I opowiada, jak naciskano na senatorów PiS, by zagłosowali za ustawą.
– Współmałżonek jednego z senatorów został wezwany do zakładu pracy i przedstawiono mu ultimatum – albo senator zagłosuje właściwie i wtedy małżonek zachowa miejsce pracy, albo będzie wyrzucony – twierdzi.
Kto namówił prezesa
W kuluarach senatorowie podejrzewają, że autorem ustawy jest były poseł PiS-u Krzysztof Czabański. Trzy lata temu to on firmował projekt o ochronie zwierząt. Tamten nie został uchwalony. Obecny przewodniczący Rady Mediów Narodowych zaprzecza. – To bzdura – napisał w odpowiedzi na nasze pytanie. Ale nasi informatorzy twierdzą, że to on namawiał Kaczyńskiego, by po wyborach prezydenckich odpalił projekt. Wśród koalicjantów krąży też pogłoska, że to Adam Bielan miał doradzać forsowanie projektu na start nowego politycznego sezonu. Europoseł się wypiera. Twierdzi, że o inicjatywie dowiedział się pół godziny przed konferencją prasową prezesa.
Pod naporem protestów i własnych szeregów PiS wycofał się z zakazu uboju rytualnego drobiu. Premier zapowiedział rekompensaty dla poszkodowanych przez nowe przepisy. Po wielogodzinnych dyskusjach Senat przyjął ustawę, ale głosami opozycji wprowadził do niej dużo zmian na korzyść rolników. Hodowcy zwierząt futerkowych mają dwa i pół roku na zwinięcie interesu. Okres przejściowy dla producentów mięsa z uboju rytualnego będzie wynosił pięć lat. A nie miesiąc, jak pierwotnie zapisało PiS. Teraz ustawa trafi z powrotem do Sejmu. I PiS ma problem.
– Co zrobimy, nie wiem. Tak długie vacatio legis i forma odszkodowań wydaje się niemożliwa do zaakceptowania i udźwignięcia przez budżet – stwierdził wicemarszałek Senatu Marek Pęk.
l